Wydrukuj tę stronę
sobota, 06 październik 2012 06:05

Grecy i Polacy w mackach konkurenta Wyróżniony

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Grecy i Polacy w mackach konkurenta www.sxc.hu

Jak poinformował portal niezalezna.pl ok. 150 pracowników greckiej stoczni wdarło się na dziedziniec ministerstwa obrony Grecji w Atenach w proteście przeciwko wielomiesięcznym zaległościom w wypłacie wynagrodzeń. Przyczyną sytuacji było zawieszenie bądź opóźnienie wykonywanych tam kontraktów na modernizację jednostek marynarki wojennej. Niszczenie greckiego przemysłu stoczniowego przypomina sytuację w Polsce.

Wielokrotnie pisaliśmy o gdyńskiej stoczni Marynarki Wojennej, której grozi ostateczne bankructwo (obecnie nasz zakład ma status „w upadłości likwidacyjnej”). Zaś ratunkiem na jej przetrwanie mogłoby okazać się zamówienie w Gdyni przez polski MON kontraktu na budowę np. okrętu podwodnego. Sprawa jest o tyle istotna, że wszystkie takie łodzie eksploatowane obecnie przez polską Marynarkę Wojenną (MW) są przestarzałe. I w ciągu kilku lat pójdą do kasacji lub przekazane będą do muzeum. Pierwszy nowy okręt podwodny – zgodnie marcowym planem MON - ma powstać do 2017 r. Tymczasem z dwóch ofert na dostawę takiej jednostki, o których publicznie wiadomo: francuskiej i niemieckiej, tylko ta pierwsza mogłaby zapewnić przetrwanie gdyńskiej stoczni. Stocznia francuska (DCNS) proponuje bowiem stronie polskiej współpracę przemysłową i transfer technologii przy budowie okrętów podwodnych dla polskiej marynarki. Natomiast wokół ewentualnego niemieckiego partnera (TKMS) nie dość, że panuje od miesięcy wiele kontrowersji (czy to w związku z wadami okrętów /słynny „Papanikolis”/ czy praktykami korupcyjnymi, o których donosiły niemieckie media), to oferuje Polsce gotowe okręty, nie przewidując kooperacji z gdyńską stocznią MW.

Czy sytuację polskiego, obronnego przemysłu stoczniowego zmieni ostatnia wizyta francuskiego ministra obrony, Yves Le Driana u polskiego szefa MON Tomasza Siemoniaka?

Komunikat MON w tej sprawie, jest lakoniczny: „Rozmowy ministrów dotyczyć będą dwustronnej współpracy wojskowo-technicznej, a także kooperacji w ramach Trójkąta Weimarskiego oraz Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony UE (CSDP)”. Francuski dziennik „La Tribune” skomentował: „Od lat Polska ignoruje francuski przemysł zbrojeniowy. Możliwe jest, że polskie władze rozpoczną dwustronne rozmowy z Niemcami dotyczące zakupu dwóch okrętów podwodnych typu 214 bez wzięcia pod uwagę francuskiej oferty w tym zakresie. Próbuje to zmienić francuski minister obrony Jean-Yves Le Drian, działając na rzecz odnowienia współpracy z państwami UE, w szczególności zaś z Polską”.

Spytaliśmy dwóch specjalistów obronności co sądzą na ten temat. Pos. Dariusz Seliga, wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej: - Błędem jest próba zamykania naszej Stoczni MW w Gdyni. Dlatego, że taki krok w poważnym stopniu osłabia nasz potencjał militarny, którego nie moglibyśmy odbudować. Jestem za tym, byśmy weszli w projekt europejski – w kooperacji z Hiszpanami lub Francuzami. Wiem, że z tymi ostatnimi rozmowy były dość mocno zaawansowane. Co ciekawe, projekt francuski wiązałby się z dużą inwestycją w samą gdyńską stocznię. W tej chwili sprawa rozbija się o odpowiedź na pytanie: kto miałby spłacić jej ok. 400-milionowy dług? Podpisuję się obiema rękami pod tym by mimo wszystko nie zamykać stoczni i próbować zachować jej potencjał. Zakupienie dziś niemieckiego okrętu podwodnego „z półki”, tak jak w sklepie, bez możliwości pozostawienia w Polsce technologii budowy takiej jednostki, uważam w tej sytuacji za bezsensowne. Wiem, że opcja niemiecka ma w tej chwili wielu zwolenników wśród naszych polityków. Ale uważam, że powinniśmy jako państwo być w stanie dołożyć jakieś środki, by istniejący potencjał utrzymać i nie zamykać stoczni gdyńskiej.

Łukasz Kister, ekspert wojskowości: - Przemysł stoczniowy, pomimo kryzysu, pozostaje przyszłościowy. Większość z państw na świecie, posiadających dostęp do morza, bardzo mocno inwestuje w modernizację swoich marynarek wojennych. Bowiem znaczenie mórz i oceanów w geopolityce nie słabnie, a wręcz rośnie. Przemysł stoczniowy jest dziś zyskowny, dlatego stocznie dużych państw, będą – zwłaszcza teraz, w dobie kryzysu – dążyć do likwidacji przemysłów stoczniowych w mniejszych państwach. W Polsce, od początku lat 90. ub. wieku, nasz przemysł stoczniowy był niszczony, by nie stanowił konkurencji dla stoczni Niemiec.

{jumi [*9]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL