środa, maj 01, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 125.
poniedziałek, 08 kwiecień 2013 11:28

J. B. Zimny-Wielki Tydzień

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
J. B. Zimny-Wielki Tydzień fot. mat. promocyjne/poecipolscy.pl

Piotra Fedorczyka spotkałem dwa razy. Pierwszy raz w Krągu, malowniczej miejscowości położonej w połowie drogi między Polanowem i Darłowem.

Drugi raz w Warszawie na Mokotowie podczas prezentacji mojej Rubinosy, jesienią 2011 r. Bujna czupryna, w nieustannym zamyśleniu, maksymalnie skupiony podczas rozmów – takim go zapamiętałem, dalsze nasze kontakty ograniczały się do korespondencji i miały charakter roboczy, głównym wątkiem był kolejny tom poezji: Tramwaje na pustyni. Piotr bardzo długo cyzelował teksty, ilekroć pojawił się konsensus, następowało długie milczenie, spowodowane dalszą obróbką, tomik przybierał nowe kształty, czas płynął na korzyść książki- tak to widziałem i nie próbowałem dalej ingerować w poczynania poety, mając w pamięci podobne przykłady zakończone sukcesem. Dwa dni przed Niedzielą Palmową dotarła do mnie wiadomość o śmierci Piotra. Szok, niedowierzanie, jak zawsze w podobnych przypadkach śmierci kolegów po piórze, tragicznych śmierci, ale tym razem natura wzięła górę nad człowiekiem, ściślej fizjologia, no i co zawsze podkreślam – ofiara w postaci nieprzespanych nocy, całkowitego oddania sztuce, zaniedbanie własnych potrzeb, wypalanie się w imię celu nadrzędnego. W inny sposób nie potrafię sobie wytłumaczyć tak nagłej, niespodziewanej śmierci. Piotra już nie ma, pozostały tramwaje na pustyni, kilka płyt, niedokończone projekty, i wspomnienie nasze o nim. Jak długo? Trudno powiedzieć, jeśli pośmiertnie ukaże się skończony już tom – pewnie bardzo długo. Teksty są bardzo dobre, szkoda tylko, że książka zaistnieje bez obecności autora, nie pierwszy to przypadek i nie ostatni. Odpukać.

 

Andrzeja Jopowicza nigdy nie poznałem. Kontakt wirtualny zaowocował tekstami, które nadawały się do druku. Andrzej nawet o tym nie marzył, nie miał odwagi wysyłać wierszy na konkursy, oczekiwał jedynie uwag, spojrzenia na swoje pisanie, korekt, zmian i dobrych rad na przyszłość. Do dziś mam wątpliwość czy przypadek zadecydował o losie jego książki. Kilkanaście dni przed śmiercią przysłał mi kilkadziesiąt wierszy bez komentarza, nie wiedziałem jak potraktować przesyłkę, pamiętam, wysłałem mu moją opinię i zachęciłem do wysłania zestawu na konkurs. I na tym kontakt się urwał. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ pisał, że wycofuje się z publikacji w Internecie i zaprzestaje wszelkich kontaktów. Rok później podczas pobytu w Dusznikach spotkałem muzyków z Buska, w tym momencie przypomniałem sobie Andrzeja, co z nim, czy pisze nadal, i czy daje sobie radę z chorobą? Po powrocie z Dusznik otrzymałem wiadomość o jego śmierci, która miała miejsce rok wcześniej, a więc kilka dni po naszym ostatnim wirtualnym kontakcie. Teksty nadal leżały w skrytce, jakby w tym wszystkim tkwiły siły nadprzyrodzone skłaniające Andrzeja do przekazania swoich tekstów w obce ręce. Nie wierzę w przypadek, nie wierzę w przeczucie młodego człowieka o zbliżającej się śmierci, jest coś, co takimi sprawami kieruje i tylko podświadomość jest zdolna takie sygnały wyłapywać. Czerwona winnica ujrzała światło dzienne za sprawą życzliwych ludzi. I nawet przez moment autor nie miał tej świadomości, że coś takiego będzie miało miejsce. Niewiara w ludzi, skazanie na odosobnienie, całkowity brak wiary w siebie, olbrzymi dystans do własnej pracy, jej efektów. To gubi, to zabija człowieka, doprowadza do dramatu, nierzadko – zabija. Nie bezpośrednio, a jednak zabija.

