sobota, maj 11, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/24650.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/24650
piątek, 16 wrzesień 2016 00:00

Kijów 2016 (2). 25 lat przemian w niepodległym kraju Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Kijów 2016 (2). 25 lat przemian w niepodległym kraju Fot. Cezary Rudziński

Pazerni deweloperzy i skorumpowani urzędnicy nie oszczędzili nawet historycznej, głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyku! Chyba zresztą najkrótszej, zaledwie około kilometrowej długości, w europejskiej dużej stolicy.

Wprawdzie przy niej na razie nie wybudowano niczego nowego, gdyż pusty plac po budynku obok hotelu „Dnipro" i placu Europejskiego, w czasach sowieckich Komsomolskiego, od paru lat stoi pusty, bo wokół jego zabudowy toczą się jakieś rozgrywki. Zmieniły się natomiast partery domów tej ulicy. Miejsca moich ulubionych księgarń oraz galerii sztuki, a także sklepów spożywczych, zajęły placówki zapewniające wyższe dochody. Luksusowe sklepy firmowe znanych światowych marek, restauracje i kawiarnie, banki itp.

Deweloperzy i łapownicy górą

Ale w drugim rzędzie, wciśnięte w kilku przypadkach w dawne podwórka i placyki między sąsiednimi budynkami, stanęły wyższe od stojących przy tej ulicy apartamentowce, widoczne spoza nich, z elewacjami w krzykliwych kolorach. Podobnie jest na wielu innych ulicach centrum. Przy wspomnianej już, jednej z głównych ulic śródmieścia, Wełykoi Żytomirskoj, czy stanowiącej jej przedłużenie ul. Artioma, większość starych czynszówek odrestaurowano. Tak samo zresztą m.in. przy pryncypialnych: bulwarze Tarasa Szewczenki i ulicy Chmielnickiego oraz dziesiątkach innych, zrekonstruowano je jednak często „po kijowsku".
A więc pozostawiając, zgodnie z wymaganiami konserwatorów zabytków, frontowe ściany – podpierane w trakcie prac budowlanych, aby się nie zawaliły, a wyburzając wszystko pozostałe i dobudowując do tych frontonów nowoczesne mieszkania do sprzedaży lub wynajmu z ogromnymi zyskami. Nie oszczędzano nawet budynków niektórych zabytkowych lub związanych z postaciami historycznymi. Np. przy ul. Hoholiwśkoj (Gogola), mimo protestów społeczeństwa, historyków i konserwatorów rozebrano dwupiętrową czynszówkę w której mieszkał jeden z ważnych działaczy ukraińskiej kultury na początku XX wieku i postawiono w jej miejsce znacznie wyższy, z pokrytym marmurami frontonem, hotel.

Rewaloryzacja „po kijowsku"

Przenosząc na jego ścianę z poprzedniego budynku, jak na ironię, starą tablicę pamiątkową z popiersiem tej wybitnej postaci informującą, że „mieszkał on w tym domu". Ale inwestorem był syn generalnego prokuratora za czasów poprzedniego, niesławnego prezydenta kraju. Podobnie jest przy wielu innych ulicach, chociaż trzeba przyznać, że sporo nowych budynków nieźle wpisuje się w ciąg zabudowy przy nich. Nie wiem, jaki los czeka kilka secesyjnych, 5-6-piętrowych kamienic przy tejże ul. Wełykoj Żytomyrśkoj opróżnionych już w lokatorów, z tabliczkami „do sprzedania". Bo kryzys w budownictwie i spadek cen domów oraz mieszkań dotarł także tutaj.

{gallery}24650{/gallery}
A prace przy paru apartamentowcach nawet w „prestiżowych" miejscach zamarły. Nie brak także i „historycznych ruin". Przy placu Lwowskim, w jednym z najlepszych punktów w mieście, np. ceglanego biurowca, a przy dawnej ul. Worowskiego – nazwę tę „zdekomunizowano" niedawno, gdyż figuruje jeszcze na wydanym w br. planie miasta – takiej samej konstrukcji „roddoma", czyli wielkiego, kilkupiętrowego Domu Porodowego, przy których prace przerwano jeszcze w czasach sowieckich. To jednak tylko wybrane negatywne przykłady. Bo miasto, a także większość jego ulic, przynamniej w centrum, zmieniła się w okresie 25-lecia Niepodległej Ukrainy, zdecydowanie na korzyść.

