wtorek, kwiecień 30, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 98.
poniedziałek, 19 lipiec 2010 23:24

Latem kusi "Dziewczyna w złotych majtkach"

Napisała
Oceń ten artykuł
(4 głosów)

Po 32 latach od pierwszej publikacji ukazała się w polskim tłumaczeniu „Dziewczyna w złotych majtkach” Juana Marségo. Czy tytułowa dziewczyna – nieprzewidywalna Mariana - uwiedzie polskiego czytelnika tak, jak Lolita biednego Humberta Humberta?

W książce Marségo pojawia się dwoje graczy – Luys Forest, spisujący swoje wspomnienia pisarz i Mariana, jego siostrzenica, przepisująca notatki wuja początkująca dziennikarka. Pomiędzy nimi toczy się skomplikowana gra – odbywająca się zarówno na płaszczyźnie erotycznej, jak i politycznej. Gra zaczyna się niepozornie – ot, do nadmorskiego domku wycofującego się z życia Luysa niespodziewanie przybywa jego niesforna i niepokorna siostrzenica. Świetny początek dla taniego romansu, który zdaje się sugerować tytuł książki. Jednak stawką w grze nie jest zakazany owoc, a przynajmniej nie ma on takiego kształtu, jakiego moglibyśmy się w swej naiwności spodziewać. Stawką jest bowiem przeszłość i prawo do jej kreowania. Każde z graczy próbuje na swój sposób zinterpretować i zrozumieć przeszłość „oficjalnego kronikarza zwycięstwa”, byłego falangisty. Mariana, butna w swej młodości, prowokuje starzejącego się wujka nie tylko skąpym strojem i niedwuznacznymi uwagami, ale również bezpośrednimi pytaniami stawianymi mu nocą w ciemnym pokoju, w którym wszystko zatraca swoje pierwotne kształty. Siostrzenica pisarza ma zamiar napisać o nim reportaż, ale nie zamierza traktować swojego bohatera ulgowo – jej wywiady niebezpiecznie przypominają przesłuchania, a pytania zawierają źle ukrywane tezy. Mariana jest bystra – z miejsca wychwytuje wszelkie podstępy Luysa, który niejednokrotnie próbuje wyrzeźbić przeszłość na nowo. Wtedy wuj wyciąga asa z rękawa – jeden z głównych motywów powieści – licentia poetica. Mimo tak oczywistego atutu pisarz nie czuje się wygrany. Wręcz przeciwnie – coraz bardziej gubi się w misternie przez siebie snutej sieci fikcyjnych wydarzeń, aż dochodzi do momentu, w którym…

Zapętlająca się intryga w „Dziewczynie w złotych majtkach” przypomina trochę fabułę „Rozpaczy” Nabokova. Czytelnik patrzy na świat przedstawiony w powieści oczami głównego bohatera, który jednak z czasem staje się coraz mniej przekonujący, także dla samego siebie. Tak samo Luys Forest – igra z przeszłością, starając się ją ubarwić, przechytrzyć i przekabacić – i mimo swoich lat nie zdaje sobie sprawy, z jakim przeciwnikiem ma do czynienia. Jego prywatne fikcje (jedna z powieści Luysa tak właśnie została zatytułowana) przegrywają walkę z nieubłaganą rzeczywistością. I nic już nie pozostaje takie samo- ani Luys ani jego wystawiana ciągle na próbę przeszłość ani nawet… tytułowe złote majtki. Juan Marsé umiejętnie zaciera różnice między wyobraźnią bohatera a faktami z jego życia, a czytelnik wiedziony jego lekkim piórem po chwili nie wie już, kto tu kontroluje sytuację – Luys, Mariana czy może niezależne od ich woli fakty i wymykające się ich intrygom fikcje.

Powieść Marségo pełna jest intertekstualnych przeskoków i akrobacji. Odwołania do hiszpańskiej literatury polskiemu czytelnikowi mogą mówić niewiele, ale lektura nabiera smaku także dzięki wielu innym zabiegom. Powieść ma postać szkatułkową: Czytamy o perypetiach Luysa i Mariany (oraz jej mniej lub bardziej przypadkowych znajomych, którzy podejrzanie często śpią w jej łóżku), a w środku odkrywamy autobiografię pisaną przez Luysa – pełną barwnych postaci wyłaniających się z mgły przeszłości i politycznych aluzji z czasów Hiszpanii Franco. Wspomnienia pisarza doprawione są uszczypliwymi komentarzami siostrzenicy, redagującej poszczególne rozdziały.

Siostrzenica i wuj, młoda dziewczyna i starzejący się mężczyzna, wyzwolona, kpiąca ze świata hipiska i zaangażowany politycznie pisarz– te kontrastujące ze sobą lub dopełniające się dwie strony zmagań z rzeczywistością pozwalają hiszpańskiemu pisarzowi mówić o sprawach uniwersalnych. Prawa rządzące różnymi pokoleniami zostają przedstawione w sposób naturalny i bezpretensjonalny. Luys Forest przekonuje się, że ideały z biegiem czasu pleśnieją i zostają wystawione na drwiące uśmieszki młodzieży. Jednak z zetknięcia ze świeżością i swobodą bycia Mariany wynika nie tylko brak porozumienia, ale i odkrycie, że nie można tak łatwo wycofać się z życia i okopać się za barykadą wspomnień. Życie jest gdzie indziej? Nie, sugeruje Marsé, życie pulsuje w każdym miejscu i momencie, czyha za rogiem i niepokoi wieloznacznością.

„Dziewczyna w złotych majtkach” to książka intrygująca, która bez trudu uwiedzie polskiego czytelnika. Juan Marsé porusza w niej wiele uniwersalnych kwestii – pisze o różnicach pokoleniowych, o roli przeszłości i ryzyku związanym z jej kreowaniem, wreszcie o samym procesie twórczym… W erotycznej otoczce wydaje się to przekonujące i lekkostrawne. I takie właśnie jest – nie spodziewajmy się jednak przełomowych odkryć wśród zmagań głównego bohatera z różnego rodzaju pokusami. Książka hiszpańskiego pisarza nęci latem – kiedy wyczekiwanie zapętlonego zakończenia może nam skrócić leniwie płynący czas. Jednak nie dajmy się zwieść… Wiadomo przecież, że najbardziej pociąga to, co niedopowiedziane i niejednoznaczne – tak więc finał powieści rozczarowuje i pozostawia po sobie niesmak ironii. Parafrazując Milana Kunderę można by powiedzieć, że „uwieść czytelnika to umie byle dureń, lecz umieć go porzucić  – o, po tym właśnie poznaje się dojrzałego pisarza”.

Juan Marsé, „Dziewczyna w złotych majtkach”, przeł. Marcin Michalski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 208

{jumi [*7]}

a