sobota, maj 04, 2024
Follow Us
poniedziałek, 28 marzec 2011 19:17

Akta Rajmara - 4 metry 75 centymetrów (7) Wyróżniony

Napisane przez Łukasz Chmielewski
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Dyrektorka zna tajemnicę Anity? Ktoś jeszcze? Czy to był powód śmierci? I co z tym mają wspólnego croissanty? Jedno jest pewne - Rajmar to sprawdzi.

 

Dyrektorka szkoły tańca wyrosła przed Rajmarem dość niespodziewanie. Mężczyzna skinął głową na powitanie.

- Wszystkim nam zależy na wyjaśnieniu tej sprawy.

- Jak najbardziej...

W gabinecie czekała na nich kawa i świeże croissanty z czekoladą. Podstarzała diwa nie mogła się spodziewać wizyty Rajmara. Nie wyglądała też na lubiącą sobie podjeść. Raczej trzymała reżim żywieniowy. Tym bardziej zaskakujący był ten posiłek. Rogaliki smakowały wyśmienicie. Kawa z ekspresu ciśnieniowego ze spienionym mlekiem też jest zawsze dobra. Rajmar łapczywie patrzył na croissanty, ale wstydził się sięgnąć po trzeciego.

- Niech się pan częstuje. Rodzice jednej z naszych uczennic mają cukiernię i czasem robią mi taki prezent...

Rajmar zdołał wydusić z siebie pomruk przechodzący w pisk. Kobieta nie powinna jednak mieć problemów z oceną sytuacji. Detektyw był w siódmym niebie. Popijając 6 rogalika, obiecał sobie, że nie da się podejść żarciem. Nawet jeśli jest tak smaczne jak to.

- Genialne te rogaliki. Kawa też. Chyba zapiszę się tu na jakiś kurs tańca...

- Mamy zajęcia dla... dla starszej młodzieży.

Kąciki ust kobiety uniosły się lekko do góry. Przed 25 latami Stawińska musiała wyglądać faktycznie dość efektownie, gdyż ślady dawnej świetności ciągle można było w niej dostrzec. Podobno proces replikacji komórek można przyrównać do przegrywania taśmy VHS. Każda kolejna kopia jest gorsza, ma więcej różnych brudów i zniekształceń obrazu, aż w końcu obraz staje się nieczytelny i zanika. Tak samo jest z komórkami. Kolejne generacje degenerują się coraz bardziej, tracąc cechy wyjściowe aż do zaniku zdolności powielania. Na widok zepsutego obrazu twarz człowieka wygina grymas odrazy. Niektórzy odwracają głowę. Inni zamykają nawet oczy. Nikt nie chce patrzyć na starość, nawet jeśli jest zniekształconym odbiciem piękna.  

- Parę tygodni temu Anita upadła na próbie. Pękła jej łękotka.

- To poważne?

- Nie wiem, jak poważne to było. Z doświadczenia wiem jednak, że z pozoru błahe urazy mogą okazać się tragiczne w skutkach. Zwłaszcza jeśli zostaną zlekceważone...

- I tak było z ta łękotką?

- Nie wiem, ale uraz kolana dla tancerza może oznaczać koniec kariery...

- A skąd pani wie o tej kontuzji?

- O proszę pana, my tu w szkole jesteśmy jak jedna rodzina. Wiem, co dzieje się u moich dziewczyn. Mnie także zależy, żeby odnosiły sukcesy...

- Ale badał ją jakiś lekarz w szkole?

- Przez parę dni nie ćwiczyła, bo narzekała na ból. Mówiła, że to po upadku na treningu...

Dyrektorka nie wiedziała, jak doszło do kontuzji. Trop był jednak wyraźny i trzeba było pójść jego śladem. Trudno było jednak Rajmarowi wyobrazić sobie, żeby rozwalone kolano mogło pchnąć dziewczynę do samobójstwa. Nie mógł jednak skreślić tej hipotezy. To nie była jego pierwsza sprawa. W tym zawodzie nauczył się przede wszystkim, że nawet najbardziej absurdalne sytuacje mogą okazać się prawdziwe. 

