piątek, maj 10, 2024
Follow Us
niedziela, 21 sierpień 2011 01:23

Maroko - brama Afryki Wyróżniony

Napisane przez Dorota Kaczyńska i Arkadiusz Bińczyk
Oceń ten artykuł
(6 głosów)
Chwila na odpoczynek w pustynnej oazie. Chwila na odpoczynek w pustynnej oazie. fot.: AB

Maroko to kraj przeciwieństw — klimat zimny miesza się z gorącym, pustynia zlewa z oceanem, a średniowieczna kultura i przesądy przenikają nowoczesny tryb życia. Państwo to nazywane jest bramą wjazdową do Afryki.

{jumi [*4]}Na północy niemalże graniczy z Hiszpanią — dzieli je od Europy tylko 14 kilometrów wód Cieśniny Gibraltarskiej. Tymczasem południowe granice Maroka giną w piaskach Sahary. Jest to jednocześnie jeden z najbardziej górzystych krajów w Afryce. Znajdziemy więc tu przeróżne krajobrazy, od urokliwych, piaszczystych i kamienistych plaż nad oceanem czy morzem, przez wydmy, skaliste góry, gdzieniegdzie przeorane wąwozami nierzadko wyschniętych rzek po stepy i pustynie. Zimą, w górach Atlasu Wysokiego temperatura spada do -10°C a wsie pozostają przykryte śniegiem przez kilka miesięcy. Tymczasem latem na pustyni temperatura przekracza nawet 50°C.

Maroko, obok Tunezji, uwazane jest za najbardziej liberalne państwo w świecie muzułmańskim — respektuje różnice kulturowe, a kobiety mają w tym kraju coraz wyższą pozycję. Punkt zwrotny nastąpił podczas otwarcia szkoły w Tangerze w pierwszej połowie ubiegłego wieku, podczas którego najstarsza córka króla Mohammeda V pojawiła się publicznie bez zasłony. Konstytucja z 1972 r. przyznała kobietom prawo głosu a podczas wyborów w 1993 r., po raz pierwszy do parlamentu weszły dwie kobiety. W efekcie dziś na ulicach marokańskich miast spotkamy zarówno kobiety zakrywające nie tylko twarz a nawet jedno oko, jak i nowocześnie ubrane Marokanki, których stroje w niczym nie odbiegają od europejskich trendów mody.

Jeśli Bóg zechce

Współcześni Marokańczycy są potomkami Berberów — pradawnych mieszkańców tych ziem, oraz przybyłych później Arabów, Żydów i czarnego ludu Harratinów. Aż 40 proc. ludności wciąż nie posługuje się urzędowym językiem w tym państwie — czyli marokańskim arabskim — mieszkańcy licznych wsi używają ok. 1 tys. dialektów berberyjskich. Turyści mogą jednak doskonale porozumieć się po francusku. Angielski zna raczej młodsze pokolenie choć w hotelach czy na targach można się porozumieć po angielsku. Marokańczycy są otwarci na języki obce. Nie uczą się ich jednak w szkołach ale powtarzają wszystko co usłyszą od zagranicznych turystów. Polska? — Zaczepiają nas na ulicy — Polska — odpowiadamy. Dzień dobry! — wykrzykują. Jak się masz...? Doda Elektroda!

Jednak nie należy zapominać, że nieodłączną częścią życia Marokańczyków jest islam. Najważniejsze zaś wydarzenie to Święto Barana — Id el Kebir, które ma uczcić ofiarę, jaką Abraham złożył Bogu. Cała rodzina kupuje barana i 40 dni po zakończeniu Ramadanu zabija zwierzę. Ramadan to dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego, w którym Mahometowi został objawiony Koran. W okresie Ramadanu każdego muzułmanina od 10 roku życia, z wyjątkiem osób chorych, ciężarnych kobiet oraz podróżnych, obowiązuje od wschodu do zachodu słońca wstrzymanie się od jedzenia i picia. Muzułmanie robią się wtedy nieco drażliwi i ponurzy w ciągu dnia, dlatego na zwiedzanie Maroka lepiej nie wybierać tej pory roku. Islam zabrania też picia alkoholu i nie znajdziemy go w menu wielu tańszych restauracji a nawet w sklepach spożywczych. Można go kupić tylko w supermarketach lub licencjonowanych punktach sprzedaży w dużych miastach oraz w restauracjach lepszych hoteli.

