sobota, maj 04, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 70.
sobota, 13 luty 2010 02:50

Harris ujawnia kulisy filmu "Autor Widmo"

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

„Autor Widmo” to nowy dreszczowiec w reżyserii Romana Polańskiego. Film został zrealizowany na podstawie powieści „Ghostwriter” Roberta Harrisa. Książki została wyróżniona prestiżową nagrodą International Thriller Writer’s Award za rok 2008.

 Robert Harris urodził się w 1957roku. Zajmował się publicystyką. Wydawał cenione książki dokumentalne, między innymi o sprawie sfałszowanych pamiętników Hitlera. Był także komentatorem politycznym „Observera”. Pracował w BBC i jako dziennikarz sportowy. Pierwszą powieść, „Fatherland” opublikował w 1992 roku. Książka zyskała status bestsellera. Harris jest uważny za jednego z najwybitniejszych twórców współczesnych dreszczowców, które chętnie przenoszone są na język filmu. Adaptowano „Vaterland” (miniserial HBO) i „Enigmę”. Powieści Harrisa sprzedano na całym świecie w przeszło 15 milionach egzemplarzy, przetłumaczono je na 37 języków.

Robert Harris opowiedział o tym jak doszło do powstania „Autora Widmo”

Polański jest doskonałym współpracownikiem. Bardzo szanował źródłowy materiał. Zawsze powtarzał: „Powieść jest scenariuszem”. Z punktu widzenia pisarza to idealny reżyser. Nasza metoda pracy nad szkicem scenariusza była taka: napisałem tekst oparty na scenach wziętych z powieści i jej strukturze, po czym całą rzecz zaczęliśmy wyostrzać, doskonalić. Jednym z ciekawych efektów naszych wspólnych wysiłków było to, że czułem, jakbym pisał powieść od nowa, tylko że lepiej. Były w niej elementy, które w filmie zostały mocniej zaakcentowane. Na przykład bardzo wzmocniło siłę wyrazu zdecydowane osadzenie akcji w scenerii nadmorskiej, wśród drzew, opuszczonych i zaniedbanych portów i pustych plaż.

Mniej zależy mi na tworzeniu błyskotliwej prozy po to tylko, by stworzyć błyskotliwą prozę. Myślę też, że i Polański nie dąży do wyszukanych ujęć czy dramatycznych efektów tylko po to, by zaprezentować swoje możliwości. Na pierwszym miejscu są zawsze opowieść, postaci i logika rozwoju akcji.

Bardzo szanuję thrillery Hitchcocka. Sposób, w jaki ich bohater, zwyczajny człowiek, pogrąża się w zupełnie obcym mu świecie. Wszystko, co się mu potem zdarza, jest absolutnie logiczne. A zarazem staje się coraz bardziej szalone. Postanowiłem wykorzystać podobne elementy. Mamy tu więc zwykłego człowieka, bez nazwiska i imienia, wynajętego do pracy, która prowadzi go w zupełnie nieznany świat. To, co do mnie przemawia w gatunku thrillera, a myślę, że i do Romana także, to jego fantastyczna, pełna energii narracja.

Zainteresował mnie przebieg spotkania byłego lidera światowego oraz kogoś, kto pisze jego wspomnienia. Na początku pojawiła się idea, by żonę tego polityka połączyło z naszym bohaterem miłosne zainteresowanie. Chciałem też, by bohaterowie znajdowali się w jakimś izolowanym miejscu. Nie wiedziałem jednak, jaki to będzie przywódca i gdzie będzie mieszkał. Wracałem przez lata do tego pomysłu. Dopiero w 2006 roku usłyszałem radiowy wywiad z kimś, kto chciał, by Tony'ego Blaira osądzono za zbrodnie wojenne. Uważał, że jedynym sposobem na uniknięcie sądu byłoby dla niego udanie się na wygnanie do USA, ponieważ ten kraj na pewno nie skorzystałby z możliwości ekstradycji. Zamurowało mnie. Już wiedziałem, jaka będzie jedna z głównych postaci – ktoś znajdujący się w podobnej sytuacji. I zobaczyłem też miejsce, gdzie będzie przebywać – Stany Zjednoczone. Jak Sołżenicyn w latach 70. ubiegłego wieku.

