wtorek, kwiecień 30, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 127.
środa, 29 styczeń 2014 12:40

Chcą zmiany prawa, by znowu sponsorować sport Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Chcą zmiany prawa, by znowu sponsorować sport www.sxc.hu

(ISBnews) Blokowanie stron internetowych nielegalnych zakładów bukmacherskich jako pierwszy ruch i wyodrębnienie regulacji dotyczących tej branży z ustawy o grach hazardowych jako drugi ruch pozwolą na powrót strumienia środków finansowych od sponsorów do polskiego sportu, uważają uczestnicy debaty eksperckiej zorganizowanej przez agencję ISBnews.

Oznaczałoby to korzyści finansowe w postaci m.in. zwiększonych wpływów do budżetu państwa z podatków (nawet po postulowanym obniżeniu stawki - dzięki efektowi skali) oraz z tytułu oszczędności, wynikających z poprawy stanu zdrowia społeczeństwa.

Po tzw. aferze hazardowej znowelizowano w 2011 r. ustawę o grach hazardowych, m.in. podnosząc podatek od tego typu działalności do 12% z 10%, wprowadzając zakaz reklamy oraz wymogi dotyczące szczegółowych danych pobieranych od osób rejestrujących się jako klienci m.in. zakładów bukmacherskich. W efekcie ogromna część branży przeniosła się poza Polskę, aby nie podlegać nowemu prawu, natomiast wciąż obsługuje setki tysięcy klientów z naszego kraju.

- Wejście w życie ustawy spowodowało, że z dnia na dzień kontrahent, z którym wówczas współpracowałem - w tej chwili nielegalny bukmacher - przestał być możliwym dla nas partnerem. Rynek legalnych firm bukmacherskich praktycznie przestał wówczas funkcjonować - powiedział prezes Lecha Poznań Karol Klimczak podczas debaty.

Dodał, że warunki gospodarowania pogorszyły się, bo legalnych bukmacherów jest tylko kilku w Polsce, a więc jego możliwości negocjacyjne mocno zmalały.

- Ze sponsoringu firm bukmacherskich korzystało kilka drużyn z Ekstraklasy, ale także zespoły z innych dyscyplin czy nawet całe związki - to było kilkaset milionów złotych rocznych wpływów. Tych pieniędzy teraz nie ma. Sytuacja uległa diametralnemu pogorszeniu - podkreślił prezes.

Według szacunków przedstawionych przez prezesa STS Zakłady Bukmacherskie Mateusza Juroszka, wartość legalnego rynku zakładów wzajemnych w Polsce to obecnie ok. 0,8 mld zł, natomiast rynek nielegalny (tj. niezarejestrowany w Polsce) szacowany jest na ok. 5,0 mld zł.

- Postanowiono, że firmy bukmacherskie z siedzibą w Polsce mogą jedynie informować o swojej działalności, nie reklamować, w związku z tym strumień pieniędzy płynących do sportu się skończył - wskazał Juroszek. Przypomniał, że Ministerstwo Finansów podało w nowelizacji szczegółowo, jak ma wyglądać rejestracja uczestników do zakładów, ta osoba musi być dokładnie „prześwietlona” (m.in. musi przedstawić skan dowodu osobistego, podać numer konta bankowego), więc wiele osób wybiera oferty online, gdzie nie musi tych danych podawać.

- Co więcej, ministerstwo nie było w stanie zrobić przez ten czas nic z nielegalną konkurencją. Są setki milionów złotych, które przechodzą przez jedną firmę - podkreślał prezes STS. Ponadto, jak wskazywał mecenas Robert Mikulski z kancelarii Stopczyk & Mikulski, prawo jest źle egzekwowane - m.in. nie radzą sobie izby skarbowe, powstają obawy o pranie „brudnych pieniędzy”. Tymczasem - jak wskazywał dyrektor wyściu Tour de Pologne Czesław Lang - jeden z głównych sponsorów największego wyścigu kolarskiego na świecie - Tour de France - to firma bukmacherska. Ponadto duże firmy docierają do swoich polskich klientów m.in. poprzez telewizyjne transmisje zawodów sportowych, odbywających się poza Polską, gdzie wolno im pojawiać się jako sponsorzy i reklamodawcy.

Branża bukmacherska, doświadczona przez nowe regulacje, ale także bazując na doświadczeniach innych krajów europejskich, zgłasza propozycje rozwiązań, które pozwoliłyby na odrodzenie i rozwój rynku, a tym samym - powrót sponsorów do sportu (dziś sponsorów mają tylko dwa kluby Ekstraklasy piłkarskiej: Lech Poznań i Legia Warszawa), co w dalszej konsekwencji przyniosłoby korzyści i budżetowi państwa, i całemu społeczeństwu.

- Sport wychowuje młodzież, kształci ją, przedstawia cele, ale jest też dbaniem o zdrowie. Dlatego pieniądze w sporcie bardzo by się przydały. Ktoś kiedyś wyliczył, że złotówka zainwestowana w sport zwraca się poczwórnie. Dzięki sportowi zaoszczędzamy pieniądze, choćby dzięki lepszemu zdrowiu społeczeństwa - powiedział Lang.