Jak wszyscy mieszkańcy tego obszaru, Marokańczycy potrafią pięknie opowiadać, kochają też długie rozmowy. Pewnych kwestii nie należy jednak poruszać. Tematy tabu to islam i Prorok, Izrael i Palestyna, sprawa Sahary Zachodniej oraz... seks. Najpopularniejsze natomiast powiedzenie w Maroku – inszallah – oznacza „jeśli Bóg zechce". Co to oznacza? — Allach panuje nad wszystkim, dlatego lepiej usiąść i poczekać na spełnienie jego woli niż działać samemu...

Za ile?

Pytamy na suku czyli lokalnym targu w Agadirze — pierwszym punkcie naszej wyprawy. Sprzedawca uśmiechnięty wyciąga kartkę papieru i pisze, jednocześnie mówiąc po angielsku — Kosztuje 600 dirham ale dziś mam specjalną promocję tylko dla was i sprzedam wam go za 400 dirhamów. Za drogo — odpowiadamy, pamiętając, że targowanie się jest uznane za dobry obyczaj. — Jak to za drogo — sprzedawca udaje zdziwienie — nigdzie taniej tak pięknej, srebrnej ozdoby nie kupicie — zapewnia patrząc nam głęboko w oczy. Co wygra tę psychologiczną bitwę? Muzułmański marketing czy polska improwizacja? Wychodzimy, wracamy, zmieniamy zdanie.... Ostatecznie po 20 minutach odchodzimy z dłonią Fatimy — srebrnym breloczkiem, mającym chronić przed "złym okiem" Kosztował nas 150 dirhamów. Sprzedawca też jest zadowolony bo i tak kilkakrotnie zarobił na tej transakcji. Ci zaś, co boją się targować mogą szukać pamiątek w supermarketach gdzie ceny na szczęście są stałe.

Marokańczycy próbują zresztą zarobić na wszystkim. Zanim pstrykniemy zdjęcie np. słynnym kozom pasącym się na drzewie arganiowym, czy też wielbłądom w kolorowej uprzęży, odpoczywającym przy drodze, sprawdźmy najpierw czy mamy w kieszeni kilka dirhamów bo z pewnością ich właściciel zażąda od nas pieniędzy za to swoiste exposé...

Sam Agadir został założone w XV wieku przez Portugalczyków. Zostało doszczętnie zniszczone w 1960 r. przez trzęsienie ziemi. Odbudowano je w nowoczesnym stylu, pełne butików, bazarów, restauracji, kawiarni i nocnych klubów. Pozostałością po starym mieście jest jedynie kasba, czyli forteca położona na północ od portu Agadir. Można z niej podziwiać piękną panoramę miasta.

Klejnot Południa

Z nadmorskiego Agadiru jedziemy do wprost do Marrakeszu. nazywanego też Czerwonym Miastem, gdyż tam wszystkie budynki oraz mury posiadają wypłowiały odcień czerwieni. Najlepiej podziwiać miasto z wysokiego budynku o wschodzie lub zachodzie słońca — wówczas mury zdają się płonąć. Najbardziej znane miejsce, przyciągające turystów z całego świata to czarodziejski plac czyli Djemaa El Fna. Rano słynny plac ten jest targowiskiem, zaś wieczorem staje się średniowiecznym widowiskiem — zaklinacze węży, kuglarze, wróżki, dentyści, aktorzy, muzycy, akrobaci, połykacze ognia — jednym słowem artystyczny i kulturowy ratatuj choć wiele ulicznych przedstawień z artyzmem nie ma nic wspólnego. Z pewnością jednak na Djemaa El Fna następuje asymilacja ludzi różnych wyznań, ras i narodowości. Przyglądając się mniej lub bardziej udanym występom, warto pamiętać o dirhamach, gdyż "artyści" szybko dostrzegają w tłumie nowego widza, cudzoziemca i wyciągają do niego otwartą dłoń... Djemaa El Fna to też przedsionek suków rozciągniętych wzdłuż licznych, wąskich i krętych uliczek, po których oprócz pieszych jeździ mnóstwo motocyklistów, rowerzystów oraz wozów ciągniętych przez osły. Pełno tu barwnych towarów i aromatycznych przypraw.

Nad miastem wznosi się dwunastowieczny minaret Kutubija — symbol Marrakeszu i jeden ze wspanialszych minaretów świata muzłmańskiego. Przez stulecia na placu przed meczetem odbywał kutub czyli się targ książek, czemu właśnie zawdzięcza nazwę.

