wtorek, kwiecień 30, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/21649.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/21649
piątek, 31 lipiec 2015 00:00

Korona Ekstremalnych Maratonów zdobyta Wyróżniony

Napisane przez Grzegorz Micuła
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Korona Ekstremalnych Maratonów zdobyta Fot.: arch. M. Śliwki

Australiski maraton po bezludziu Australian Outback Marathon rozgrywany jest w bezludnym buszu w pobliżu kamienia Uluru – świętej góry australijskich aborygenów. Marek Śliwka, właściciel biura podróży Logos Travel właśnie powrócił z centralnej Australii, gdzie brał udział w Australian Outback Marathon. Nie tylko zwyciężył w swojej kategorii wiekowej ale też zajął 4. miejsce w klasyfikacji ogólnej. W maratonie wzięło udział 180 uczestników, głównie Australijczyków.

"Z Polski byłem tylko ja – mówi Marek Śliwka – z Europy było kilkunastu innych biegaczy, w tym Norweg, który zwyciężył w klasyfikacji generalnej oraz kilkunastu maratończyków z USA i Kanady oraz Azjatów i tylko trzech biegaczy z Afryki."

Zaledwie dzień wcześniej przyleciał na miejsce późnym popołudniem z wieloma przygodami, (były wręcz obawy, że nie zdąży dolecieć na czas) z opuchniętymi nogami po 32-godzinnej podróży samolotem. Uratowały go naprzemienne zimne i gorące kąpiele nóg oraz aborygeńska masażystka paląca podczas masażu świece i okadzająca go dymem z wonnych ziół.
Rano 25 lipca rozpoczął się wyścig. Było chłodno, w Australii jest teraz zima. Trasa w miarę płaska, ale drogi gruntowe w kolorze ochry często przypominały tarkę. Bieg po nierównościach po kilku kilometrach zaowocował potężnym bólem stóp.

Miejscami biegło się przez piaskowe wzgórza, które z kolei bardzo obciążały ścięgna i stawy. Pod tym kątem australijska trasa była bardzo trudna, ale niezwykle piękna jeśli chodzi o urodę krajobrazu - opowiada Marek. - Prawie cały czas widoczny był potężny, czerwony masyw Uluru.


Na australijski ekstremalny maraton przyleciało sporo osób realizujących projekt 7. maratonów na siedmiu kontynentach. Dla czterech z nich podobnie jak dla Marka był to już ostatni maraton tego projektu. W australijskim biegu maratońskim startowało tylko 180 biegaczy i biegaczek. Podobnie jak w innych ekstremalnych maratonach ze względu na logistykę i bezpieczeństwo organizatorzy ograniczyli liczbę uczestników.


{gallery}21649{/gallery}

Marek Śliwka biega od 11 lat, zwykle 80-110 kilometrów tygodniowo. W różnych warunkach. Także po drodze na australijski maraton próbował trenować w Doha w 50-stopniowym upale. Wytrzymał na zewnątrz kilkanaście minut i omal nie dostał udaru słonecznego. W Australii - zaraz po przekroczeniu mety - drżącymi jeszcze ze zmęczenia rękami napisał:

"Cierniowa Korona Maratonow Świata -zdobyta!!! Ze względu na zmęczenie trwającą ponad półtorej doby podróżą na trasę wyruszyłem z pewną nieśmiałością. Jednakże już na trasie adrenalina zrobiła swoje. W zapomnienie poszły jeszcze niedawno składane deklaracje, że w tym biegu nie dam się wciągnąć w rywalizację. Na samym początku, przez jakiś czas głowa pilnowala wykonania planu minimum. Ale gdzieś po 15. kilometrze nogi wyrwały się spod jej nadzoru i poniósły bezdrożami w kierunku majaczącego w oddali Ayers Rock, olbrzymiego kamienia-góry, który ma moc magicznego przyciągania. Cała ta okolica oglądana z pozycji biegacza ma zupełnie inny wymiar i inną poetykę niż w przypadku turysty. Wielki Kamień pojawia się i znika przesłonięty bądź to krzaczastym buszem, bądź też niesamowitymi formacjami skalnymi. Czyni to morderczy bieg bardziej znośnym, bo głowa i oczy nie nadążają za coraz wspanialszymi widokami. To prawdziwa Ziemia Obiecana dla wszystkich biegaczy znudzonych asfaltową monotonią. Tu, w centrum Australii, mogą oni na nowo odnaleźć radość biegania i uczestniczyć jednocześnie we wspaniałym naturalnym spektaklu przyrody zaskakującej mnogością form, kształtow i kolorów. To jedno z takich miejsc, gdzie maratonczyk biegnąc twardo po spękanej czerwonej ziemi, trochę się jakby nad nią unosi. I nie czuje zmęczenia.
Już za metą mimo zmęczenia, poczułem że jest moc... może to była moc bijąca od magicznego kamienia - a może - w co bardziej wierzę, była to skumulowana moc energii wszystkich tych którzy obiecali trzymać kciuki ... i słowa dotrzymali... Wszystkim Tym tu i teraz z całego serca, bijacego jeszcze jak młot - bardzo dziękuję. Projekt Extremalna Korona Maratonów Świata został zakończony sukcesem! Jego realizacja zajęła mi rok i pięć miesięcy. Biegałem między innymi po zamarzniętym Bajkale, po wulkanicznych bezdrożach Etiopii, pod powalającym wiatrem w Patagonii, a także na Antarktydzie i w rejonie najdzikszego północnego terytorium Kanady. Dziś mogę powiedzieć z przekonaniem - marzenia się spełniają!
Ten projekt to już historia, pozostaje po nim to coś co nie jest materialne, ale daje ogromną satysfakcję i czego nikt, nawet najbardziej sprytny złoczyńca, wykraść nie może. To także rodzaj prezentu jaki sam sobie, na w miarę okrągłe urodziny sprawiłem, a łaskawa Opatrzność pozwoliła zrealizować. Pomogły też osoby i linie lotnicze. Podziękowania zatem składam liniom lotniczym Qatar Airways i Iberia, Agencji Mandarin, naszym przedstawicielom w Etiopii, Chile i Australii. Osobne podziękowania także dla życzliwych mediow oraz przyjaciół i rodziny, którzy wspierali mnie w chwilach przejściowego zwatpienia. To było wspólne zbiorowe przedsięwzięcie. I to jest nasz wspólny sukces!"

Gratulujemy Markowi Śliwce tego wielkiego sukcesu – przebiegnięcia siedmiu ekstremalnych maratonów na 7 kontynentach. Ułatwia on także innym biegaczom realizowania swoich marzeń organizując wycieczki po Świecie pod hasłem "Biegaj i zwiedzaj".


a