Katastrofalna powódź, która dotknęła w ostatnich dniach Austrię i Czechy oraz podtopienia jakie wystąpiły na południu naszego kraju, wywołują w Polsce tradycyjną już falę dyskusji o braku skutecznych rozwiązań ograniczających powodowane przez powodzie straty gospodarcze i społeczne. Tym razem powtarzające się regularnie od czasu wystąpienia wielkiej powodzi w 1997 roku polityczne deklaracje na temat konieczności reformy systemu ochrony przeciwpowodziowej, zostały zastąpione informacją Marcina Korolca, ministra środowiska, który stwierdza, że Ministerstwo opracowało „cały program wycinania krzewów i drzew, które przez lata PRL-u zarosły".
Badania naukowe dotyczące potencjalnych skutków zmian klimatu w Europie środkowej, także w Polsce, pozwalają spodziewać się dalszego wzrostu zagrożenia powodziowego. Naukowcy oceniają, że w 27 krajach Unii Europejskiej nastąpi spowodowany zmianami klimatu wzrost strat powodziowych z obecnego poziomu ok. 6,4 mld euro rocznie do ok. 14 do 21,5 mld euro do końca wieku. Liczba osób dotkniętych skutkami powodzi wywołanymi zmianami klimatu wzrośnie o 250 tys. do 400 tys.
"Potrzeba adaptacji do tych zmian i realizacji nowoczesnej polityki przeciwpowodziowej opartej na zatrzymywaniu wody w zlewni rzek, a nie przyspieszaniu jej spływu jest nieuchronna" – mówi Piotr Nieznański, kierownik działu ochrony przyrody WWF Polska "Dostosowanie, a właściwie budowa nowoczesnego systemu ochrony przed powodzią, wymaga stałych i intensywnych prac i konkretnych inwestycji w odtwarzanie odebranych rzekom terenów zalewowych, na których woda może rozlać się bezpiecznie bez powodowania strat. Zamiast takich działań mamy do czynienia głównie z ostrzeganiem przed powodzią i ciągłym usuwaniem kolejnym strat powodziowych na obszarach zabudowanych".
Brak jest podstawowych planów przywracania terenów zalewowych i wyznaczenia obszarów, gdzie w woda może rozlewać się bezpiecznie bez powodowania strat. Pomimo tego, że woda coraz częściej wdziera się na tereny zabudowane nie zrewidowano zasadności utrzymywania kilometrów obwałowań chroniących pola i lasy, które generują większe zagrożenie dla obszarów zabudowanych. Zamiast tego mamy nadal do czynienia z próbami radzenia sobie z powodzią poprzez regulacje rzek, czy podwyższanie obwałowań. Dzieje się tak pomimo posiadania wiedzy o tym, że powodzie na rzekach uregulowanych, gdzie woda nie ma miejsca na bezpieczne rozlanie, a jej spływ został przyspieszony, mają najbardziej gwałtowny i niebezpieczny charakter. To, że regulacje rzek ochronią przed powodzią jest mitem. Idące za tym wielomilionowe inwestycje w regulacje rzek prowadzą obecnie do zwiększania zagrożenia powodziowego i do coraz większych strat w przypadku wystąpienia powodzi.
Tylko w latach 2010–2012 w Polsce pogłębiono ("odmulono"), poważnie degradując przy tej okazji ekosystemy wodne około 9 tysięcy kilometrów bieżących rzek płynących przez słabo zabudowane tereny użytkowane jako łąki i pastwiska, wskutek czego rzeki te znacznie szybciej odprowadzają wodę.
Organizacje pozarządowe mają zamiar skierować zapytanie do ministra Korolca czy „cały program wycinania krzewów i drzew, które przez lata PRL-u zarosły" jest poparty modelowaniem hydraulicznym i innymi stosownymi badaniami uzasadniającym jego skuteczność i konieczność zastosowanie w nowocześnie rozumianej ochronie przeciwpowodziowej (spełniającej wymogi Dyrektywy Powodziowej i ramowej Dyrektywy Wodnej) oraz czy program ten został poddany ocenie oddziaływania na środowisko.
{jumi [*9]}