niedziela, kwiecień 28, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/13520.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/13520
piątek, 31 maj 2013 15:58

Słowacja: Mały piękny kraj Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Słowacja: Mały piękny kraj Fot.: Cezary Rudziński

Słowacja jest najmniejszym krajem wśród naszych sąsiadów, ma bowiem tylko 49 tys. km² powierzchni. Ale pod względem liczby ludności: 5,4 mln obywateli, wyprzedza już większą powierzchniowo Litwę. Jest ponadto bliska nam nie tylko geograficznie, ale także historycznie, językowo, kulturalnie oraz pod względem religijnym z dominującą przewagą katolicyzmu.

To kraj piękny i gościnny, z mnóstwem ciekawych zabytków i miejsc, krajobrazów – od najwyższych szczytów tatrzańskich po Dunaj, ze znakomitą kuchnią, winami i innymi napojami.

Piszesz oczywiste banały, mógłby mi ktoś zarzucić, gdyby nie fakt, że jest to kraj ciągle zbyt mało znany i za rzadko odwiedzany przez Polaków jak na jego walory turystyczne. O czym mogłem przekonać się po raz kolejny uczestnicząc, w gronie szóstki koleżanek i kolegów po fachu, w wyjeździe dziennikarskim do niego na zaproszenie Narodowego Centrum Turystki Słowackiej w Polsce. Kierowanym przez jego dyrektora Jana Bošnoviča. A na miejscu przez przedstawicieli gospodarzy poszczególnych miejscowości, obiektów i zawodowych przewodników.

 

Uroki Bratysławy

Mimo iż podróż ta trwała tylko cztery dni, program na trasie od Bratysławy i jej okolic po Małe Karpaty był tak bogaty oraz intensywny, a odwiedzane przez nas zabytki i miejsca tak ciekawe, że przynajmniej najważniejsze z nich wymagają osobnych prezentacji, które zapowiadam wkrótce. Zaczynając od relacji z całej tej, bardzo udanej podróży. Chociaż pogoda nie do końca nam sprzyjała i część z blisko 700 wykonanych przeze mnie zdjęć przyszło robić przy zachmurzonym niebie. Pierwszym punktem programu była stołeczna Bratysława.
Poświęcę jej wkrótce osobno więcej uwagi. „Na gorąco" wspomnę tylko, że zakwaterowano nas w doskonałym hotelu „Devin" stojącym przy naddunajskim nabrzeżu. A warto wiedzieć, że podobnie jak Budapeszt, Paryż, Praga i wiele innych nadrzecznych stolic i miast, a inaczej niż np. Warszawa, Bratysława zwrócona jest „twarzą", a nie „plecami" ku Dunajowi. Przy czym hotel ten stoi na obrzeżu Starówki i w bliskiej odległości do zamku. Masywnej czworokątnej budowli z niewysokimi wieżyczkami w narożnikach, zbudowanej na wysokiej naddunajskiej skale i widocznej z daleka.
Dobiega właśnie końca odnawianie zewnętrzne tego zabytku, trwają prace archeologiczne na terenie dawnego kina letniego obok murów szacownej budowli. W namiotach w przy zamkowym parku odbywa się jakaś impreza. Co powoduje, że nawet w dzień powszedni przez zamkowe wzgórze przewala się mnóstwo ludzi z różnych zakątków naszego globu. Podobnie jak po Starówce, którą najpierw objechaliśmy jednym z zabytkowych samochodów dostosowanych do celów turystycznych, z rozsuwanym dachem, a następnie obeszliśmy pieszo z przewodnikiem.