***

Korytarz w szkole tańca dla młodzieży fałszuje obraz rzeczywistości. Większość stanowią młode i atrakcyjne dziewczyny. Przypomina to amerykański serial pełen chudych i pięknych aktorek. Takie filmy kręci się przecież dla społeczeństwa grubasów. Im wystarcza oglądanie pięknych i zgrabnych. Sami tacy nie muszą być. Cudze życie na ekranie telewizora zastępuje własne. Rajmar nie śledził jednak gibkich ruchów dziewcząt. Wypatrywał drobnego blondyna. Dostrzegł go przy schodach w grupie znajomych. 

- Przepraszam, nie wiesz, gdzie tu jest męski kibel? Chodzę tu już parę minut w kółko i nie mogę znaleźć...

- Po schodach w dół i zaraz po prawej...

- Dziękuję. Ratujesz mi życie...

Ostatnie słowa rozbawiły dziewczyny stojące razem z Kamilem. Rajmar puścił do nich oko. Przez chwilę pomyślał, że żałuje, że nie jest 20 lat młodszy. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nie ma jeszcze czego żałować. Nie był przecież starcem. Ciągle czuł się na tyle młodo, żeby z odrazą myśleć o takim podejściu do życia. Męski kibel nie wyglądał jak najczęściej uczęszczane miejsce w budynku. Czyściutki, nowiutki, prawie nieużywany. Po 10 minutach, które spędził na myciu rąk i ich suszeniu na przemian w urządzeniu dmuchającym zimnym powietrzem i drugim, wydzielającym bawełniany ręcznik, doszedł do wniosku, że chyba przecenił bystrość Kamila. Z drugiej strony, być może chłopak miał nadzieję, że detektyw go nie zapamiętał, że to pytanie to był przypadek. Mógł też mieć jakieś zajęcia. W końcu byli w szkole.

- Pan na mnie czeka?

- Bystry jesteś.

- Ale ja już wszystko powiedziałem... Nic więcej nie wiem... 

- Wiesz coś może o kontuzji Anity?

- A tak, no rozwaliła sobie kolano jakiś czas temu...

- Jak to się stało?

- Bartek ją upuścił i upadła właśnie na kolano.

- Bartek?

- Tak, na próbie podczas układu. Bartek to jej chłopak...

Rajmarowi aż błysnęły oczy. Informacja brzmiała wręcz sensacyjnie. Entuzjazm detektywa szybko jednak wygasł. Nawet jeśli dziewczyna nabawiła się kontuzji po upadku i obwiniała o to Bartka, to przecież to nie jest żaden motyw, żaden dowód wskazujący na związek chłopaka ze śmiercią Anity. To go raczej oczyszczało. Kamil nie potrafił też wytłumaczyć, skąd o tym wie. Stwierdzenie „wszyscy to wiedzą” oznacza tylko jedno – plotkę. A plotka może mieć na celu odwrócenie uwagi i skierowanie podejrzenia na kogoś innego. Kto miałby w tym interes? Dyrektorka? Nie jest nawet podejrzana i trudno, żeby była. Co najwyżej może bronić dobrego imienia szkoły. Strata zdolnej uczennicy jest niczym w porównaniu do pojawienia się złej reputacji, do mówienia o szkole w kontekście zbrodni. Może na tym ucierpieć interes. Kto chciałby posłać swoje dziecko do szkoły, w której mordują? Plotkę mógł rozpuścić też Fifa. Ciągle pulsująca bólem skroń nie pozwalała Rajmarowi zapomnieć, że to właśnie on jest głównym podejrzanym. Bartek? Ta możliwość wydawała się niedorzeczna, ale jeśli miał coś wspólnego ze śmiercią Anity, to podobnie jak diler na takiej plotce mógł zyskać najwięcej. Przepytywani przez policję świadkowie będą przecież mówić, że dziewczyna miała kontuzję, że może to mieć coś wspólnego z jej śmiercią, bo szykowała się prestiżowego konkursu, w którym była faworytką... Ktoś doda jeszcze od siebie, że słyszał, że się przejmowała urazem, co pewnie jest zgodne z prawdą, i hipoteza śledcza gotowa. A po trzech miesiącach można zamknąć dochodzenie z braku innych dowodów. Dzięki takiemu mechanizmowi czasem nie trzeba się nawet ruszać zza biurka. Wielu to sobie niestety ceni. 

- Dzień dobry. Tu detektyw Artur Rajmar. Czy mogę zająć chwilę?

- Tak, słucham.

- Chciałem się zapytać o kontuzję kolana Anity. Podobno miała pękniętą łękotkę. Wie pani coś o tym?

- Może pan do mnie przyjedzie?

 

a