środa, maj 08, 2024
Follow Us
wtorek, 31 październik 2017 11:00

Reprywatyzacja czy renacjonalizacja? Wyróżniony

Napisane przez Maciej Pawlak
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Reprywatyzacja czy renacjonalizacja? pexels.com

Środowisko dawnych ziemian, pokrzywdzonych dekretem o tzw. reformie rolnej PKWN z 1944 r. odbierającym na rzecz państwa wszystkie majątki rolne o powierzchni powyżej 50 ha, stawiają sprawę jasno.

Według nich niedawno ogłoszony projekt ustawy reprywatyzacyjnej, prezentowany przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, bezpowrotnie pozbawia ich możliwości uzyskania choćby częściowego zadośćuczynienia za doznane krzywdy.

Co więcej, jak możemy dowiedzieć się z komunikatu Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego, „w projektowanej ustawie zostaliśmy zrównani (!) z takimi kategoriami jak zdrajcy Narodu, wrogie elementy i osoby, które odstąpiły od narodowości podczas wojny, a którym to osobom (co jest zrozumiałe) projekt nie przyznaje żadnych rekompensat”.
PTZ wyraża zdziwienie takim postawieniem sprawy w projekcie, tym bardziej, że jego środowisko jest „znane ze swojego patriotyzmu” i „aktywnej pomocy AK w czasie wojny” czy walki z komunistyczną dyktaturą po wojnie i nie wiadomo, „czym zasłużyło na takie traktowanie?”

Cała ta sprawa jest złożona i zawiera drugie, trzecie, a może i dziesiąte dno. Z jednej strony od dekretów komunistycznych władz zainstalowanych w naszym kraju dzięki pomocy sowieckich bagnetów, odbierających dotychczasowym właścicielom wielowiekową często własność, minęło już ponad 70 z górą lat. Przez ten czas ich nieruchomości były sprzedawane nowym osobom, zostały zagospodarowane na cele nie - rolnicze (np. na drogi, szlaki kolejowe, budowę miast, osiedli, zakładów przemysłowych itd.), a część pozostała nieużytkami, znajdującymi się w gestii państwowej Agencji Nieruchomości Rolnych.

W wyniku możliwości prawnych po 1989 r. część z tych nieruchomości została odzyskana i to - nierzadko w całości, przez dawnych właścicieli, a najczęściej ich spadkobierców - na drodze cywilno-prawnej. Chodziło przy tym - paradoksalnie - o wykazanie w sądzie, że dana nieruchomość została przejęta przez państwo z naruszeniem dekretów reformie rolnej, o nacjonalizacji przemysłu czy tzw. dekretu Bieruta obowiązującego na terenie Warszawy. Bowiem komuniści postępowali według własnego widzimisię, i często nie przestrzegali nawet wydanych przez siebie „praw”.
Tymczasem, według PTZ, projektowana ustawa proponuje rekompensaty „tylko tym osobom, których mienie zostało przejęte z naruszeniem prawa, a i to tylko tym z nich, które nie otrzymały żadnego świadczenia z tzw. ustawy zabużańskiej (!) lub też zwrotu jakiegokolwiek (choćby najmniejszego) gruntu z ogółu przejętych przez państwo, lub też wypłaty choćby najmniejszego odszkodowania za jakiś fragment przejętego mienia”.

Ponadto „zaistnienie któregokolwiek z tych zdarzeń eliminuje określoną osobę całkowicie z grona osób uprawnionych do rekompensaty”. Co więcej taka eliminacja dotyczy również tych osób, które w obecnym stanie prawnym mogą w pełni dochodzić swoich praw.

Wiceminister Jaki przedstawiając projekt, uzasadniał ograniczenia kręgu osób, które mogą skorzystać z 20-proc. rekompensat za odebrane przez komunistów nieruchomości, m.in. obecnymi możliwościami finansowymi państwa, które na ten cel w najbliższych latach miałoby wyasygnować sporo, bo ok. 15-20 mld zł (wielkość państwowego Funduszu Reprywatyzacyjnego, z którego można by czerpać środki na rekompensaty, szacuje się obecnie na 3-4 mld zł).

Czy poszerzenie kręgu uprawnionych do rekompensat o ziemian, którym odebrano nieruchomości rolne o pow. powyżej 50 ha, stanie się dla ustawodawcy zadaniem niewykonalnym pokaże czas. Z pewnością jednak będzie to temat chętnie poruszany przez środowiska dawnych ziemian podczas zapowiedzianych przez wiceministra konsultacji społecznych dotyczących projektu wspomnianej ustawy.

a