Rogowiecki podkreślając, że jeżeli za wzrostem płacy minimalnej w określonym tempie nie przemawiają względy ekonomiczne (przede wszystkim rosnąca wydajność pracy), następuje z jednej strony odcięcie od rynku pracy nisko wykwalifikowanych pracowników, z drugiej zaś utrudnienie wejścia na rynek pracy ludziom młodym.
Rogowiecki przypomina, że wzrost płacy minimalnej pociąga za sobą także wzrost innych, powiązanych świadczeń, m.in. dodatku za pracę w porze nocnej czy też maksymalnej kwoty odprawy z tytułu zwolnień grupowych. Stanowi też fundament, na którym buduje się całą strukturę płac w przedsiębiorstwach. Wzrost minimalnego wynagrodzenia jest także sygnałem dla pracowników znajdujących się wyżej w hierarchii płac, że ich wynagrodzenia też powinny rosnąć, tak aby stały dystans między różnymi kondygnacjami został zachowany. W ekonomii
zjawisko to doczekało się własnej nazwy – leap-frogging (żabie skoki). Jak widać, wzrost płacy minimalnej w stopniu nieuzasadnionym jest impulsem dla rynku, że zarobki powinny być wyższe. W konsekwencji prowadzi to do wzrostu inflacji i obniżenia konkurencyjności przedsiębiorstw.
Pracodawcy RP przypominają, że wysokość wynagrodzenia minimalnego w stosunku do przeciętnego waha się w krajach UE-27 w przedziale 35–46 proc., a w kilku krajach instytucja ustawowo ustalanego wynagrodzenia minimalnego nie istnieje. W siedmiu krajach (Luksemburgu, Holandii, Malcie, Słowenii, Portugalii, Litwie i Łotwie) stosunek płacy minimalnej do przeciętnej jest wyższy niż w Polsce, przy czym wydajność pracy jest niższa tylko w dwóch ostatnich. Litwa i Łotwa są jednocześnie krajami o wysokich stopach bezrobocia (odpowiednio 17,8 i 18,7 proc.), co stanowi sygnał, iż zbyt wysoka płaca minimalna może prowadzić do wzrostu bezrobocia rejestrowanego w krajach, w których wydajność pracy jest stosunkowo niska.
{jumi [*9]}