wtorek, kwiecień 23, 2024
Follow Us
czwartek, 19 styczeń 2023 12:48

Łazienki Królewskie: Stanisław August i Polska na tle Europy wieku oświecenia Wyróżniony

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tom II obejmuje okres panowania Stanisława Augusta i jego upadku, trzy rozbiory Polski i kilka konfederacji, z najważniejszymi: barską i targowicką Tom II obejmuje okres panowania Stanisława Augusta i jego upadku, trzy rozbiory Polski i kilka konfederacji, z najważniejszymi: barską i targowicką mat.pras

„…pasjonujący obraz jednego z najbardziej dramatycznych okresów naszej narodowej historii. Jego bohaterem jest Stanisław August Poniatowski, ale skonfrontowany z bogatą galerią osobistości, które odegrały wielkie role i małe rólki w teatrze tej epoki i które łącznie tworzyły Europę oświecenia rozciągniętą od Anglii po Rosje i od Italii po Skandynawię.

Mamy tu przeto niezwykle wnikliwe studium biograficzne i psychologiczne ostatniego króla Polski, przekonywającą próbę zrozumienia tej tragicznej postaci, bez ukrywania jego wad i słabości, ale z odsłonięciem również jego szlachetnych intencji jakże często niweczonych zderzeniami z realiami ustroju Rzeczypospolitej, jej militarną i finansową mizerią, warcholstwem i skorumpowaniem znacznego odłamu jej elit – oraz z bezwzględną polityką wielkich mocarstw…” – czytam we wstępie Krzysztofa Pomiana do tego dzieła.

Wydanego przez Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie pod koniec ub. roku polskiego tłumaczenia, po 70 latach od ukazania się jego francuskiego oryginału oraz 40 po śmierci autora, francuskiego historyka Jeana Fabre. Monumentalnej pracy, uważanej przez specjalistów za jedną z najważniejszych, jakie ukazały się na temat Stanisława Augusta oraz epoki stanisławowskiej. Napisanej z życzliwością dla króla i sympatią dla Polski, ale krytycznie obiektywnej przez człowieka o oszołamiającej wręcz wiedzy i znajomości tematu. Nad którym pracował przez kilka dziesięcioleci. Najpierw, w latach 1929-1939, szukając dokumentacji w archiwach i bibliotekach w Polsce, później w ojczystej Francji i źródłach w innych krajach do swojej pracy doktorskiej, którą stała się ona w pierwotnej wersji.

Część tej dokumentacji spłonęła w Polsce podczas II wojny światowej, zwłaszcza powstania warszawskiego. Ogrom oraz zakres źródeł, z których korzystał, naprawdę oszołamia. W pierwszym wydaniu książki we Francji znalazło się 117 stron drobnego druku przypisów. Omawiane tłumaczenie polskie to dwa potężne tomy łącznie o 1090 stronach. Jest w nich ponad 2 tysiące przypisów nierzadko obszernych, 44 stronicowy indeks osób zawierający około 2 tys. nazwisk z odnośnikami na strony, na których są wspomniane, ponad 30 stron bibliografii wykorzystanych prac oraz niemal sto ilustracji. W większości portretów i podobizn opisywanych osób, budowli, ale i dokumentów znajdujących się w zbiorach, również prywatnych, w kilku krajach. Autor obficie korzystał też z „Pamiętników” Stanisława Augusta.

Tom I zawiera, poza wspomnianym Wstępem, również Słów kilka od autora przekładu i Wstęp redaktora naukowego. W treści zaś dwie części. „Początki odrodzenia” (Polski) poświęconej okresom naszych dziejów poprzedzających czasy stanisławowskie. Głównie latom panowania Sasów na polskim tronie, ale z cofaniem się w przeszłość, bo początki upadku I Rzeczypospolitej miały przecież miejsce znacznie wcześniej. Już tytuły rozdziałów dają pojęcie o tym, co znajduje się w ich treści: Saski letarg, Umysłowe fermenty, Oręże nowego ducha. Część druga „Filozof w koronie” to życie i działalność przyszłego króla na tle sytuacji w kraju i świecie w okresie jego dzieciństwa, młodości oraz poprzedzającym objęcie przez niego tronu. Czyli: „Familia” – klan Czartoryskich, jeden z najważniejszych magnackich w ówczesnej Polsce, Nauczyciele, Odkrywanie Europy i Narzędzia sukcesu.

