piątek, maj 10, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/4601.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/4601
niedziela, 14 sierpień 2011 12:55

Nadbałtyckie szlaki Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Frament okładki przewodnika Frament okładki przewodnika Fot. mat. prom.

Nie pierwszy to przypadek, gdy trzy kraje nadbałtyckie „wciśnięto" w jeden przewodnik. Co nie jest, moim zdaniem, dobrym pomysłem. Tak jak dziwactwem na które, na szczęście, chyba jeszcze nikt nie wpadł, byłoby np. połączenie w jednym Austrii, Czech i Słowacji.


Chociaż akurat one w ramach jednego państwa znajdowały się o wiele dłużej niż Litwa,{jumi [*4]} Łotwa i Estonia. Kraje o różnej historii, kulturze, architekturze, religii, języku – przy czym estoński należy do zupełnie ich innej grupy itp. A każdy z nich ma tak wiele zabytków i ciekawych miejsc, że wystarczyłoby na odrębne przewodniki.
Ukazał się jednak kolejny poświęcony wszystkim trzem. W udanej, „urlopowej" serii wydawnictwa Bezdroża, napisany przez polskich autorów. Niestety z tak licznymi nieścisłościami, błędami, a zwłaszcza pominięciami, że aż zaskakującymi. Ale po kolei. Zgodnie ze schematem tej serii otwiera go „Zaproszenie do podróży", w którym autorzy podkreślają:
„Państwa nadbałtyckie, które często są postrzegane jako identyczne, mają swoją odrębną tożsamość historyczną i kulturową. Litwa, Łotwa i Estonia tworzą złożony obraz, na który składają się zarówno zabytki architektury i sztuki, nowoczesna architektura, jak i dziewicza przyroda." Po czym w ogromnym skrócie przedstawiają miasta i miejsca, które są w nich z turystycznego punktu widzenia najważniejsze.
Bardzo istotny w tej serii przewodników rozdział „Hity" obejmujący, oczywiście, wszystkie te trzy kraje pokazuje, jakie są konsekwencje takiej komasacji. Wśród „Cudów natury" obok słusznie wymienionych, brak tak ważnych, jak litewskie parki narodowe: Auksztocki i Żmudzki oraz Delta Niemna. Chociaż i w wymienionym Parku Narodowym Mierzei Kurońskiej znalazła się błędna informacja. Ruchome piaski przesuwają się tam nie w kierunku morza, lecz odwrotnie: w kierunku zalewu, gdyż wiatry od Bałtyku są silniejsze. „Perły architektury" wymagałyby uzupełnienia, ale wybór obiektów jest generalnie trafny.

{gallery}4601{/gallery}


„Zabytki UNESCO" to kolejny przykład pominięć, ale i ... powtórzeń. Czytelnik ma prawo oczekiwać, że przynajmniej wymienione zostaną wszystkie. Tymczasem znajduje Wileńską Starówkę, chociaż Ostra Brama i katedra zostały już zaprezentowane w „Perłach architektury", zaś Park Narodowy Mierzei Kurońskiej w „Cudach natury". Wystarczyłyby więc tylko odsyłacze. Pominięto natomiast zupełnie, też znajdujące się na tej liście: Kiernów (Kernavė ) nazywany „Litewską Troją", Starówkę Rygi oraz przebiegający przez wszystkie te kraje Południk Struvego.
Wśród „Najciekawszych muzeów" zabrakło szalenie ciekawych kowieńskich, o czym niżej. „Miejsca o ciekawej tradycji ludowej" to m.in. meczet w Kownie, kenesa oraz cmentarz karaimski w Trokach ( co one mają wspólnego z tradycją ludową? ). Pominięto jednak wyjątkowo ważny ( obok uwzględnionego Rocca Al Mare w Tallinie ) skansen w litewskich Rumszyszkach.
Wybór tego, co znalazło się na proponowanej liście „Przeżycie, które musi stać się udziałem każdego turysty" z natury rzeczy musi być subiektywny. Ale zapewniam, że widok Wilna, z Góry Trzykrzyskiej, z zamkiem, katedrą i Starówką na pierwszym planie, jest nie tylko dla mnie znacznie bardziej atrakcyjny, niż „Wypicie kawy na szczycie wileńskiej wieży telewizyjnej". Przy czym wymieniona w informacji o tym „przeżyciu" dzielnica Karoliniškės, ma też starą polską nazwę Karolinki.
Rozdziały „Informacje praktyczne" i „Informacje krajoznawcze" zawierają generalnie to, co powinno się w nich znaleźć. Chociaż jeżeli autorzy wspominają już np. że łotewskie pieniądze – łaty używane były o tej samej nazwie podczas pierwszej niepodległości ( 1919 – 1939 ), to dlaczego pominęli ten szczegół w przypadku litewskich litów? Anachroniczna jest, wyróżniona w kolorowej ramce, informacja o przejściach granicznych polsko – litewskich w Budzisku i Ogrodnikach, gdyż one, jako punkty kontrolne już nie istnieją, a granicę można przekraczać w dowolnym miejscu.
W „Informacjach A – Z" też są błędy i pominięcia. Popularne litewskie piwo nazywa się nie Švyturio, lecz Švyturis. Litewskie miody, to nie odpowiednik naszych trójniaków, dwójniaków i półtoraków ( chociaż i podobne do nich są tam też produkowane ), ale przede wszystkim sławne mocne alkohole ( Suktinis 50%, Žalgiris 75% !!! ) pędzone z miodu. Znakomita też jest, pominięta litewska Starka oraz bardzo dobra brandy Alytus produkowana w tym mieście ( Olicie ) z wina importowanego z francuskich regionów Bordeaux i Cognac.
W tej samej części przewodnika „Uzdrowiska" uwzględnione zostały dwukrotnie, najpierw jako "Kurorty". Ale wśród, jak piszą autorzy, „najpopularniejszych na Litwie" pominięto rzeczywiście najpopularniejsze Druskienniki, uwzględniając tylko letnie w Połądze i Nerindze.
Zupełną bzdurą jest zdanie autorów, że na Litwie „Dla wielu przedstawicieli starszego pokolenia pierwszym językiem pozostał rosyjski". Jest to prawda tylko w odniesieniu do, czego nie podkreślono, mieszkających tam Rosjan i Białorusinów. W żadnym jednak przypadku nie Litwinów! Znam ich wielu, ze mną rozmawiają po rosyjsku, bo litewski znam w znikomym stopniu a oni przeważnie nie mówią po polsku, ale równocześnie między sobą tylko po litewsku.
Inne, podobnie nie do przyjęcia stwierdzenie, znalazłem w części przewodnika „Największe atrakcje Litwy". Pisząc, zresztą ciekawie i generalnie zgodnie z faktami, chociaż Litwin powiedziałby zapewne, że „dobranymi z polskiego punktu widzenia" o historii Wilna, autorzy mający zapewne znikomą wiedzę na temat tamtych czasów, pozwolili sobie na poinformowanie czytelników: „Pomimo represji ze strony caratu, Wilno ( w XIX w ) pozostawało centrum litewskiego życia kulturalnego i naukowego."
