Ruszają prace komisji weryfikacyjnej ds reprywatyzacji, która ma się zająć procederem "odzyskiwania" przez niby spadkobierców zagrabionych przez komunistów warszawskich nieruchomości.
Komisja ma szansę naprawić część wyrządzonego zła, bo sam proceder w wielu przypadkach wyglądał na zwykłą kradzież z włamaniem tyle, że nie przy pomocy łomu, czy wytrycha, ale zręcznie napisanych "dokumentów". Szkoda, że prace komisji będą od początku naznaczone skazą. Oto minister sprawiedliwości do współpracy z komisją powołał Radę Społeczną. W jej skład wchodzą przedstawiciele organizacji, które przez lata walczyły z dziką reprywatyzacją oraz organizacji zrzeszających pokrzywdzonych.
Pokrzywdzeni są przecież nie tylko lokatorzy kamienic, ale i spadkobiercy dawnych właścicieli. Zorganizowana grupa przestępcza "Urzędnicy i Prawnicy" bezprawnie zawłaszczała nieruchomości, ale przecież nie te, będące własnością miasta, ale te, które wcześniej zostały zagrabione i miały swych prawowitych właścicieli i komuś miały być zwrócone. Komisja ma prawo podważać decyzje "reprywatyzacyjne" i zarządzać zwrot bezprawnie pozyskanych nieruchomości. To oznacza jednak, że wrócą one znów do miasta, a nie do prawowitych właścicieli, którzy nawet nie będą reprezentowani w pracach komisji weryfikacyjnej.
Nietrudno sobie wyobrazić wiekowego właściciela, żyjącego z nędznej emerytury, pozbawionego sił i zdrowia, który daje się oczarować Urzędnikom i Prawnikom i za lichy grosz oddaje dokumenty, bo jutro musi wykupić leki.
To jedno z największych, wlokących się zaniedbań III RP. Komisja zapewne naprawi wiele zła, oczyści mechanizmy, ale to i tak będzie tylko rozstrzygnięcie pojedynczych przypadków i leczenie skutków, a nie przyczyn. Największym osiągnięciem Komisji byłoby przygotowanie podwalin pod prawdziwą ustawę reprywatyzacyjną. Jest coś niezwykle smutnego i ponurego w tym, że przez 28 lat wielu dziś już schorowanych i będących u kresu życia ludzi nie może doczekać się elementarnej sprawiedliwości.