sobota, kwiecień 27, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/9271.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/9271
czwartek, 20 wrzesień 2012 11:56

Żołnierze Wyklęci: "Inka" Wyróżniony

Napisane przez Tadeusz Płużański
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Danuta Siedzikówna ps. "Inka" Danuta Siedzikówna ps. "Inka" fotografia historyczna

Jeśli dziś pseudonim „Inka” komukolwiek się kojarzy, to z Haliną G., która miała wystawić gangsterom ministra sportu Jacka Dębskiego i została potem skazana przez sąd III RP. Tymczasem była wcześniej inna „Inka” - też skazana, ale przez komunistów i za wolną Polskę.

 

Danuta Siedzikówna z przestępcami nie miała nic wspólnego, choć tak właśnie „ludowa” władza traktowała V Wileńską Brygadę Armii Krajowej. Zamordowali ją 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej.

Prócz udziału w „bandzie Łupaszki”, czyli niepodległościowym oddziale mjr Zygmunta Szendzielarza, i nielegalnego posiadania broni, komuniści oskarżyli ją – niepełnoletnią sanitariuszkę (rozstrzelano ją sześć dni przed 18. urodzinami) – o wydanie rozkazu zastrzelenia dwóch funkcjonariuszy UB. Tego „przestępstwa” nie udowodnił jej nawet podległy bezpiece „sąd” i nie potwierdziło dwóch z pięciu zeznających „dobrowolnie” w sprawie milicjantów, którym żołnierze „Łupaszki” darowali życie. Jeden zeznał nawet, że opatrzyła go po walce. Ale dla stalinowskich siepaczy nie miało to znaczenia.

{gallery}9271{/gallery}

W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, „Inka” napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. W tym zdaniu tkwi jasny podział na dobro i zło. Dobro – po którego stronie do końca stoi „Inka”, i zło – komunizm i jego oprawcy.

Szendzielarz, pozostający w konspiracji, tłumaczył w ulotce z marca 1946 r.: „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich (...) My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości”.

W śledztwie ubecy pytali Siedzikównę: gdzie jest „Łupaszko”? Swojego dowódcy nie wydała. Przed śmiercią zdążyła krzyknąć: „Niech żyje Polska!”, „Niech żyje „Łupaszko!”.

Słowa Danuty Siedzikówny: „Popatrz, ilu ludzi mogło zginąć. Lepiej, że ja jedna zginę”, nie sprawdziły się. W czerwcu 1948 r. UB ostatecznie rozbił Wileński Okręg AK. Major Zygmunt Szendzielarz, skazany na osiemnastokrotną karę śmierci, 8 lutego 1951 r. został stracony w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Miejsce pogrzebania „Łupaszki” i „Inki” do dziś pozostaje nieznane. Oboje walczyli z dwoma okupantami. Nie tylko dla nich sowiecki terror w polskim wydaniu okazał się nieporównanie gorszy.

 

Tadeusz Płużański, publicysta, szef działu Opinie „Super Expressu”, autor książki „Bestie” o nierozliczonych zbrodniach komunistów w Polsce, nominowanej do tegorocznej nagrody im. Józefa Mackiewicza.

{jumi [*9]}

a