Bardziej rzetelnie oceniana w Słowacji i na Węgrzech, w skład których wchodziła ona aż do 1918 roku. Tymczasem dotyczące go fakty są w większości dobrze znane i udokumentowane dosłownie od urodzin aż do śmierci.
Rodzinna Terchová dzisiaj
Zachowała się bowiem zarówno jego oryginalna metryka, jak i akta procesu w wyniku którego został stracony. Podczas podróży dziennikarskiej na Słowację zorganizowanej przez Słowackie Centrum Turystki w Warszawie zboczyliśmy trochę z drogi aby ponadprogramowo wpaść do rodzinnej wsi Juraja Jánošika i wspiąć się pod jego wielki pomnik zespawany z nierdzewnej stalowej blachy, ustawiony na skale. Terchová, po polsku Tierchowa, leży w pobliżu miasta Żylina na zboczach Wzgórz Kysuckich – Kysuckej vrchoviny i pasma górskiego Mala Fatra.
Jest to przepiękna okolica, chętnie odwiedzana przez turystów i urlopowiczów, gdyż są tu znakomite warunki do aktywnego (pasywnego również) wypoczynku zarówno od wiosny do później jesieni jak i w zimie. Poza dosyć gęsto zabudowanym centrum, wieś ta składa się z wielu zagród rozrzuconych na przestrzeni kilku kilometrów. Pierwsze pisane wzmianki o Terchovej pochodzą z XVI wieku i związane są z ówczesną kolonizacją wołoską. Karpaccy pasterze z Wołoszczyzny i Rusi wędrowali wówczas na zachód ze swoimi stadami przez doliny i przełęcze osiedlając się tam gdzie znajdowali dogodne warunki.
Wieś rozwijała się początkowo powoli. Wiadomo, że w roku 1598 liczyła tylko 19 domów. Ale już na przełomie XVII i XVII w. stała się całkiem sporą osadą. Był to okres niespokojny w tamtych stronach, spowodowany rosnącymi obciążeniami pańszczyźnianymi. Część górali – rolników i pasterzy uciekała przed nimi w góry, tworząc zbójnickie szajki. Jedną z nich dowodził, chociaż krótko, Janosik. Urodził się w Terchovej, w zagrodzie „u Jánošov" pod szczytem Pupov, w styczniu 1688 roku. Najprawdopodobniej, chociaż podawane są i inne daty, 25 stycznia.
Od metryki do wyroku śmierci
Pewne jest natomiast, bo zachowała się jego metryka, że ochrzczono go w miejscowym kościele 16 maja tegoż roku. Początkowo nic nie zapowiadało jego przyszłej zbójnickiej sławy. Co prawda w polskich źródłach znalazłem informację, że w młodości uczestniczył on w antyhabsburskim powstaniu na ziemiach węgierskich (a ściślej słowackich nazywanych północnowęgierskimi), ale w materiałach słowackich natrafiłem jedynie na informację, że służył jako żołnierz w wojskach cesarskich – załodze zamku w Bytčy. Jako strażnik zamkowego więzienia poznał przetrzymywanego w nim Tomáša Uhorčika, herszta zbójeckiej bandy.
{gallery}14475{/gallery}
Pomógł mu uciec jesienią 1711 roku i sam przystąpił do tej bandy. Gdy odszedł z niej herszt, Janosik go zastąpił. Działał ze swoimi kompanami na ówczesnym pograniczu polsko-węgierskim. Napadał i grabił - przede wszystkim dla siebie i swoich ludzi - kupców, księży, pocztylionów i osoby zamożne. Chociaż różne zrabowane przedmioty darowywał również dziewczętom z okolicznych wsi. Rzekome „rozdawanie tego co zrabował biednym i potrzebującym" to tylko mit. Dzielił się natomiast prawdopodobnie „uzyskami" z miejscowymi urzędnikami.
Tym tłumaczona jest ich pomoc z jaką spotykał się, gdy był w tarapatach. Zapewnili mu m.in. alibi, gdy pierwszy raz trafił do lochu. Przebrała się jednak miarka i zbójecka działalność Janosika skończyła się po nieco ponad dwóch latach. Został złapany w domu dawnego szefa i kompana Uhorčika we wsi Klenovci i postawiony przed sądem. Istnieje kilka wersji, że aresztowanie Janosika było rezultatem zdrady bądź jednej z kochanek, bądź samego gospodarza domu w Klenovci. Po krótkim procesie, którego akta, jak już wspomniałem, zachowały się, 17 marca 1713 roku zapadł wyjątkowo surowy wyrok.
Ekspozycja muzeum w Żylinie
Sąd nad Jurajem Janošikiem odbył się na średniowiecznym zamku w Svátym Mikulašu (obecnie Liptovský Mikuláš) gdzie zbójnik został osadzony, skazany i stracony. Śmierć zgodnie z decyzją sędziów nastąpiła przez powieszenie na haku wbitym pod lewe żebra skazańca. Jego konanie trwało więc długo i było torturą mająca odstraszyć innych. Formalnie skazany został za zabójstwo proboszcza z Demanicy, do czego oskarżony zresztą nie przyznał się, wskazując innego zabójcę. Wkrótce po kaźni Janosika rozpoczęły powstawać legendy na temat jego czynów i śmierci. Niekiedy fantastyczne. Ale to już inny temat.
W Terchowej główną pamiątką po wątpliwej sławy krajanie jest wspomniany już jego pomnik. Zresztą na Słowacji jeszcze do niedawna – obecnie zmienia się to – Juraj Jánošik uważany był za bohatera narodowego, prowadzącego słuszną walkę z niesprawiedliwościami społecznymi. Znalazło to odzwierciedlenie również w literaturze i sztuce. Pomnik, pięknie usytuowany na obrzeżu wsi, stoi nad popularną trasą turystyczną. Zapowiada go jego imię, nazwisko i lata życia umieszczone dużej kamiennej listwie przy drodze u podnóża skały z pomnikiem. Spod lśniącego – metal, z którego został wykonany, jest wypolerowany – pomnika roztaczają się piękne widoki na wieś oraz góry i okolice.
Corocznie od 1963 roku w pierwszy weekend sierpnia odbywają się tu święto folkloru „Jánošikove dni". Natomiast w pobliskiej Żylinie, w tamtejszym Muzeum Poważa (czyli terenów nad rzeką Wag, Považské muzeum) od 2008 roku oglądać można stałą ekspozycję „Jánošik a Terchova", poświęconą sławnemu zbójnikowi. Prezentuje ona Terchową i jej historię w dokumentach i fotografiach, m.in. ciekawych drewnianych domów z okresu międzywojennego. Interesująco, przy pomocy również dzieł sztuki i twórczości ludowej – obrazów, także na szkle, grafiki, rzeźb, malowanej ceramiki - przedstawiono życie Janosika i jego tradycje, a ponadto etnografię regionu: architekturę ludową, pasterskie szałasy, wyroby tekstylne, odzież, hafty czy sprzęty gospodarstwa domowego.
{jumi [*6]}