Tom II obejmuje okres panowania Stanisława Augusta i jego upadku, trzy rozbiory Polski i kilka konfederacji, z najważniejszymi: barską i targowicką. Ale także lata odradzania się w Polsce nauki i kultury, gospodarki, prób przemian politycznych z Sejmem Czteroletnim i Konstytucją 3 maja oraz wieloma innymi wydarzeniami, także w innych krajach. Podzielony na 3 części: „Stracone złudzenia”: Przeszkody polityczne, Wahania oświeconych, Zwodnicze związki. „Zawod: król”: Duch i smak, Zaplecze intelektualne, Odnowa wewnętrzna, Nawrócenie „inteligencji” europejskiej. Oraz „Na zakręcie historii”: Rewolucyjne wyzwanie, „Jak nieboszczyk”. Ponadto Epilog: „Grób” Stanisława Augusta.

Lektura tego dzieła nie jest łatwa. Nie tylko ze względu na objętość, rozmiary i wagę, czy miejscami trochę archaiczny język i wtręty w językach obcych, najliczniej francuskim i łacinie. Chociaż przetłumaczone zostało, o ile mogę to ocenić nie znając oryginału ani języka francuskiego, znakomicie, na współczesną, naukową polszczyznę. A także utrudnienia w czytaniu, jakie stanowią tak liczne przypisy. Ale przede wszystkim ze względu na treść. Znajomość naszej przeszłości, poza historykami i hobbystami, jest bowiem w Polsce dosyć powierzchowna, mimo statystycznie niezłego wykształcenia społeczeństwa, biorąc po uwagę absolwentów przynajmniej szkół średnich. Ogranicza się do wiedzy, i to nierzadko bardzo skromnej, o podstawowych faktach dotyczących narodowych sukcesów i klęsk, najważniejszych nazwisk oraz wydarzeń.

Tymczasem czytelnik tego dzieła anno 2023 niemal na każdej stronie spotyka liczne inne, w tym nazwiska, nie tylko cudzoziemców, o których raczej nigdy nie słyszał. Odsyłacze na strony książek, dokumentów i do cytatów z niezliczonych listów. Przy czym opisy ówczesnej Polski, dotyczących jej faktów i wydarzeń, nie mówiąc już o tym, jak widzieli je i oceniali cudzoziemcy, nierzadko szokują, a przynajmniej zawstydzają. Przykładów nie brakuje: „Kraj, gdzie dobre jadło cenniejsze jest od pracy, butelczyna od książek, a lenistwo od studiów”. Czy „kraj, który rozminął się ze swoim czasem” (w latach saskich), bezruchu, letargu, „Kraj opustoszały, zapomniany przez cywilizację. Nędza i pokora chłopów.” A to tylko najłagodniejsze opinie i oceny.

Ilu współczesnych nam czytelników, historyków oczywiście pomijając, w tym także ludzi dumnych ze swoich „szlacheckich korzeni” wie, że w połowie XVIII wieku około połowy polskiej szlachty nie umiało czytać? Że nawet sławny książę Kazimierz Stanisław Radziwiłł „Panie Kochanku” w wieku 18 lat ledwo potrafił podpisać się? Czy, że mający praktycznie monopol na nauczanie jezuici i pijarzy, zwalczali wysyłanie szlacheckiej młodzieży zagranicę, także na naukę, „bo psuje to narzucany jej wizerunek świata”, stanowi zagrożenie dla ich nauczania, psuje intelektualną izolację Polski. Ba, pomaga szerzyć „herezje”. Negatywny stosunek do posyłania młodzieży na zagraniczne studia miał nawet Stanisław Konarski, którym się przecież szczycimy. Gdy czytałem o tym, mimo woli przypomniała mi się rola, jaką w obalaniu komunizmu w Polsce odegrało „danie” rodakom paszportów i umożliwienie nam poznawania świata poza „żelazną kurtyną”.

