poniedziałek, 26 lipiec 2010 23:20

Wywiad z podróżniczką Zofią Suską Wyróżniony

Napisane przez Kurier Warszawski
Oceń ten artykuł
(8 głosów)
Zosia Suska na wyprawie w Etiopii fot.: Andrzej Zarzecki
Poniżej prezentujemy czytelnikom Kuriera365.pl wywiad ze znaną podróżniczką i globtroterką Zofią Suską, która opowie o swoich podróżach po świecie i związkach ze stolicą.

{jumi [*4]}Jesteś z urodzenia i zamiłowania łodzianką. A jakie są Twoje związki ze stolicą?

Dla wielu łodzian są to koneksje niemal naturalne. Z Łodzi do Warszawy jest przecież niewiele ponad sto kilometrów. Choć nigdy w Warszawie nie mieszkałam, przez większość zawodowego życia pracowałam w warszawskich firmach. Nie będę ich wymieniała, bo teraz wszystko to kryptoreklama. Powiem tylko, że gdyby nie stolica, nigdy bym nie zarobiła pieniędzy na swoje podróże. Dziś też jestem tu przynajmniej raz w tygodniu. Warszawa była i jest moim oknem na świat i jestem jej za to wdzięczna. Dość powiedzieć, że nigdy nie leciałam za granicę z łódzkiego lotniska. Zazwyczaj była to stolica.

Wiem, że łatwiej wymienić kraje, w których nie byłaś niż odwrotnie. Jakie miejsce na naszej planecie pokochałaś najbardziej?

Rzeczywiście bez zarozumiałości mogę powiedzieć, że widziałam niemal cały świat. Nigdy nie liczyłam krajów, które odwiedziłam, ale było ich z pewnością grubo ponad setkę. Od kilku lat moim faworytem jest Etiopia, do której wracam kilka razy w roku. To nieprawdopodobnie interesujący kraj, zamieszkały przez wspaniałych, życzliwych ludzi. Wszystkim powtarzam: chcecie przeżyć przygodę życia – jedźcie do Etiopii.

Generalnie podróże to niezapomniane wrażenia, często całkiem hedonistyczne przyjemności. Bywają jednak chwile, że człowiek myśli by tylko jak najszybciej wrócić do domu. Miałaś takie sytuacje?

Jakoś tak sią układało, że od ludzi nic w świecie złego mnie nie spotkało. Może miałam szczęście, a może świat nie jest taki straszny, jakim opisują go różnego rodzaju zawodowi pseudo odkrywcy. Rozumiem, że beletrystyka ma swoje prawa, ale gdy czytam, że podróżnik przez trzy dni przedziera się przez dżunglę zamiast wynająć za 10 dolarów taksówkę, trafia mnie przysłowiowy szlag. Szczególnie, gdy taka pozycja wydawana jest, jako reportaż. Przygód, czasem niebezpiecznych było bez liku. Do dziś dostaję gęsiej skórki, gdy przed oczami stanie mi moment, gdy autobus, którym podróżowałam z Nepalu do Indii stoczył się w przepaść. Ale przeżyłam i jakoś z pękniętym kręgosłupem wróciłam do kraju, inni nie mieli tyle szczęścia.

Poznawanie świata to nie dla mnie – można często usłyszeć z najróżniejszych ust – nie mam na to czasu i worka pieniędzy. Wygląda na to, że ty masz jedno i drugie, czy tak jest w rzeczywistości?

Pytanie jest trochę banalne, więc odpowiedź nie będzie inna. Podróżowanie, jakie ja uprawiam, to sposób na życie. Gdy jest chęć, czas się zawsze znajdzie, a pieniądze są tylko środkiem, i wcale nie musi być ich worek. Kiedyś sprzedałam futro, bo brakowało mi na bilet lotniczy. Czy warto było? Jasne! Futro i tak by zjadły mole, a to, co zobaczyłam na zawsze zatrzymam pod powiekami.

 {jumi [*6]}