Do Krynicy zjeżdżają ministrowie i biznesmeni, dziennikarze, lobbyści i cała rzesza tych, którzy chcieliby być ministrami, biznesmenami, lub chociaż lobbystami. Wydzielony tylko dla członków konferencji deptak zamienia się w aleje otoczoną stanowiskami firm chcących dobrze zapisać się w pamięci tego, jakby nie było, wyselekcjonowanego grona. Nie pierwszy raz w tym roku konkurencję w zgromadzeniu największego tłumu wygrała Biedronka. Od kilku lat ta sieć dyskontów zręcznie wkrada się w gusta ludzi, których podejrzewalibyśmy raczej o zakupy w eleganckich butikach na placu Trzech Krzyży, niż odwiedzanie taniego sklepu. Oferta dobrych win w przystępnych cenach niejednego przedstawiciela klasy średniej lub lepszej, o czym świadczą auta, jakie można zobaczyć na biedronkowych parkingach. W Krynicy również - bardzo demokratycznie - czy ktoś ma miliard na koncie, czy miliard w podpisie, czy też ledwie wiąże koniec z końców pisząc do niszowej gazety - wszyscy w Krynicy spotykają się w Biedronce na najlepszym jedzeniu, lub dobrej kawie. Dostęp do szerokiego wyboru alkoholu również wydaje się mieć znaczenie. Osobiście myślę, że dostarczenie naprawdę zacnego posiłku i napitku daje Jeronimo Martins więcej niż organizacja dziesięciu paneli - oswajają bowiem ze swoją marką liderów opinii z całej Polski, ludzi, którzy w swoich środowiskach są często słuchani nabożeństwem niczym wyrocznie. Wiem z rozmów z wieloma osobami, że pobyt w krynickiej Biedronce wspominają z rozrzewnieniem.
Pełny tekst można przeczytać na stronie Stanislawwojtera.salon24.pl