Najsłabszy punkt: komunikacja miejska

Również transport miejski, budzący chyba najwięcej, nie tylko moich zastrzeżeń. Mimo kilku, w sumie średnio 6-krotnych podwyżek taryf, jest on, przynajmniej dla cudzoziemców, tani. Przejazd tramwajem, trolejbusem i autobusem kosztuje 3 hrywny – niespełna 50 groszy. Ale 5 lat temu 50 kopiejek, wówczas 22 grosze. „Marszrutkami" – mikrobusami kurującymi po wyznaczonych trasach i uzupełniającymi sieć pozostałej komunikacji – od przeważnie 3, do 4, rzadziej 5 hrywien. Czyli tyle, co przejazd metrem. Wprowadzono jednak legitymacje dla kijowskich emerytów i weteranów – tylko oni mają prawo do bezpłatnych przejazdów w komunikacji miejskiej, ale już nie w marszrutkach.
Co wzburzyło mieszkańców podkijowskich miasteczek, z których emeryci jeździli w stolicy też darmo. W każdym wagonie tramwajowym oraz w autobusie i trolejbusie jest obecnie konduktor. I częste kontrole biletów. Na odcinku 5-6 przystanków zauważyłem kiedyś aż trzy. Tyle że mnie, podobnie jak siedzących obok starszych osób, kontrolerzy, również w innych przypadkach, nie sprawdzali. Chociaż miałem skasowany bilet, a one zapewne legitymacje. Natomiast wielokrotnie gdy podawałem konduktorce pieniądze za bilet, a ona spoglądała na moje siwe włosy słyszałem: nie musicie płacić (nadal obowiązuje tu zwracanie się na „Wy"). Albo pytanie: czy nie macie legitymacji, lub czy nie jesteście emerytem?

Ograniczona modernizacja

Gdy odpowiadałem, że nie kijowskim, lub, że jestem cudzoziemcem, słyszałem często: przecież i tak nikt was kontrolować nie będzie. I potwierdzało się to w praktyce. Moja odpowiedź: skoro są przepisy, trzeba ich przestrzegać, budziła zaskoczenie. Raz nawet konduktorka zdecydowanie odmówiła przyjęcia ode mnie pieniędzy za bilet. Ale jechałem tylko 2 przystanki. Są oczywiście i pozytywne zmiany w komunikacji miejskiej. Wycofano np. kursujące jeszcze niedawno wraki pojazdów. Na gruntowniejszą modernizację taboru nie ma jednak środków. Nadal nie wprowadzano jednolitych biletów na wszystkie środki komunikacji miejskiej. A także jedno- lub kilkudobowych. Są tylko miesięczne.
Gdy trzeba się przesiadać, często po dwa – trzy razy, aby dotrzeć w potrzebne miejsce, koszty przejazdów rosną. Nadal rzadka jest częstotliwość kursowania pojazdów niektórych linii. A już szczytem wszystkiego niewyobrażalna w standardach europejskich, do których podobno Ukraina zmierza, informacja na przystankach. Nie ma na nich tabliczek z numerami zatrzymujących się linii. Niewielkie umieszczone są na pobliskich słupach oświetleniowych. Z drobnymi tekstami trudnymi do odczytania nawet z dobrym wzrokiem, na wysokości 3-4 metrów nad ziemią, aby ich nikt nie uszkodził. I zawierają tak „precyzyjne" informacje, jak o przystanku początkowym i końcowym, ale już nie ulicach, którymi jedzie dany pojazd.

Jak dojechać do Pieczerskiej Ławry?

