{jumi [*4]}Wakacje były dość aktywnym okresem pod względem transakcji – komentuje Mariusz Kania, prezes spółki Metrohouse & Partnerzy. Można było spodziewać się jeszcze większego ruchu w związku ze zbliżającymi się zmianami w Rodzinie na swoim. Tym razem wiadomości o kolejnych ograniczeniach w dostępie do własnego mieszkania nie wpłynęły mobilizująco na potencjalnych nabywców. Rzadko zdarzały się sytuacje, kiedy klienci naprędce podpisywali umowy przedwstępne, by zdążyć ze złożeniem wniosku kredytowego. Może mieć to związek z zawirowaniami na rynku franka, które przyczyniły się do spowolnienia procesu decyzyjnego. Czynnik psychologiczny odgrywa dużą rolę na rynku mieszkaniowym. Obserwowany przez nas średni czas sprzedaży mieszkań zgodnie z prognozami nie uległ skróceniu. Wręcz przeciwnie – w stosunku do okresu maj-czerwiec odnotowujemy minimalne wydłużenie się czasu oczekiwania na transakcję. W Warszawie wynosi on 99 dni i jest najdłuższy w 2011 r. (o 13 dni więcej niż na początku roku). Winę za to ponosi coraz to większa podaż mieszkań na rynku wtórnym i towarzysząca jej rekordowa podaż mieszkań z rynku deweloperskiego.
Po raz kolejny w tym roku mamy do czynienia z niewielkim wzrostem poziomu negocjacji cen. Średnio 2,5 proc. ceny ofertowej mogli wynegocjować kupujący mieszkania w okresie wakacji. Przy rynku kupującego takie wartości nie są zbyt optymistyczne, ale warto dodać, że co trzeciemu kupującemu nie udało się wynegocjować żadnej kwoty.
Mariusz Kania, prezes Metrohouse & Partnerzy SA
{jumi [*9]}