 

Pod słowacką banderą

Kolacja w stylowej restauracji „Modrá hvezda" pod zamkiem dała tym nielicznym uczestnikom Press-tour, którzy na Słowacji byli po raz pierwszy, próbkę smakowitości miejscowej kuchni i win. Dwa następne dni okazały się prawdziwym maratonem atrakcji i kalejdoskopem wrażeń. Najpierw rejs statkiem wycieczkowym w górę rzeki w kierunku odległego o zaledwie około 60 km Wiednia, do rozległych ruin zamku Devin wznoszącego się na wysokiej skale u ujścia rzeki Morawy do Dunaju.
Po jej drugiej stronie, podobnie jak i największej rzeki kraju, jest już Austria. A granica z nią zaczyna się zaraz za ostatnim w górę nurtu Dunaju mostem. W odległości 5 km od zamku, w Dewińskiej Nowej Wsi oddano niedawno do użytku długi most rowerowo – pieszy przerzucony do Austrii nad Morawa i jej terenami zalewowymi. Nazwany Mostem Wolności. Dlaczego? – o tym już w którejś z kolejnych relacji z tej podróży. Wspomnę tylko, że w miejscu tym przebiegał jeden z odcinków Żelaznej Kurtyny, próby przekraczania której pochłonęły sporo ofiar.
A po obiedzie wyjazd do Małokarpackiego Regionu Winiarskiego na Dni Otwartych Piwnic z okazji święta patrona słowackich winiarzy św. Urbana. Winnice i produkcja win rozwijają się na Słowacji niezwykle dynamicznie. To kolejny temat do osobnego przedstawienia w niedalekiej przyszłości. Zakładaniu winnic sprzyja pomoc Unii Europejskiej w wysokości 70% kosztów zakupu pod nie ziemi i sadzenia winorośli. A chyba w jeszcze większym stopniu zwolnienia na Słowacji produkcji i sprzedaży wina od akcyzy. W rezultacie wytwarza się go tu i spożywa mnóstwo, co wymusza konkurencję oraz wysoką jakość.

 

Małokarpacki okręg winiarski

Ponieważ to samo wino importowane np. do Polski obciążane jest akcyzą, kto z naszych rodaków chce napić się doskonałego wina tanio lub za rozsądne pieniądze, powinien w tym celu przyjeżdżać na Słowację. Wielu, zwłaszcza z południowo – wschodnich regionów Polski już tak robi. Dobre markowe wino można tu kupić u jego producentów już za 2-4 € za butelkę. A najdroższe jakie widziałem, produkowane z ręcznie zbieranych gron i wytwarzane według pracochłonnych procedur, słodkie wina tzw. lodowe i słomowe, za 15-20 €.
Małokarpacki Region Winiarski rozciąga się od Bratysławy na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów na północny wschód, aż do Trnavy, Hornych Orešan i Smolenic. W br. w Dniach Otwartych Piwnic zorganizowanych już po raz siódmy, uczestniczyło ich 142. Od największych, produkujących ponad milion litrów każda, po małe piwniczki rodzinne. Każda oznaczona była dużą i widoczną zieloną tablicą z numerem i zapraszała na degustację posiadaczy specjalnych „Paszportów winnych". Dołączano do nich mapę drogową z lokalizacją tych piwnic w poszczególnych miejscowościach.
A także torebkę z tkaniny z paskiem na szyję, ze szklanym kielichem na wino. Specjalnie na nią przygotowanym, z emblematem imprezy. Spośród ponad 30 miejscowości, winnice znajdujące się w których uczestniczyły w tegorocznych Dniach, byliśmy w stanie odwiedzić w celach degustacyjnych zaledwie kilka. Wrażenie zrobiła na mnie wytwórnia win „Elesko" w Modrej nie tylko ze względu na ich ogrom i nowoczesność. Oferuje ona gościom także noclegi w apartamentach, restaurację, winiarnię i sklep specjalistyczny.

