czwartek, 20 wrzesień 2012 11:56

Żołnierze Wyklęci: "Inka" Wyróżniony

Napisane przez Tadeusz Płużański
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Danuta Siedzikówna ps. "Inka" fotografia historyczna

Jeśli dziś pseudonim „Inka” komukolwiek się kojarzy, to z Haliną G., która miała wystawić gangsterom ministra sportu Jacka Dębskiego i została potem skazana przez sąd III RP. Tymczasem była wcześniej inna „Inka” - też skazana, ale przez komunistów i za wolną Polskę.

 

Danuta Siedzikówna z przestępcami nie miała nic wspólnego, choć tak właśnie „ludowa” władza traktowała V Wileńską Brygadę Armii Krajowej. Zamordowali ją 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej.

Prócz udziału w „bandzie Łupaszki”, czyli niepodległościowym oddziale mjr Zygmunta Szendzielarza, i nielegalnego posiadania broni, komuniści oskarżyli ją – niepełnoletnią sanitariuszkę (rozstrzelano ją sześć dni przed 18. urodzinami) – o wydanie rozkazu zastrzelenia dwóch funkcjonariuszy UB. Tego „przestępstwa” nie udowodnił jej nawet podległy bezpiece „sąd” i nie potwierdziło dwóch z pięciu zeznających „dobrowolnie” w sprawie milicjantów, którym żołnierze „Łupaszki” darowali życie. Jeden zeznał nawet, że opatrzyła go po walce. Ale dla stalinowskich siepaczy nie miało to znaczenia.

W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, „Inka” napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. W tym zdaniu tkwi jasny podział na dobro i zło. Dobro – po którego stronie do końca stoi „Inka”, i zło – komunizm i jego oprawcy.

Szendzielarz, pozostający w konspiracji, tłumaczył w ulotce z marca 1946 r.: „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich (...) My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości”.

W śledztwie ubecy pytali Siedzikównę: gdzie jest „Łupaszko”? Swojego dowódcy nie wydała. Przed śmiercią zdążyła krzyknąć: „Niech żyje Polska!”, „Niech żyje „Łupaszko!”.

Słowa Danuty Siedzikówny: „Popatrz, ilu ludzi mogło zginąć. Lepiej, że ja jedna zginę”, nie sprawdziły się. W czerwcu 1948 r. UB ostatecznie rozbił Wileński Okręg AK. Major Zygmunt Szendzielarz, skazany na osiemnastokrotną karę śmierci, 8 lutego 1951 r. został stracony w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Miejsce pogrzebania „Łupaszki” i „Inki” do dziś pozostaje nieznane. Oboje walczyli z dwoma okupantami. Nie tylko dla nich sowiecki terror w polskim wydaniu okazał się nieporównanie gorszy.

 

Tadeusz Płużański, publicysta, szef działu Opinie „Super Expressu”, autor książki „Bestie” o nierozliczonych zbrodniach komunistów w Polsce, nominowanej do tegorocznej nagrody im. Józefa Mackiewicza.

{jumi [*9]}