Warto też odwiedzić pałac El Bahia o bogatej architekturze pałacowej, która przez architektów uważana jest za szczyt kiczu. Budynek ten, składający się z wielu pomieszczeń, dziedzińców i riadów powstał w XIX wielu i był niegdyś siedzibą Wielkiego Wezyra. Dziś w jego murach są witane ważne osobistości, które przyjeżdżają do Maroka z oficjalnymi wizytami. Nazwa Bahia oznacza olśniewająca. Tak pałac został nazwany na cześć faworyty wezyra, której ofiarował całe skrzydło pałacu. Kolejny ciekawy przykład architektury pałacowej to Dar Si Said, na terenie którego znajduje się muzeum sztuki marokańskiej.

Warto odwiedzić Jardin Majorelle. Jest to ogród botaniczny założony w 1924 r przez francuskiego artystę Jacquesía Majorelle, do niedawna jeszcze w posiadaniu Yves Saint-Laurent'a, którego prochy spoczywają w tych ogrodach. Można tu znaleźć rośliny z wszystkich pięciu kontynentów, głównie kaktusy i bambusy.

Na miłośników flory czekają również Ogrody Menara — olbrzymie gaje oliwne. Można również obejrzeć ruiny pałacu Badi, który uchodził kiedyś za jeden z najpiękniejszych pałaców świata, a także grobowce dynastii Saadytów — jedna z nielicznych muzułmańskich nekropolii w całym Maroku, na teren której mogą wejść wyznawcy innych religii.

Miłośnicy narciarstwa, zwiedzający Marrakesz zimą powinni zabrać ze sobą swój sprzęt — zaledwie godzinę jazdy samochodem z Marrakeszu znajduje największa baza narciarska tego kraju – Oukaimeden, położona powyżej 2,6 tys. metrów nad poziomem morza. Można tu średnio przez cztery miesiące w roku można jeździć na nartach – do dyspozycji jest 20 km tras. Organizacja Resort Sports Network mianowała Oukamaiden najbardziej niezwykłą stacją narciarską na świecie – najwyższe wyciągi bowiem nie dochodzą do szczytu góry. Można się jednak na niego dostać... na grzbiecie osiołka, którego wynajmujemy wraz z osiołkowym przewodnikiem. Najwyższy zaś szczyt Maroka i gór Atlas to Dżabal Toubkal (4165 m. n. p. m.), który również przyciąga rzesze ski — alpinistów.

Z Marrakeszu droga prowadzi do Niebieskiego Miasta czyli Essaouiry, położoną ok. 170 km od Agadiru. Essaouira, Agadir i Marrakesz tworzą geograficzny trójkąt, który stanowi podstawę turystyki w południowym Maroku. Najbardziej klimatycznym i romantycznym miejscem w tym trójkącie pozostaje właśnie Essaouira, tradycyjne miasto z portem rybackim oraz uroczymi plażami i niezwykle klimatyczną mediną. Raj dla fotografów, który od lat przyciągał wielu artystów. Orson Welles nakręcił w ty mieście Otella, film, który otrzymał w 1952 r. Złotą Palmę w Cannes. Legenda głosi, że Jimmi Hendrix śpiewa o ruinach na essaouiryjskiej plaży w utworze "Castles Made of Sand". Scenerię dla filmu Król Edyp wybrał francuski pisarz, scenarzysta i producent — Pier Paolo Pasolini. Miłośnikiem Essaouiry był też Leonard Cohen. Miasto to było też tłem dla "Królestwa Niebieskiego" Ridleya Scotta.

Raj dla miłośników kultury arabskiej

Serce kultury muzułmańskiej w Maroku to Fez, miasto założone przez władców z dynastii Idrysydów w VIII wieku. Jest to historyczna stolica Maroka, ustanowiona w 807 r. Centrum życia duchowego Marokańczyków — ogromne centrum religijne, do którego przybywali wyznawcy Islamu z całego ówczesnego świata. Jest to również ośrodek naukowy — wielu wybitnych matematyków i filozofów kształciło się i działało w tym mieście. Warto tu przede wszystkim udać się do medyna Fes el-Bali, która ma ponad 1 tys. lat i nigdy nie była odnawiana. Do dziś skanalizowano tu tylko kilka budynków. Czas więc stanął w miejscu. Medyna kryje wiele warsztatów, farbiarni, garbarni, restauracji, targowisk z mięsem, owocami i jarzynami, meczetów i medres. Niedawno została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, a Bank Światowy udzielił miastu pożyczki w wysokości 75 mln USD na odrestaurowanie starej części, utylizację odpadów i usprawnienie ruchu ulicznego. Medyna Fes el-Bali jest bowiem znacznie przeludniona — mieszka tu milion ludzi. W Fezie warto odwiedzić również uniwersytet i meczet Al-Karawijjin, zbudowany w 859 r, jeden z największych w Afryce Północnej. Z XIV wieku z okresu panowania władców z dynastii Marynidów pochodzi pałac królewski — Dar el-Makhzen, Wielki Meczet i dzielnica żydowska.