 

Zoya Museum oraz wino królów i prezydentów

Posiada również dostępne do zwiedzania, jedno z największych w Europie spośród prywatnych, Zoya Museum o ponad 1000 m² powierzchni wystawowej. A w nim m.in. duży, liczący kilkadziesiąt pozycji, zbiór prac „króla pop-artu" Andy Warhola i wielu innych artystów słowackich. Aktualnie – do jesieni – można oglądać rewelacyjną wystawę rzeźb w brązie Miloša Karáska inspirowanych sztuką Czarnej Afryki. W kilku salach „zderzono" głównie drewniane rzeźby i maski z Afryki Centralnej, a także liczne z różnych regionów Gabonu i Konga ze zbiorów artysty oraz kilkadziesiąt jego wspaniałych, oryginalnych prac.
Wytwórnia produkuje nie tylko szeroki asortyment win, ale również dwa rodzaje destylatów typu włoska grappa czy gruzińska czacza. Doskonałych, tylko niezrozumiale drogich nawet uwzględniając akcyzę: 20 € za półlitrową butelkę w sklepie firmowym. Surowiec: wytłoki winogron jest przecież tani, technologia produkcji prosta, a pracochłonność niewielka. Oprowadzający nas po halach produkcyjnych i piwnicach kierownik Andrej Gubány zwrócił naszą uwagę na świeże (zakład jest nowy, winnice założono w 2004 roku, a pierwsze zbiory z nich uzyskano w 2008 roku) dębowe, ponad 200 litrowe beczki.
Przechowywane jest w nich wino degustowane, a następnie zakupione przez odwiedzające zakład osobistości. Leżakują one czekając na dyspozycję kiedy je przelać do butelek. Na denku każdej z nich jest tabliczka z informacją: gatunek, rocznik, data wizyty – zakupu oraz do kogo należy zwartość. Obok „Cuvée Albernet Dunaj" prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina z datą wizyty i zakupu: 13.5.2011 r. stoi inna nabyta przez b. prezydenta i obecnego premiera tego kraju Dmitrija Miedwiediewa.

 

Słowacka gościnność

Sąsiaduje z nimi wino „Dunaj" rocznik 2009 króla Norwegii Haralda V i królowej Sonji, a obok beczka z tym samym gatunkiem i rocznikiem z tabliczką „22 June 2011 / H.E. Mr. Bronisław M. Komorowski / Mrs. Anna Komorowska". I paru innych osobistości. Wina te będą leżakować tu tak długo, aż od ich dysponentów przyjdzie polecenie: napełnić nimi butelki i dostarczyć. Oczywiście w „Elesko" nie obeszło się bez degustacji dla uczestników Press-tour i zakupów tych gatunków win, czy destylatów, które nam najbardziej smakowały.
Potem były kolejne piwnice i piwniczki pozwalające przekonać się, jak dobre a zarazem różnorodne wina produkuje się w tym regionie.
I na zakończenie dnia regionalna kolacja w jednej z piwnic we wsi Svätý Jur. Z wybornymi daniami i winami, słowacką gościnnością, ale przede wszystkim zapadającym w pamięć niewielkim ludowym zespołem artystycznym, który przygrywał do tej wieczerzy. Z parą rewelacyjnych solistów śpiewających niekiedy również w duecie. W kolejnym dniu – następny maraton zwiedzania. Najpierw zamku Czerwony Kamień – to znowu osobny temat. Po nim zaś niezwykłej, wielkiej jak mały twierdza, mogiły generała i astronoma Milana Rastislava Štefanika na Bradle. Uważanej za szczytowe dzieło architekta Dušana Samo Jurkoviča (1868-1947), związanego przez pewien czas także z Polską.

{gallery}13520{/gallery}
P.R. Stefanik jest postacią u nas niemal, poza specjalistami, nieznaną, a szczególnie zasłużoną nie tylko dla Słowacji. Do tego stopnia nieznaną, że pominiętą nawet w naszej Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN. Warto więc go przypomnieć. Urodził się w 1880 roku we wsi Košariska – obecnie jest to osada w Brezovej pod Bradlem. Był inżynierem i astronomem obserwującym zaćmienia Słońca i kometę Halleya. A także podróżnikiem, który zjeździł północną Afrykę, południową Amerykę, był na Galapagos, Tahiti, Bałkanach, o innych krajach europejskich nie wspominając.