Te są tylko na tablicach w pojazdach, obok ich numeru. Na przystankowych natomiast wyłącznie, że np. trolejbus nr 16 czy 18 w godzinach 7.00-9.00 kursuje co 7-10 minut, a między 9.00 a 14.00 co „9-30" (a bywa, że nawet 40!) minut. Częstotliwość na niektórych liniach jest wręcz skandaliczna. Np. autobus linii 24, jedyny (na tej trasie nie kursują także marszrutki, w przeszłości co 5-6 minut jeździły trolejbusy) jeżdżący z Chreszczatyku i Majdanu Nezałeżnosti, czyli najściślejszego centrum Kijowa, obok Urzędu Rady Ministrów, parlamentu, kancelarii prezydenta Ukrainy i innych ważnych instytucji, a także jednego z najważniejszych zabytków kraju – Pieczerskiej Ławry, do Muzeum II Wojny Światowej, kursuje co 30-40 minut.
Inne z tych dwu ostatnich, tak ważnych miejsc, łączy także trolejbus nr 38 i dwie marszrutki. Jeżdżą one często, ale do innych dzielnic, trasami obok kilku stacji metra. Na których trzeba przesiadać się, aby dostać się na Majdan i centralną ulicę stolicy! W Dniu Niepodległości, 24 sierpnia, kursujące na bardzo ważnych trasach centrum stolicy z Majdanu i przecinającego ten plac Chreszczatyku (na nim jest najbliższa stacja metra) trolejbusy nr 16 i 18 w ogóle stanęły na cały dzień, bo... rano na tej głównej ulicy odbyła się defilada wojskowa. Mimo, iż jeżdżą one przez place: Sofijski i Michajłowski, przy których stoją ważne zabytki.

Dekomunizacja i derusyfikacja

A także ul. Wełykoj Żytomyrśkoj. Na odchodzącej od której ul. Wołodymyrśkoj z Muzeum Historycznym i jej przedłużeniu, od wspaniałej Cerkwy Andrijewśkoj, zabytkowej ulicy Andrijiwśkyj Uzwiz (Zjazd św. Andrzeja) na historyczne podgrodzie – Podół. Na których w tym dniu odbywał się jeden z dwu dorocznych wielkich jarmarków sztuki, rzemiosła artystycznego i innych pamiątek, masowo odwiedzany przez mieszkańców oraz turystów. I nie puszczono żadnej komunikacji zastępczej, zaś marszrutki skręcają z tej trasy na odległym od tych miejsc o ponad kilometr placu Lwowskim! To wybrane tylko przykłady funkcjonowania kijowskiej komunikacji miejskiej.
Nie tylko turyści, ale również starzy mieszkańcy gubią się też na ulicach o nazwach zmienionych ostatnio w ramach dekomunizacji i derusyfikacji. Pociągnęły one za sobą również likwidację pomników oraz rzeźb zarówno Lenina jak i innych działaczy komunistycznych. I wzniesienie, bądź postawienie nowych. Jedna z najnowszych rzeźb, nawiasem mówiąc dzieło zaprzyjaźnionego ze mną i jego rodziny z moją od lat niemal dwudziestu, młodszego o pokolenie świetnego artysty, nie tylko rzeźbiarza Wiaczesława Didkowśkiego, stanęła przed gmachem SBU – Służby Bezpeki Ukrainy – tej nazwy nie trzeba chyba tłumaczyć, przy ul. Wołodymyrśkoj, w pobliżu Soboru Sofijskiego.

Warto tu przyjechać!

Przedstawia ona stojącego na mapie Ukrainy, oczywiście z Krymem, zwycięskiego, przypominającego postać św. Jerzego, kozaka na koniu – taki temat zlecono artyście, który zrealizował go, jak zwykle ciekawie – walczącego lancą z atakującym od wschodu dwugłowym smokiem z rosyjskimi, carskimi koronami na łbach. To tylko jeden z wielu podobnych przykładów nowych pomników i rzeźb. Innych zmian w Kijowie znalazłem sporo, wkrótce o nich napiszę szerzej. Miasto to bowiem jest szalenie ciekawe i warte poznania. Z niezliczonymi cennymi zabytkami oraz innymi atrakcjami turystycznymi.
Mimo nadal faktycznie toczonej na wschodzie wojny z większym sąsiadem, spokojne i bezpieczne. Chociaż mieszkańcy narzekają trochę, a władze to potwierdzają, na wzrost ostatnio w nim przestępczości kryminalnej, zwłaszcza kradzieży mieszkaniowych i rabunków. Przestępcy przenieśli się bowiem do stolicy ze zbuntowanych obwodów Donieckiego i Ługańskiego. W których poczuli się niebezpiecznie ze względu na działania wojenne oraz fakt, że już nie bardzo jest tam kogo oraz co kraść i rabować. Ale odległych od Kijowa, o czym zdają się nie wiedzieć nie tylko potencjalni turyści z Europy Zachodniej, ale i nasi rodacy, dalej niż ze stolicy Ukrainy nie tylko do Warszawy czy Wilna, ale również Budapesztu. A miasto to naprawdę warto poznawać, do czego niezmiennie zachęcam!

a