Co ważniejsze wszyscy tu w zasadzie są przeciwnikami nazizmu. Mówią o tym przy każdej nadarzającej się okazji. Szczególnie Joseph Porta, gość mający w sobie i coś ze Szwejka i Yossariana. Niestety tylko coś a szkoda.
Generalnie wszyscy książkowi bohaterowie są sympatyczni, jeśli już mordują to tylko na wojnie. Poza frontem im to - mimo szczerych chęci i dołożonych starań - po prostu nie wychodzi. Pozostają więc dalej mili i „strawni" dla czytelnika, a o to przecie przy bohaterach powielających się w kilkunastu książkach chodzi.
Akcja „Więzienia" jest wartka. Czyta się doskonale, chociaż wydana w poketbokowej wielkości prawie 500-stronicowa pozycja nie jest najwygodniejsza w czytaniu.
Nie czytałem Hassela w oryginale, ale w pierwszej chwili wydało się mi, że to nie on – doświadczony przecież czołgista - odpowiadał za totalny bałagan jaki znalazłem w polskim wydaniu „Wiezienia NKWD" odnośnie bojowego sprzętu armii niemieckiej i sowieckiej, kalibru dział, zapasu pocisków artyleryjskich w Panzerkampfwagen VI „Tiger II". Niestety - co nabroił tłumacz to tłumacz – ale uważniejsza lektura czyni autora jednak za owe błędy odpowiedzialnym. A jest ich doprawdy sporo. Powinien zając się nimi edytor. Nieważnie który. Dla mnie odpowiedzialnym jest polski. Niestety nie wszędzie jest to możliwe bo czasami zakrawało by to w zbyt daleko idącą ingerencję. Dla mnie szczególnie zabawną jest „opowieść berlińska" – „Osiemdziesiąt procent", w której w bębenku rewolweru Nagan(t) kalibru 7,62 umieszcza pistoletowe pociski Walther kalibru 7,65 mm.
Nikt nie jest jednak doskonały. Nawet Hassel. Co nie znaczy, że książki nie polecam. Przeciwnie!
KLM
Sven Hassel, Więzienie NKWD, Instytut Wydawniczy Erica, Warszawa 2009
{jumi [*7]}