 

W Košariskach

W latach I wojny światowej zaś pilotem – oficerem armii francuskiej. A przede wszystkim słowackim działaczem narodowym i organizatorem legionów czechosłowackich w Serbii, Rumunii i Rosji. Członkiem czechosłowackiej Rady Narodowej w Paryżu. Wspólnie z późniejszym I prezydentem Czechosłowacji Tomašem Masarykiem doprowadził do rozpadu monarchii austrowęgierskiej i powstania niepodległej Czechosłowacji. Mianowany ministrem wojny nowej republiki zginął 4 maja 1919 roku w dosyć tajemniczej katastrofie lotniczej pod Bratysława, w drodze z Włoch. W jego rodzinnych Košariskach znajduje się jedna z dosyć niezwykłych restauracji, w której jedliśmy obiad – „U Juhása".
Czynna tylko w weekendy, gdyż w pozostałe dni tygodnia brak w niezamożnej wsi konsumentów na dosyć drogie dania. Wszystko co stawiane jest w niej na stole pochodzi bowiem z naturalnych źródeł. Woda ze źródła oddalonego o 3 km. Chleb nie tylko wypiekany we własnym piecu, ale w sposób naturalny, z mielonych w młynku na mąkę 8 gatunków ziarna z ekologicznych upraw. Drób, oczywiście, z podwórka, a nie brojlery z farm. Własna wieprzowina, jagnięcina itp. Podobnie mleko – także kozie i produkty z niego, warzywa, jarzyny itp. Właściciel, z zawodu czynny inżynier elektryk, traktuje prowadzenie tej restauracji jak hobby osiągając znakomite efekty. Więcej na ten temat na: www.ujuhasa.com lub www.facebook.com/ujuhasa.

 

Afrodyta i Juraj Janosik

Na kolację i nocleg zjechaliśmy do nowoczesnego i luksusowego centrum SPA „Aphrodite" w niewielkim, bardzo sympatycznym uzdrowisku Rajecké Teplice. Z basenami termalnymi pod dachem i na świeżym powietrzu, saunami itp. z których korzystaliśmy. Ze znakomitym wyposażeniem gabinetów zabiegowych i odnowy, siłownią, częścią hotelową i gastronomiczną. W uzdrowisku tym jest też niewielki, ale piękny stary park ze stawem po którym pływają dzikie kaczki i łabędzie oraz dorodne karpie. W uzdrowisku tym są i inne obiekty wypoczynkowe, ale całość jest bardzo kameralna, zapewnia idealny wypoczynek w ciszy i spokoju.
Obok „Afrodyty" stoi, przeznaczony przede wszystkim dla rodzin z dziećmi, hotel o świeżo odnowionych i całkowicie pokrytych malowidłami o tematyce przyrodniczo – baśniowej ścianach. Chwilami ociera się to trochę o kicz, ale dyskusje gdzie przebiega granica między nim i „prawdziwą sztuką" ciągle jest otwarta. A oryginalności w tym przypadku budynkowi odmówić nie sposób. Ostatniego dnia tej podróży, już w drodze powrotnej do kraju, „zaliczyliśmy" jeszcze, tylko trochę nadrabiając drogi, kolejny zakład winiarski. „Bariková Pivnica – J.M.Vinárstwo" w Dolanach posiada 115 ha winnic i zamierza nabyć jeszcze 35 kolejnych. Grona zbiera się w nich specjalnymi kombajnami, a jedną trzecią ręcznie.
Osiąga plony 900 kg z hektara. 70% gron przeznacza na wino i dokupując trochę wytwarza go... milion litrów rocznie. Pojechaliśmy również do wsi Terchova w której w 1688 roku urodził się sławny zbójnik Juraj Janosik. Którego 300 rocznica kaźni przypada właśnie w br. Wspięliśmy się oczywiście pod postawiony mu na jednym z pobliskich szczytów kilkumetrowej wysokości pomnik zespawany z nierdzewnej stali. Roztacza się spod niego przepiękna panorama miejscowości oraz widoki na okoliczne doliny i górskie pasma. Była to więc bardzo interesująca podróż. Tyle o niej „na gorąco", wkrótce napiszę i zamieszczę kolejne, bardziej szczegółowe relacje z najciekawszych miejsc.

{jumi [*6]}

a