A prawda jest przecież taka, że wówczas w mieście nad Wilją i Wilenką żyła tylko nieliczna grupa rdzennych Litwinów i dopiero zaczynało rodzić się ich życie kulturalne oraz naukowe. Jeżeli natomiast chodzi dominację w kulturze i nauce, to była ona przecież niemal wyłącznie polska! Co zresztą potwierdzają sami autorzy wymieniając, obok Mickiewicza, kilku innych polskich pisarzy, poetów i jednego kompozytora. Chociaż pomijając naszych tamtejszych sławnych uczonych, że wspomnę tylko braci Śniadeckich. O tym, jakie miejsce zajmowali i odgrywali rolę w Wilnie Litwini także później, w latach międzywojennych XX wieku, najlepiej świadczy... polski Mały Rocznik Statystyczny z 1939 roku.
Wśród 209 tys. ówczesnych mieszkańców było, wg tabeli nr 33 – „Mieszkańcy według języka ojczystego": 128,6 tys. Polaków; 54,6 tys. Żydów; 7,4 tys. Rosjan; 1,7 tys. Białorusinów; 0,6 tys. Niemców; po 0,1 tys. Ukraińców i Rusinów. Litwinów, podobnie jak Ormian, Tatarów i innych nacji, w ogóle nie wyodrębniono w tej statystyce. Co znaczy, że uważających litewski za język macierzysty było poniżej 100. A takie grupy znalazły się w rubryce „Inny i nie podany" – ogółem 2 tys. Gdy dane te przypominam Litwinom, to nacjonaliści dostają szału. Ale takie były fakty.
Inną nieścisłością jest stwierdzenie, że w latach 90-tych XX „Zburzono pomniki bohaterów minionego ustroju...". Być może były i takie przypadki, ale generalnie demontowano je i przenoszono do magazynów. Wiele z nich trafiło później do Parku Grutas w pobliżu Druskiennik. Jeżeli chodzi o prezentację tego, co w Wilnie – podobnie zresztą w innych miastach nie tylko litewskich, ale także łotewskich i estońskich – warto zobaczyć, to napisana została ona ciekawie, w formie oprowadzania po mieście i jego zabytkach. Uwzględniono większość naprawdę ważnych.
Chociaż przecierałem oczy ze zdumienia i kilkakrotnie wracałem na przeczytane już strony aby upewnić się, że rzeczywiście pominięte zostały m.in. ... Uniwersytet i kościół św. Jana. Jedne z najważniejszych zabytków Wilna. Tak, pominięte! Bo po oprowadzeniu czytelnika – turysty po m.in. alei Gedymina, kościele św. Piotra i Pawła, Górze Trzykrzyskiej i jej okolicach, a następnie Pałacu Prezydenckiego, autor przeszedł od razu w Zaułki: Literacki i Bernardyński, do kościoła św. Michała Archanioła, klasztoru bernardynek i kościoła św. Anny oraz dalej. I w okolice Uniwersytetu już nie wrócił. Nawiasem mówiąc opisany kościół św. Kazimierza w czasach sowieckich rzeczywiście zamieniono na muzeum. Tylko nie Ateizmu, lecz Religii i Ateizmu. Zwiedzałem je wówczas. Umieszczając w nim ekspozycję muzealną nie naruszono, dzięki czemu ocalało, wspaniałego barokowego wnętrza, które obecnie ponownie służy celom sakralnym.
W „Informacjach praktycznych" dotyczących litewskiej stolicy znajduje się sporo wiadomości na temat dojazdu i komunikacji miejskiej, bardzo skąpe ( tylko 5 obiektów, wśród nich Dom Polski Polonez i 2 schroniska ) o możliwościach noclegowych, podobnie o gastronomii i rozrywce. W okolicach Wilna przedstawiono trzy, rzeczywiście warte zobaczenia miejsca i budowle. Gorzej jest z innymi regionami kraju. O Górze Krzyży koło Szawli ( porównywalnej z prawosławną Grabarką w Polsce, tylko nie ma na niej cerkwi, lecz stoi też maszt TV ) można przeczytać na 2 stronicowej wkładce.
