Od zawsze natura była dla człowieka nie tylko źródłem materiałów, ale również inspiracji. Większość naszych konstrukcji jest bezpośrednią kalką rozwiązań istniejących w naturalnym świecie. Dzięki naśladownictwu budujemy wytrzymałe domy, wzbijamy się w przestworza oraz tworzymy dzieła sztuki. Teraz grupa szwajcarskich studentów postanowiła zaczerpnąć z wzorca, który ostatnio wykorzystali starożytni Rzymianie.
W przeciwieństwie do rzymskiego „żółwia”, Naro-Tartaruga nie ma wiele wspólnego z polem bitwy, za to dużo bardziej przypomina swój pierwowzór. Nowa konstrukcja zespołu z Politechniki Federalnej w Zurychu (Eidgenössische Technische Hochschule Zürich, ETHZ), inaczej zwana Turtlebot One, to nic innego jak pływający żółw-robot. Chociaż nie przypomina jeszcze prototypu z ilustracji, to już pływa i dysponuje zaawansowanym sprzętem nawigacyjnym i pomiarowym.
Naro-Tartaruga to (poza spełnieniem marzeń niejednego miłośnika modeli) idealny badacz mórz i oceanów. Wzorowana na żółwiej skorupa zapewni mu znaczną wytrzymałość zarówno na ciśnienie, jak i atak zdezorientowanych drapieżników, a dzięki naśladowaniu ruchów płetw żółwia będzie w stanie bez trudu eksplorować podwodny świat. Dzięki dużej pojemności, robo-żółw będzie w stanie pomieścić dość sprzętu, by odbywać autonomiczne wyprawy w wielki błękit.
Taki podwodny dron to wspaniałe narzędzie dla oceanologów i innych zainteresowanych podwodnym życiem czy zasobami. Jednak czy tylko? Wystarczy przypomnieć sobie łodzie podwodne południowoamerykańskich karteli narkotykowych, żeby dojść do niewesołych wniosków. Zamiast czujników i dodatkowych baterii, tańsza wersja żółwia mogłaby przewieźć parę paczuszek groźnych substancji pod samym nosem państwowych służb.
Jednak aby do tego doszło, Naro-Tartaruga musi wyjść poza faze testów i przejść swój morski chrzest. Do tego czasu mogą stać się różne rzeczy – być może to nie żółw, a robo-tuńczyk stanie się ulubionym narzędziem Kolumbijczyków? Studenci z ETHZ pracują również nad tym…
{jumi [*7]}