Co łączy Fedorczyka z Jopowiczem? Przedwczesna śmierć, poezja tragicznego ładu, poezja – karma jadowita, życie nieposkładane, życie osobne, sposób życia wyzywający, prowokujący, a nawet bagatelizowanie wszystkiego, co wpływa korzystnie na egzystencję. Nie chce bytować tak jak inni, buntuje się przeciw złu, nieprawidłowościom, czasem przeciw sobie, w sytuacjach niezadowolenia z własnej pracy. Salto Fedorczyka niewiele różni się od czerwonej winnicy Jopowicza, tam jest dialog bohatera ze społeczeństwem, tutaj jest rozmowa z pokoleniami, których już nie ma, rozmowa z Bogiem, protest stanowczo wypowiedziany wobec prawd, wobec pytań, na które odpowiedzi trzeba szukać po tamtej stronie. Wrażliwość, nadwrażliwość wspólna cecha obu poetów, przy czym Jopowicz przenosił na grunt poezji wiedzę historyczną, szukał jej śladów, piętna w teraźniejszości, Fedorczyk wędrował po teraźniejszości, dostrzegając pustkę, brak logiki w działaniu mechanizmów postępu, odhumanizowanie życia społecznego, zaułki bez wyjścia, nonsens celów i dążeń niepopartych najprostszym uczuciem. Tramwaje poruszające się po pustyni, upadająca winnica, na której pracują kobiety wyjęte jakby spod prawa, wyzute z godności – credo nie do podważenia bytujące w świadomości, może podświadomości obu poetów. Wstępna ocena niczego nie wyjaśni, nawet nie mam zamiaru stawiana cezury, jedno jest pewne, że kolejnych książek nie będzie, nie będzie nowych wierszy, to, co pozostawili zweryfikuje czas, może się zdarzyć, że cały dorobek pójdzie w niepamięć, ponieważ poezja jak wszystko inne nie stoi w miejscu, trzeba poecie dokonać czegoś wielkiego, na miarę odkrycia, aby zaistnieć na dłużej w świadomości ludzkiej. Nie mniej jednak nawet w małym wymiarze, ktoś musi podtrzymywać pamięć i dorobek tych, którzy odeszli. Tempo rozwoju języka lirycznego, sposób postrzegania rzeczywistości, ewolucja nieustanna wyobraźni- robią swoje, nie rzadko natychmiast, nie trzeba lat, aby coś zniknęło z pola widzenia. Nic na to nie poradzimy.

Każda młodość musi zestarzeć się, przed śmiercią spojrzeć w oczy swemu byłemu właścicielowi, co ślepnie i głuchnie, choruje na szarość Królestwa Niebieskiego.Tak kruchość ogarnia ten wszechświat i rodzą się pustynie i wszelkie pustynne ścierwo. Kim jest ów właściciel który ubolewa nad ułomnym królestwem? Czy to królestwo starzeje się jak młodość? Kruchość wszechświata z której to rodzą się pustynie i wszelkie ścierwo? Przesłanie jasne ale na wyrost katastroficzne, może w pojedynczym wymiarze, a może poeta dostrzegł inną nieuchronność, odmienną od tych które znamy. Po tamtej stronie rzeki nie ma nic a po tej mnie już nie ma. Na butach mam proch jeszcze stamtąd a w głowie pustkę stąd. Przez dekady idę w szeregu, szereg topnieje w marszu, zastanawiam się dokąd wszyscy zmierzamy, głosy buntu stają się coraz częstsze, wielu buntowników nigdy nie pogodziło się ze swoim losem, szukali azylu, ucieczki we własny wewnętrzny świat, tworzyli kreacje prowokujące istniejący porządek, próby konfrontacji kończyły się dramatem. W Wielkim Tygodniu zastanawiam się nad sensem poświęceń. Wszelka twórczość wymaga zachodu, wyrzeczenia się innych bardziej przyziemnych spraw jeśli cel jest najwyższy. Bywa, że po drodze umyka spod kontroli życie prywatne, własne zdrowie. Czy taka cenę trzeba płacić? Na to pytanie nie ma i nie będzie odpowiedzi, kieruję swoje myśli do tych, którzy swoje oddali życie za wolność, składam hołd tym, którzy nie doczekali tego czego pragnęli najbardziej. I szanuję tych, którzy wracają z tamtego brzegu i znajdują pustkę – niezależnie od tego czego oczekiwali. Widzą bowiem więcej, postrzegają dalej, aż po definicję sensu, a prawda jest odkrywana pokoleniami, mimo szalonego tempa postępu. Nie wszystek umrę, coś pozostanie jako imię lub znamię, niezależnie od tego czym się zajmuję. W każdym miejscu i o każdej porze trzeba podsycać dobro uczynkami wobec bliźnich. Innej drogi do wolnego świata nie ma.

Jerzy Beniamin Zimny

źródło: www.poecipolscy.pl

{jumi [*7]}

a