Był moment, kiedy wydawało się, że każdy kraj będzie miał swojego Facebooka. W Polsce była to Nasza Klasa, w Ameryce Południowej serwisy Orkut i Hi5, a w Rosji VKontakte. Teraz, kiedy kurz opadł, pozostaje tylko odczytać imiona zwycięzców. Jest ich pięciu, ale tak naprawdę liczy się tylko trzech: Facebook, chiński QZone i wymieniony już rosyjski portal.
Kolorowe diagramy przedstawiające zmienne koleje losu mediów społecznościowych stworzył Vincenzo Cosenza w oparciu o dane spółki Alexa kontrolowanej przez serwis Amazon. W czerwcu 2009 roku było ich aż 17. Trzy lata później portal Rosji i byłych republik ZSRR, Odnoklassniki, cieszy się największą popularnością jedynie w Mołdawii. Naporowi internetowych triumwirów opiera się też Iran, w którym cenzura wymogła powstanie osobnego portalu Cloob.
Jedynie trzy lata trzeba było czekać, aż grube ryby pozjadały wszystkie mniejsze – choć niekoniecznie małe. Popularny na Półwyspie Iberyjskim i w Ameryce Łacińskiej Hi5 miał ponad 30 milionów użytkowników, zanim pod nowym zarządem zmienił się w narzędzie do gier online. Podobny los spotkał kilka innych serwisów, a parę mniej fortunnych w ogóle przepadło.
Trend jest o tyle niepokojący, że każdy wielki serwis znany jest z wprowadzania niepopularnych zmian. Bez konkurencji ta tendencja może tylko się wzmocnić. Oczywiście nie grozi nam to jeszcze w tej chwili – brak wielu serwisów na mapie oznacza tylko tyle, że mają mniejszą liczbę użytkowników. Jednak za jakiś czas i one mogą ulec takim kombajnom, jak VKontakte czy Facebook.
{jumi [*7]}