Opór jezuitów, jak przypomniał autor, dotyczył również powstawania w Polsce towarzystw naukowych, ich zdaniem „szerzących herezje” i „bezbożnictwo”. Zakonnicy zapewniali, że przecież zadania oświatowe z powodzeniem spełniają prowadzone przez nich kolegia katolickie. Jean Fabre zwraca także uwagę na skalę i znaczenie ówczesnej klerykalizacji Polski oraz nieuzasadnione przywileje, również finansowe i gospodarcze, kościoła i kleru. Korzystając nie tylko z opinii ówczesnych francuskich podróżników – antyklerykałów, ale przede wszystkim tekstów księcia biskupa Ignacego Krasickiego, zwlaszcza jego „Monachomachii”. Przypominając, że około roku 1750 w liczącej 12-13 milionów mieszkańców Polsce było ponad 50 tys. duchownych, z czego prawie połowa to zakonnicy. Działało nie mniej niż 576 klasztorów męskich i 117 żeńskich.

I to klasztorom pozostawiono troskę o nauczanie i myślenie narodu. Gdy w rzeczywistości były one „rozkosznym siedliskiem świętych próżniaków”. Z równoczesną informacją o ubóstwie i zacofaniu klasztornych bibliotek. A tak na marginesie: naszego najsławniejszego poetę – biskupa tamtej epoki francuski autor ocenia nieco inaczej, niż ma to miejsce w Polsce. Wysoko jako poetę, raczej negatywnie jego stronę moralną, a szczególnie polityczną. Z przykładami, że np. wolał on wyjazdy do Poczdamu, z którego rządził wróg Polski Fryderyk II, niż do Warszawy. Dramatycznie, wręcz tragicznie, przedstawia się, opisywana przez autora sytuacja polityczna, militarna, gospodarcza i moralna kraju widziana przez pryzmat faktów, dokumentów i listów, na podstawie których dokonuje on oceny.

Pijaństwo, rozpusta, ciemnota szlachty i kleru, samowola magnatów bogacących się na niewolniczej pracy pańszczyźnianych chłopów. Ich prywatne armie, skorumpowanie przez obce dwory, służących, niestety nie jednostkowo, interesom wrogów kraju. A „w dół” klientelizm wobec mas biedniejszych szlacheckich „panów braci” walczących o przywileje, urzędy, pieniądze i tak tragiczne w skutkach dla Polski „liberum veto”. Którego nie można było znieść na sejmach, bo zagrażało „szlacheckiej wolności”. A służyło głównie zrywaniu, jakże często, sejmów przez przekupionych posłów. Bo np. królowie Sasi woleli przebywać „u siebie”, w Dreźnie, niż nudzić się przez 6 tygodni w Warszawie. Bo tyle powinny trwać obrady kolejnych sejmów, a królowie mieli obowiązek przebywać w tym czasie w stolicy. Anarchia w Polsce była potrzebna również silniejszym sąsiadom, dając pretekst do, także zbrojnych, interwencji w nasze sprawy.

To tylko niektóre fakty opisane obszernie w tej księdze. Wiele miejsca zajmują życie i działalność Stanisława Augusta, jego inteligencja, zainteresowania, wiedza zdobywana zarówno podczas zagranicznych podróży do Niderlandów, Austrii, Prus, Francji, Anglii i Rosji w młodości oraz bogatych lektur. I niezwykle obfita korespondencja prowadzona z wieloma ludźmi, także władcami, znaczącymi politykami i uczonymi w Europie. Ale i ludzi, dla których wymiana listów z polskim królem była nieuzasadnionym zaszczytem, Korespondencję tę ułatwiała mu biegła znajomość w mowie i piśmie co najmniej 5 języków obcych. A równocześnie opisywane lub tylko wspominane niezliczone romanse Stanisława A. Poniatowskiego. Nie tylko tak brzemienne w skutki dla Polski jak z carycą, wówczas jeszcze tylko księżną, żoną następcy tronu, Katarzyną II. