Sprawę klauzuli nagłośnił PKN Orlen, który poinformował, że za nieodebranie określonego w umowie minimalnego kontyngentu gazu, musi zapłacić PGNiG 80 proc. umówionej ceny. Warto jednak zwrócić uwagę, że na takiej samej zasadzie PGNiG nabywa surowiec od Gazpromu. Zdaniem ekspertów, zasada take or pay należy do tych zapisów kontraktu gazowego z polskim koncernem, które strona rosyjska będzie chciała za wszelką cenę utrzymać.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zdementowało podaną przez „Rzeczpospolitą" pogłoskę, jakoby warunku kontraktu z Orlenem i innymi koncernami zabraniały odsprzedaży gazu podmiotom trzecim. Rzeczniczka spółki Joanna Zakrzewska wyjaśniła, że w stosowanych przez PGNiG wzorcach umów kompleksowych klauzula umowa zobowiązuje jedynie odbiorców gazu do deklaracji, czy nabywane paliwo będzie przeznaczane na własne potrzeby, czy do dalszej odsprzedaży. Wiąże się to m.in. z przewidzianym przez polskie prawo wymogiem posiadania koncesji na obrót gazem. Podmiot bez takiej koncesji, który odsprzedawałby zakupiony od PGNiG gaz dalej, naraża się w związku z tym na sankcje.
Zasada „płać lub bierz" ma w założeniu wymusić odpowiedzialność dostawcy i odbiorcy w dłuższej perspektywie. Co istotne, gaz kupowany na giełdach zwykle jest w całości objęty zasadą take or pay, przy zerowej elastyczności w ramach konkretnego kontraktu. Podobna klauzula znajduje się w umowach innych dużych europejskich koncernów. Problem pojawia się wówczas, gdy odbiorca surowca nie ma prawa do jego dalszej odsprzedaży bądź reeksportu (w przypadku gazu, sprowadzanego z zagranicy).
{jumi [*9]}