Poza tym autorzy uwzględnili tylko Kowno, Troki, Neringę i Park Narodowy Mierzei Kurońskiej, Kłajpedę, Połągę i Druskienniki. Pominięto więc zupełnie nie tylko wspomniane już dwa parki narodowe i Kiernów z Listy UNESCO, ale również tak ciekawe, z licznymi zabytkami miasta jak np. Kiejdany, Kretyngę, Birżę, Rakiszki, Olitę, Szawle, czy nadniemeńskie uzdrowisko Birsztany. Przy czym w prezentacji uwzględnionych w przewodniku miast znalazłem rażące niekiedy braki i błędy. Np. w Kownie nie wspomniano o żadnym muzeum, jak gdyby ich tam w ogóle nie było. Nawet w „Informacjach praktycznych" o tym mieście.
W rubryce „Sztuka i rozrywka" są Teatry, Filharmonia, Kluby, Bilard, kręgle, Kino, Jazda konna, Baseny, Sporty wodne. Nawet Lodowisko i Klub golfowy – ale brak muzeów. A przecież spośród znajdujących się w Kownie międzynarodową sławę mają Narodowe Muzeum M.K. Čiurlonisa oraz Muzeum Diabłów. To drugie z kolekcją setek eksponatów o tej tematyce w dziełach sztuki, w postaci figurek i naczyń, kufli, fajek, ceramiki, szkła itp. zebranych przez Antanasa Žmuidzinavičiusa ( 1876–1966 ), rozbudowywaną po jego śmierci.
Natomiast w pierwszym z wymienionych muzeów znajduje się wielka kolekcja dzieł tego największego malarza ( i kompozytora, 1875 - 1911 ) litewskiego, związanego zresztą z Polską, bo mieszkał, uczył się i tworzył również w Warszawie. Inną, szalenie ciekawą, chociaż eksponowaną obecnie w tym muzeum tylko częściowo, jest kolekcja niezwykłych kompozycji przypominających pnie drzew, wykonywanych całymi latami i odkrytych dopiero po jej śmierci, przez Polkę, Elżbietę Paszkowską – Daugwieliene ( 1886–1959 ), wnuczkę powstańca styczniowego. Wynalezioną prze nią techniką naszywania „od spodu", na konstrukcję obciągniętą grubym płótnem lnianym, odpowiednio spreparowanych kawałków kory wierzb.
Stworzyła w ten sposób, będące rewelacją w skali światowej, cykle rzeźb i płaskorzeźb. „Powstanie roku 1863", m.in. „Żona powstańca" oraz blisko 3–metrowej wysokości „Powstańcy roku 1863'". Ponadto wstrząsający „Ucisk pańszczyźniany", m.in. „Pańszczyźniana szubienica", a także niedokończony cykl „Oświęcim". W połowie lat 60-tych oglądałem chyba wszystkie kilkanaście jej dzieł w dziale sztuki ludowej tego muzeum. Ostatnio zaledwie kilka eksponowanych, być może ze względu na nietrwałość materiałów z których zostały wykonane. Ale i tak warto je zobaczyć.
Podobnie jak odwiedzić i inne kowieńskie muzea: Muzyki Tradycyjnej, Medycyny i Farmacji w zabytkowej aptece, Komunikacji ( od czasów średniowiecza ), Sztuki M. Žilinskasa, Wojskowe, Zoologiczne i parę innych. Ale o nich nie ma w przewodniku nawet wzmianki, że istnieją. Nieścisłości i pominięć nie brak również w przypadku innych miejscowości, zresztą nie tylko litewskich. Kłajpeda nie powstała przecież jako „osada pod nazwą Memelburg", gdyż nazwę tę nadali zbudowanemu przez siebie w tym miejscu zamkowi Kawalerzy Mieczowi sądząc, że jest to ujście Niemna, po niemiecku Memel. A osada powstała koło niego.
W okolicach Druskiennik jako wart zobaczenia wymieniono Park Grutas w którym zgromadzone są pomniki, rzeźby i inne „dzieła" epoki sowieckiej. Ale zabrakło Liszkawy ( lit. Liškiava ) z pięknym rokokowym kościołem na nadniemeńskiej skarpie, który należał niegdyś do diecezji warszawskiej Kościoła katolickiego i zameczkiem z XIV w., do których można dopłynąć stateczkiem, dojechać rowerem bądź dojść pieszo, bo to tylko kilka kilometrów od tego uzdrowiska.