Jak podkreślał Janaszek, „chcielibyśmy skończyć z fikcją”, która jest teraz. - Sytuacja wygląda tak, jakby w jakiejś miejscowości była stacja paliw Orlenu z benzyną po 5,0 zł, a tuż obok - stacja firmy z Malty [kraju o bardzo liberalnych przepisach w zakresie zakładów wzajemnych] z benzyną po 2,5 zł. Jest oczywiste gdzie pojedzie klient - wskazywał. - Jestem ekonomistą uniwersyteckim i mogę stwierdzić, że obecne rozwiązanie jest złe pod względem systemowym. Firmy bukmacherskie mogłyby zasilać budżet, a tego nie robią - stwierdził Klimczak.

Podkreślił, że cele ustawy - może poza automatami do gier - nie zostały osiągnięte, ponieważ nie ograniczono możliwości uprawiania hazardu. „Czy spadła liczba wejść z Polski na te strony? Nie spadła” - zaznaczył. - Są dwa rozwiązania: Pierwsze to, co można wprowadzić szybko - spowodowanie, żeby to, co nielegalne, było nieosiągalne, czyli blokowanie dostępu do stron. No i rozwiązanie dalej idące, wymagające pewnie więcej czasu, to rozwiązanie systemowe - sprowadzenie podmiotów z branży bukmacherskiej do wspólnego mianownika, ażeby ci legalni nie byli gorzej traktowani. Bo legalni mają zdecydowanie gorzej niż nielegalni, a regulatorem jest MF, co zakrawa na kpinę - argumentował prezes Lecha Poznań.

Także Juroszek z STS zaproponował dwufazową drogę naprawy regulacji dotyczących branży. - Proponujemy dwa rozwiązania - pierwsze, stworzyć ustawę o zakładach wzajemnych i finansowaniu polskiego sportu, czyli wyjmijmy je z ustawy o hazardzie. Firmy wtedy chciałyby się rejestrować w Polsce i płacić podatek, bo mogłyby się wtedy reklamować. Przy obniżeniu podatki wpływy i tak byłyby większe dzięki innej skali. Może część tych pieniędzy mogłaby iść bezpośrednio do sportu a nie MF, może należało by powołać jakiś fundusz? - wskazał.

Druga opcja to blokowanie stron nielegalnych, jak to jest np. w Estonii - tam osoba, która chce skorzystać z usług nielegalnego bukmachera jest przekierowywana na stronę ministerstwa finansów z informacjami, że chciała skorzystać z nielegalnych rozwiązań oraz z poradami, co należy w tej sytuacji zrobić.

- NASK mówi, że można te strony zablokować i w MF stworzyć rejestr takich stron. Część pewnie szukałaby innych rozwiązań, np. serwery proxy, ale w innych krajach to się sprawdziło - firmy przyszły się zarejestrować - podkreślił prezes STS. Jak dowodził, nawet przy obniżeniu stawki podatku od gier (która w Polsce jest wyższa niż w innych krajach w Europie), budżet państwa zyskałby większe kwoty. - Obrót nielegalnych firm bukmacherskich ponad 5 mld zł, czyli sam podatek to kilkaset milionów złotych, nie mówiąc już o tym, ile mogłoby płynąć do polskiego sportu - to są setki milionów - podkreślił.

Mecenas Mikulski zgadzał się, że wprowadzenie ograniczeń nie narusza nigdzie praw zapisanych w konstytucji - to nie jest ograniczenie dostępu do internetu i treści w nich zawartych. Państwo może reagować - to jest domena państwa. - Wyłączenie dostępu do tych stron nie byłoby niczym niekonstytucyjnym. Jest tylko pytanie, jakie dorobimy do tego uzasadnienie: czy chcemy pokazać, że państwo chce o skuteczne prowadzenie postępować prawno-skarbowych. Skoro mogła to zrobić Dania, mogła to zrobię Estonia, to nie widzę, dlaczego nie moglibyśmy skorzystać z rozwiązań, które już istnieją na rynku - stwierdził mecenas.

- Wprowadźmy normalność, żeby człowiek nie musiał grać potajemnie, w nielegalnych firmach - skonkludował Czesław Lang.

Jednakże do wprowadzenia zmian potrzebna jest wola polityczna, a - jak przyznawali uczestnicy debaty - politycy czują się „sparaliżowani” tematem hazardu od kilku lat. Dlatego wyłączenie gier wzajemnych i docieranie z informacją, że nie jest to działalność o dużej szkodliwości mogą być początkiem drogi do poprawy sytuacji branży i - tym samym - polskiego sportu. - Podkreślamy, że nie jesteśmy częścią hazardu, tylko gospodarki wiedzy, bo są ludzie, którzy u nas analizują długie godziny i dopiero obstawiają. Nasi klienci to są osoby, które się interesują sportem i stawiają średnio 12 zł na kupon, tygodniowo kilkadziesiąt zł - to jest najmniejszy stopień uzależnienia, o minimalnej szkodliwości społecznej - podsumował Juroszek.

(ISBnews)

 

a