środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
wtorek, 28 czerwiec 2011 21:03

Akta Rajmara - 4 metry 75 centymetrów (9) Wyróżniony

Napisane przez Łukasz Chmielewski
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Co wie matka zabitej tancerki? Jakie tajemnice skrywa raport z sekcji zwłok dziewczyny? Czy detektyw jest krok bliżej od poznania prawdy, czy może drepcze w miejscu? 

 

Sześć kilometrów na godzinę to średnia prędkość pieszego. Rowerkiem w stricte rekreacyjnym tempie ten dystans można pokonać spokojnie w 20 minut. Samochodem w mieście taką drogę jedzie się od kilku minut do ponad godziny. Szybkość przejazdu zależy od ilości świateł, ich koloru i natężenie ruchu – to wiedzą wszyscy kierowcy. Nie daj Bóg, żeby trafiła się jakaś stłuczka. W mieście także deszcz jest hamulcem. Zupełnie jakby woda blokowała pedał gazu. Od 15 minut Rajmar nie ruszył z miejsca. Oczywiście jak tylko wyszedł od klientki zaczęło kropić. Nawet bez tego wydostanie się o tej porze ze Śródmieścia nie jest najprostszą rzeczą. Detektyw miał dodatkowo pecha. Próba dynamicznego wyprzedzania przez właściciela rdzawego, 15-letniego Polo na blachach z północno-wschodniej Polski zakończyła się na cofającej dostawczej półciężarówce, na której namalowano owoce i napisy „pyszne” i „smakowita przerwa”. W takiej sytuacji są trzy wyjścia. Można spokojnie czekać, można też sprawdzać wytrzymałość klaksonu. Wreszcie można spróbować zaparkować samochód i iść dalej pieszo. Rajmar wybrał trzecie rozwiązanie. W deszczu nie czuć tak spalin, powietrze też jest czystsze. Wystarczy trochę samozaparcia i parasol, który nie połamie się przy pierwszym podmuchu wiatru. Rajmar miał jedno i drugie. Po 10 minutach marszu postanowił jednak podjechać tramwajem.

- Bilety do kontroli proszę.

-...

- Proszę pana, poproszę o bilet do kontroli.

Tramwaj dojedzie na przystanek za nie więcej niż 15 sekund. Po 5 sekundach od zatrzymania otworzą się drzwi. Żeby do nich dotrzeć potrzeba kolejnych 20 sekund. Tyle Rajmar mógł udawać głupka.

- Panie, nie udawaj pan głuchego. Bilety do kontroli proszę!

- What?

- Ticket please…

Jowialny uśmiech. Szukanie portfela w zewnętrznych kieszeniach płaszcza. Krok do przodu. Szukanie w wewnętrznej kieszeni. Udane zakłopotanie. Garść rachunków przekładana z ręki do ręki. Kolejny uśmiech. Drobny wstrząs na torach wykorzystany do zrobienia dwóch kroków. Dzwonek. Łoskot otwieranych drzwi. Rajmar perfekcyjny wykonał każdy element tej pantomimy. Kanar nie zdążył otworzyć ust. Biegnąc wzdłuż tramwaju, detektyw widział zdezorientowaną twarz kontrolera biletów. Natomiast jego nieogoloną twarz rozpromieniał uśmiech zadowolenia. Drobne grzeszki nie są złe. Nie zaburzają ontologicznej równowagi, nie otwierają wrót piekieł, ani żadnych portali do świata demonów. Nic się nie dzieje. Czasem dają trochę frajdy. Hindusi wierzą, że karma wraca. Dobre i złe uczynki, jak odbite, trafiają z powrotem do tego, kto je zrobił. Żadne odkrycie. Każdy przecież wie, że jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Rajmar miał nadzieję, że Bóg przymknie oko i nie detektyw nie wpadnie pod samochód, przebiegając na czerwonym świetle, żeby uniemożliwić ewentualny pościg kanarowi. Tym razem Bóg był litościwy.

- Na pewno nie chcesz spać u mnie?

- Nie musisz. I tak bym ci dał te wyniki...

- Nie denerwuj mnie...

- Dam sobie radę. Przynajmniej na razie. Dzięki.

- Jak wolisz... Co o tym sądzisz?

- Tylko rzuciłem okiem. Idź do młodego...

- On się do niczego nie nadaje...

- Co chcesz usłyszeć? Prawie promil we krwi, obecność amfty i THC. Pewnie większość dzieciaków, wracając z imprezy, ma więcej tego gówna w sobie. Nic jej nie zginęło. Wypadek? Samobójstwo? Cholera wie. Żeby mówić o morderstwie, potrzeba motywu. Tu go nie ma...

- A co jest?

Mamy wpis z portalu społecznościowego sugerujący samobójstwo. Jak młody nie znajdzie nic lepszego, to chyba nie muszę ci mówić, jak zakończy się ta sprawa...