Dziś stolicą Maroka jest natomiast Rabat, który wyglądem przypomina miasta zachodnie. Posiada jednak wspaniałe zabytki. Otoczona murami Merynidów Szella jest jedną z najpiękniejszych ruin Maroka. W tropikalnym ogrodzie znajdują się ruiny starożytnego miasta rzymskiego Sala Colonia, niestety zamkniętego dla turystów, oraz nekropolia wielkiego władcy merynidzkiego Abu al-Hasana. Pozostałością największego zabytku Almohadów jest wieża Hasana, wybudowana tak aby sułtan mógł wjechać na jej szczyt konno. Naprzeciwko wieży najduje się mauzoleum zmarłego w 1961 r. Mohammeda V, ojca króla Hasana II. Rabat słynie z produkcji wspaniałych dywanów i eleganckich plaż. Na południe od stolicy można odpocząć na plażach Temara i Skhirat, na północy — na Plaży Narodów, przed którą znajdują się Egzotyczne Ogrody Sidi Bouknadel. Będąc w Rabacie warto odwiedzić Meknes, zwane Miastem Pięknych Bram oraz Volubis — ruiny rzymskiego miasta z I w. uznane za zabytek UNESCO.

Jest też i słynna Casablanca, na którą jednak nie warto tracić czasu na poszukiwanie śladów Humpreya Bogarta gdyż hollywodzka Casablanca w ogóle nie była kręcona w tym mieście.

Muzyka niewolników

Gnawa ma dwa znacznia. Pierwsze określa wszystkich czarnych mieszkańców krajów Afryki Północnej. Drugie obejmuje członków mistycznego bractwa, muzyków i tancerzy, którzy wierzą, że grana przez nich muzyka i odprawiane ceremonie mają moc uzdrawiania ludzi. Wierzą, że kontaktują się w ich trakcie z duchami przodków i w ten sposób potrafią wyganiać złe moce i leczyć choroby, szczególnie psychiczne. W Maroku istnieje wiele tajnych bractw czy stowarzyszeń.

Swoje rytuały od wieków odprawiają na placach i ulicach. Najważniejszym obrzędem jest Lila Derdeba. Trwa całą noc, od zmierzchu do świtu. Maalem, mistrz ceremonii, gra na guembri, instrumencie o bardzo niskim brzmieniu. Pozostali muzycy wybijają rytm na kastanietach, zwanych qraqeb. Wszyscy tańczą, wpadając w trans, podczas którego mają kontakt z duchami. Świat zachodni poznał gnawę w latach 70., kiedy wspólnych nagrań z mistrzami gnawy dokonali znani światowi jazzmani — Randy Weston, Don Cherry czy Pharoah Sanders i muzycy rockowi — Jimmy Page i Robert Plant z Led Zeppelin.

Rosnąca popularność na Zachodzie spowodowała, że z muzykami gnawa zaczęli współpracować także inni marokańscy artyści. Dziś tradycja Gnawa jest magnesem przyciągającym do Maroka turystów.

Przykładowe ceny:

Pamiątki:

Srebrne kolczyki: 100 — 200 dirhamów

Figurki: 100 — 200 dirhamów

Wstęp na plaże hotelowe: 20 - 60 dirhamów (dziennie)

Napoje:

Piwo: 8-17 dirhamów za 0,5 l.

Wino: 40 -140

Marokańska wódka: min. ok. 70 dh za 0,7l.

Noclegi:

Marrakesz: od 50 dirhamów zł za dobę od osoby

Wizyta u lekarza: 400 dirhamów

Mała sahara, wycieczka krajobrazowa, jednodniowa 250: dirhamów

Lot z Warszawy do Agadiru trwa około 4,5 godziny.

{jumi [*6]}

a