A zapowiedzi rządu, które w założeniu mają uszczelnić nasz system podatkowy, mogą odnieść skutek uboczny w postaci zniechęcenia tych, którzy myślą o powrocie nad Wisłę. Na drugim krańcu Unii, w Portugalii, na powracających obywateli czekają ulgi podatkowe. U nas każe się wybierać: albo Polska i tylko Polska, albo zagranica. Inaczej – exit tax.
Rząd Portugalii zdecydował, że osoby, które opuściły kraj po wybuchu kryzysu z 2008 roku, a teraz chcą wrócić, mogą liczyć m.in. na 50-procentową obniżkę PIT. Ważniejsze jest to, by ściągnąć firmy i pracowników, bo to w dłuższej perspektywie opłaca się bardziej, aniżeli wysokie podatki. Problem z brakiem pracowników jest w Polsce sprawą poważną. I otwarcie granic dla setek tysięcy imigrantów ze Wschodu jest rozwiązaniem tylko częściowym i doraźnym. Cieszymy się, że jest komu pracować – ale co będzie, gdy skuszą ich możliwości większego zarobku na Zachodzie albo co się stanie, gdy, bezrobocie wzrośnie? Tradycyjne, polskie i po polsku fatalne „jakoś to będzie” zastępuje długofalowe rozwiązania.
Chcemy, by Polacy wracali z zagranicy. Szczytny pomysł, lecz należy pamiętać, że te tysiące rodaków pracujących od lat na obczyźnie to nie tylko polski hydraulik i polski budowlaniec. To często osoby, które po kilku lub kilkunastu latach mają mocną pozycję na tamtejszym rynku zawodowym. To także ludzie, którzy zbudowali własne firmy. Opowieści o cudzie gospodarczym, niskim bezrobociu i rosnących pensjach to za mało, by skusić ich do powrotu. Wielu z nich, jeżeli nawet planuje powrót, to nie chce całkowicie zrywać więzi z zagranicą. Bo jakim problemem w realiach Unii Europejskiej jest prowadzenie biznesu zarówno w Polsce, jak i, dajmy na to, w Kopenhadze czy Amsterdamie?
Exit tax w formie proponowanej przez rząd może skutecznie wybić z głowy takie pomysły Polakom z zagranicy.
Sama idea podatku jest zrozumiała – ma chronić państwo przez utratą wpływów z tytułu wyprowadzki firm do rajów podatkowych. Z zapowiedzi wynika jednak, że tak samo będzie traktowana spółka, która chce uciec na Cypr i mały przedsiębiorca, który dojdzie do wniosku, że woli jednak prowadzić działalność w Niemczech bądź Holandii. To po co w takim razie próbować sił w Polsce, skoro można zostać z biznesem tam, gdzie się mieszka od lat, a do Polski przylatywać na weekend?
Powtarzam: sama walka z oszustwami podatkowymi jest ze wszech miar słuszna i co więcej, zalecana przez Unię. Tylko przepisy, które tę walkę umożliwią, powinny być skonstruowane należycie. A przy ich pisaniu należy przeprowadzić rzetelny rachunek zysków i strat. Tak, jak to zrobili Portugalczycy. Czy Skarb Państwa zyska więcej na tym, że nałoży uciążliwy podatek na Kowalskiego, który sprzeda udziały w spółce, bo chce wyprowadzić się na stałe za granicę, czy na tym, że ten Kowalski nie zaryzykuje powrotu do kraju i nie będzie tu płacił żadnych podatków?
Zresztą, czym innym jest raj podatkowy, a czym innym, zgodnie z zasadami unijnymi, wybór kraju, który daje lepsze możliwości prowadzenia działalności gospodarczej. Między innymi po to przecież wchodziliśmy do Unii, aby korzystać z udogodnień, jakie daje wspólny rynek. Może i opodatkowanie tego luksusu jest legalne, ale czy jest w porządku? Na marginesie – pojęcie raju podatkowego bywa u nas używane często i bez sensu. Raje podatkowe z założenia nie współpracują ze służbami skarbowymi innych państw. Kraj, który ma niskie podatki, to może i raj dla przedsiębiorcy, ale nie raj podatkowy. Liechtenstein, który nie figuruje na liście rajów podatkowych, jest mylnie za taki uważany (vide zarzuty wobec Fundacji Czartoryskich), lecz już o Holandii, która też stosuje bardzo atrakcyjne rozwiązania (za co pomstuje na nią wiele państw UE), nikt jako o raju podatkowym nie mówi.
Chrońmy interesy Polski, ale rozsądnie. Exit tax nie może okazać się najlepszym argumentem, by do kraju nie wracać, skoro nie będzie można tanio z niego wyjechać.