- Zginął jej telefon. Nie ma go w domu. Nie ma go też przy denatce.

- Może się wyładował?

- Może...

- Sprawdzę ci ten telefon. Daj numer karty SIM i IMEI aparatu. Resztę masz w teczce. Coś jeszcze?

- Mam drugie klucze do mieszkania. Kiedyś chciałem dać jednej kobiecie, ale nie wyszło. Może przynajmniej się umyjesz u mnie?

- Nieco pedalsko to zabrzmiało...

Rajmar bez słowa rzucił na stół klucze. Wilk był ciągle w zaczepnym nastroju. Nie było sensu z nim dłużej gadać. Co prawda detektyw mógł wziąć go na wódkę, ale to mogło się skończyć rękoczynami. Czasem trzeba upaść, by móc wstać. Ten truizm świetnie sprawdzał się w życiu Rajmara. Dlatego też detektyw zostawił policjanta sam na sam z jego problemami. Niech upada. Bez tego przecież nie można wstać.

 

***

W „Luksusowej” zmienili menu. Nie było już budyniu z konfiturą, pojawił się sorbet. Zamiast pyz z mięsem zaczęto podawać cielęce cepeliny. Krem z pomidorów zastąpił pomidorową, a zupa cytrynowa z kurczakiem rosół. Rajmar z zakłopotaniem czytał kartę dań.

- Zmartwię cię, ale mnie nie zamienili na jakąś osiemnastkę...

- Dzięki Bogu...

- Zjesz coś, czy tylko ćwiartkę z cytryną ci przynieść?

- A coś z tego czegoś nadaje się do jedzenia?

- Mamy nowego menadżera. On na to mówi apdejt menu. Przyniosę ci coś...

Beata dobrze wybrała. Krem z pieczarek był aksamitnie śmietanowy i aromatyczny. Trzeba przyznać, że lepszy od pieczarkowej. Kotlet słoneczny, czyli filet z piersi kurczaka w delikatnej panierce jajecznej z zasmażanymi ziemniakami i marchewką z pomarańczą także wypadł świetnie. Również był lepszy od swojej wcześniejszej wersji. Niestety ceny również zaktualizowano. O prawie 20%.

- A wódki mi nie dasz?

- Dam. Zapij się...

- Nie dramatyzuj. To na trawienie. Przecież wiesz, że lubię alkohol i nie mam z tym problemu...

Beata wygięła w geście dezaprobaty jadowicie czerwone usta. Nadużywała szminki w krzykliwych kolorach. Rajmar skupił się jednak na jej ciągle dobrze wyglądającym tyłku, który dość mocno obciskała czarna spódnica. Odprowadzając ją wzrokiem, kolejny raz zastanawiał się, czy kobieta nosi stringi, czy raczej nie zakłada bielizny. Obiecał sobie, że to kiedyś zweryfikuje. Obrazy, jakie chwile później podsunęła mu wyobraźnia, paradoksalnie przypomniały mu o sprawie. Faktycznie Wilk mógł mieć rację. Sekcja zwłok nie wykazała nic, o co można by się zaczepić. Żadnych obrażeń, ran, śladów duszenia czy zastrzyków. Toksykologia w normie, jeśli nie liczyć alkoholu i narkotyków, ale ich stężenie nie budziło podejrzeń. Rajmar zatrzymał się na wspomnianej przez Wilka poszlace mającej świadczyć o samobójstwie. Paulina miała profil na portalu społecznościowym. Załączony zrzut ekranu wyraźnie pokazywał wpis o treści: „Nie mam poco zyć. to po co mamżyc? to koniec.” Dobrą chwilę zajęło Rajamrowi rozszyfrowanie błędów, jakie dziewczyna zrobiła w swoim wpisie. Dość ostentacyjnym w wymowie – trzeba przyznać. Mimo wszystko jednak to za mało, żeby kategorycznie przesądzić o samobójstwie. Tym bardziej, że nie ma motywu. Rajmar wpatrywał się w wydruk. Przy wpisie dostrzegł małą ikonkę. Swoim wyglądem przypominała telefon. Obok wyraźnie napisano: „niedziela, 01:42 przez: iPhone”. Detektyw pospiesznie wyszperał raport z autopsji. Wg niego Paulina zginęła między 22 a 24, w sobotę. Prawie 2 godziny przed zamieszczeniem wpisu! Patolog może się mylić, ale tu zwłoki odnaleziono szybko. Nie leżały ani w upale, ani na mrozie, co mogłoby przyspieszyć lub zahamować zmiany pośmiertne. No i przede wszystkim nie ma telefonu, z którego zrobiono wpis! Rajmar szybko przechylił kieliszek wódki. Wiedział, że nie ma się co przedwcześnie entuzjazmować. Czuł jednak, że śledztwo nabierze teraz tempa. 

a