W Lipawie, stolicy Kurlandii – to już Łotwa – nie ma nawet wzmianki, że była ona polskim lennem. Można natomiast przeczytać, że zbudowana na przełomie XIX i XX w. nowa dzielnica Karosta z fortem obronnym, portem, cerkwią itp. przeszła w ręce Armii Czerwonej w ... 1909 roku. Brak planu tego miasta, chociaż jest ono trzecim w kraju pod względem wielkości, a uwzględniono plan maleńkiego Cēsis. Autorzy nie zauważyli także wielkiej atrakcji Lipawy: deptaka na Starym mieście, z pierwszą, i chyba jedyną w b. ZSRR, galerią gwiazd jazzu. Na kamiennych sześcianach znajdują się mosiężne tablice z odlewami obu dłoni słynnych muzyków.
Podobnie jak w przypadku Litwy, także i na Łotwie oraz w Estonii przewodnik uwzględnia, poza ich stolicami, tylko najważniejsze, zdaniem autorów, miejscowości i miejsca. W pierwszej z nich pominięto więc m.in. zabytkowy Dyneburg, nawiasem mówiąc największe w tym kraju skupisko rdzennej Polonii. A także jeszcze ciekawszą, byłą stolicę Kurlandii, kilkunastotysięczne miasto Kuldyga oraz muzeum i rezerwat Turaida. W Estonii piękne miasteczka Rōuge oraz Kasmu itd.
Skoncentrowałem się na pominięciach ważnych oraz ciekawych miejscowości i obiektów, gdyż potwierdza to tylko, że każdy z tych krajów zasługuje na odrębny przewodnik. Wytknąłem także – wskazane przykładowo – znalezione błędy i nieścisłości wymagające, moim zdaniem, poprawienia w następnym wydaniu. Przewodnik ten zawiera bowiem mnóstwo ciekawych i rzetelnych informacji, planów i mapek oraz zdjęć zachęcających do poznawania zarówno sąsiadującej z nami Litwy, jak i nieco odleglejszych Łotwy i Estonii. Wzbogacają go również informacje monotematyczne, niekiedy ciekawostkowe, włamane w tekst w ramkach na kolorowym tle. Zarówno obszerne, dwustronicowe – obok wspomnianej już „Góry Krzyży" także „Bałtyckie złoto", oczywiście o bursztynie – jak i krótsze.
M.in. „Adam Mickiewicz w Wilnie" ( chociaż szkoda, że nie również w Kownie ); „Funikuler" ( O szynowych kolejkach górskich w miastach b. Imperium Rosyjskiego, m.in. w Kownie, niestety z błędami. Najdłuższy, o ile dobrze go pamiętam, jest na górę Mtacminda w Tbilisi. Natomiast łączący w Kijowie plac Pocztowy na Podole z górną częścią parku na Wołodymyrśkoj Hirce i placem Michajłowskim, zajmuje dopiero drugie miejsce ); „Karaimowie" ( Ciekawie o tej grupie etnicznej, chociaż z informacją: „W językach arabskich i w hebrajskim słowo kara oznacza „czytać". Ale bez dodania, że w tureckich, a karaimski jest jednym z nich, znaczy „czarny" ); „Legenda o powstaniu Mierzei Kurońskiej"; „Czarnogłowi" ( O elitarnym bractwie nieżonatych mieszkańców Tallina w XIV – XIX w. ).
Na końcu tego przewodnika znajdują się słowniczki z mini rozmówkami: polsko – litewski, polsko – łotewski i polsko – estoński. A także bardzo skąpy ( nie uwzględnia np. nawet najważniejszych zabytków i obiektów w opisywanych miastach ) Indeks.

Cezary Rudziński
Zdjęcia miejsc, o których nie można przeczytać w tym przewodniku, autor.
Kolejno: Wilno – Fragment zespołu Uniwersytetu, Wilno – ul. Zamkowa ( Piles ) i kościół św. Jana, Wilno – Fragment zespołu Uniwersytetu i dzwonnica kościoła św. Jana, Kowno – Rzeźby Elżbiety Paszkowskiej w muzeum M.K.Čiurlionisa, Liszkawa – kościół, Kiejdany – stare kamieniczki w rynku, Kretynga – klasztor, Lipawa – Aleja Sławy.

LITWA, ŁOTWA I ESTONIA. NADBAŁTYCKIM SZLAKIEM. Autorzy: Joanna Felicja Bilska, Michał Lubina, Agnieszka Apasasewicz, Antoni Trzmiel. Wydawnictwo Bezdroża, wyd. I, Kraków 2011, str. 235, cena 26,90 zł.{jumi [*6]}

Dodatkowe informacje

  • Wydawca: Bezdroża
  • Język: polski
  • Gatunek: przewodnik
  • ISBN: 9788376611327
  • Recenzent: Cezary Rudziński
  • Data recenzji: 2011_08_14
  • Ocena recenzji: 4

a