W moich powieściach zawsze najbardziej interesowała mnie kwestia władzy. To ją głównie badałem. Szczególnie interesował mnie fenomen przywódcy, który traci władzę, jak Richard Nixon czy Margaret Thatcher. Jak się do tej sytuacji przystosowali? I co sprawia, że ludzie dostają się na szczyt? Jakie są odczucia związane z utratą takiej pozycji? Zacząłem pracować z obrazem Blaira w głowie, ale mam nadzieję, że stworzyłem uniwersalną postać polityka. Miałem rzeczywiście dostęp do wielu informacji spoza oficjalnego. Żaden dziennikarz ani pisarz nie miał takiej wiedzy. Widziałem, jak ludzie działają pod presją, jak wygląda ich życie ograniczone względami bezpieczeństwa, obserwowałem ich stosunek do władzy i adrenalinę, jaką daje obcowanie z nią. I to wszystko napełniło mnie przeświadczeniem, że mogę sobie dobrze wyobrazić, jak można się zachowywać w takiej sytuacji.

W swoich książkach zawsze sporo pisałem na temat pogody. Być może dlatego, że jestem Anglikiem, a nasza obsesja na temat pogody jest powszechnie znana. W tym przypadku było dla mnie bardzo ważne oddanie atmosfery wygnania w nadmorskiej miejscowości, zimą, po sezonie. To miejsce, w którym każdy czuje się opuszczony. Premier żyje w izolacji. Na wyspie jest odcięty od świata, zwłaszcza przez ochronę. W środku II wojny światowej Winston Churchill chodził z Downing Street do Parlamentu w asyście jednego inspektora policji. I kłaniał się przechodniom. A działo się to w czasie największej wojny w historii, podczas której 40 tysięcy angielskich cywili zginęło wskutek bombardowań. Już jako były premier, Blair ma stałą obstawę złożoną z dwudziestu czterech ochroniarzy w pełnym uzbrojeniu, nigdy sam nie prowadził samochodu, nie latał zwykłym samolotem. Jestem wręcz zafascynowany tym, jak nasi przywódcy całkowicie wyobcowują się od całej reszty społeczeństwa. Coś takiego jeszcze nie miało miejsca w historii. Nawet w średniowieczu król prowadził swoją drużynę do bitwy. Teraz nasi liderzy żyją za szybami z kuloodpornego szkła. Te warunki, sposób, w jaki żyją, powoduje wypaczenie ich stosunków z innymi ludźmi. Właściwe egzystują w nierealnym świecie, uzależnieni od swych ochroniarzy i asystentów, którzy stają się często ich jedynym połączeniem z prawdziwym światem.

Choć wygląda to na wyszukany pomysł, ma on pokrycie w realnym świecie. Dwaj moi koledzy są ghostwriterami. Jeden z nich zasugerował mi, bym opisał technikę pisarską związaną z tego rodzaju pracą. Powiedzieli także, że można zaszyfrować coś w tekście, tak jak czyniono to w średniowiecznych katedrach, kiedy to ukrywano teksty wysoko, wśród gargulców. W ten sposób manuskrypt stał się bardzo istotnym elementem opowieści, można powiedzieć, że wręcz niemalże jednym z jej bohaterów. W końcu okazuje się on kluczem do całego sekretu.

Źródłem inspiracji była dla mnie słynna powieść Daphne Du Maurier „Rebeka”. Tam właśnie nigdy nie poznajemy imienia narratora, możemy tylko podejrzewać, kim on jest. Ten pomysł w książce o ghostwriterze wydał mi się jak najbardziej na miejscu.

Roman sugerował, by większej części opowieści, jak u Wildera, towarzyszyła narracja zza kadru. Ten pomysł zwolnił tempo naszej pracy. Okazało się, że taka koncepcja nie wnosi nic nowego. W drugim szkicu scenariusza porzuciliśmy więc tę ideę. Nie chcieliśmy jednak stracić mrocznego tonu opowieści, który potężnieje i prowadzi w końcu publiczność do przekonania, że bohater „Autora Widmo” jest właśnie widmem. Nie udało nam się rozwiązać problemu do momentu rozpoczęcia zdjęć. Szczerze mówiąc, była to kwestia, która zajęła najwięcej naszego czasu i uwagi. Wreszcie Roman przyszedł z zakończeniem, które jak myślę, stanie się jednym z najbardziej pamiętnych elementów filmu. Tak jak „Chinatown” domagało się mrocznego zakończenia, tak nowy film wręcz wołał o twardą pointę.

a