wtorek, kwiecień 30, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 98.
środa, 25 styczeń 2012 14:33

Winna Lana Del Rey Wyróżniony

Napisała
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Lana Del Rey Lana Del Rey

Polska dopiero teraz zaczyna zauważać Lanę Del Rey, o której pisaliśmy już pod koniec grudnia. Jednych Lana zachwyca, innych- oburza. Artystka nie jest jednak tak niewinna, jak się wydaje. Można w końcu uznać, że Lana Del Rey jest tylko produktem skrojonym na miarę dzisiejszej popkultury. Ale jakim produktem! 

Lana Del Rey w Londynie wygląda zza każdego zakamarka. Niemal na każdej stacji metra można zobaczyć plakaty promujące jej najnowsza płytę „Born to Die", która ukaże się 30 stycznia. I choć sława artystki trwa, to jednak wielu odwróciło się od niej ze względu na kontrowersje wokół jej wizerunku.

Kto chciał, ten od dawna już mógł się dowiedzieć, że Lana Del Rey to tak naprawdę Lizzy Grant, córka milionera. Jednak często wolimy się oszukiwać, śniąc o pierwotnej niewinności. Ale współczesny świat szybko rozwiewa tego rodzaju mrzonki. A historia Lany Del Rey jest tego doskonałym przykładem.

Niektórzy dziennikarze oraz internauci zarzucają artystce, że jej wizerunek jest stylizowany na niezależną artystkę przez sztab profesjonalistów, którzy kreują ją jako zwykłą dziewczynę z Lake Placid. Zapominają oni, że gdyby byli dociekliwi, od razu znaleźliby (choćby na Wikipedii) informację, że Lana jest córką milionera, a jej pseudonim to nie jej własny pomysł, tylko idea producentów. Wszystko jest napisane czarno na białym.

Kontrowersje wywołują również usta Lany, które niektórzy uważają za sztuczne, a inni za prawdziwy dar natury. Jest to doskonałym pożywieniem dla różnych plotkarskich mediów, ale gdyby się nad tym chwilę zastanowić, to jakie to ma znaczenie? W sztucznym świecie XXI wieku operacje plastyczne w niektórych krajach są na porządku dziennym.

Przy tworzeniu produktu pod tytułem „Lana Del Rey" producenci popełnili jeden, zasadniczy błąd. W pewnym momencie próbowali zatuszować fakt, że Lana nie jest debiutantką. Nagrała przecież album „Kill Kill". Jest on utrzymany w nieco innym stylu niż piosenki „Video Games" czy „Born to Die". Internauci, oczywiście, wytropili wcześniejsze piosenki Lany. Nie było więc sensu ich ukrywać – to walka z wiatrakami. Trzeba natomiast przyznać, że wiele utworów z „Kill Kill" to także bardzo ciekawe i wpadające w ucho piosenki (jak choćby „Gramma" czy „Brite Lites").

Wszyscy (z "Guardianem" na czele) zastanawiają się więc, ile jest cukru w cukrze: to znaczy ile prawdziwej Lizzy Grant jest w sztucznie wykreowanej Lanie Del Rey? Pytanie jest jednak źle postawione. Mogłoby natomiast brzmieć tak: czy Lana Del Rey wyjdzie zwycięsko z powodzi krytyki i zostanie jedną z największych ikon współczesnego popu?

Niezależnie bowiem, od tego, kto tak naprawdę stworzył Lanę Del Rey, jedno jest pewne: wiedział, co robi. Zarówno bowiem stylizowane na filmy Davida Lyncha teledyski, jak i niski a czasem łamiący się głos Lany, jej słodko-gorzki wizerunek oraz frapujące teksty piosenek świadczą o niesłychanej znajomości obecnego rynku muzycznego i wyczuciu chwili. A może po prostu o talencie wokalistki?

A tymczasem w piosence „Queen Of Gas Station" Lana Del Rey śpiewa: „I'm the kinda girl you dream of" i ma rację!

{jumi [*7]}

a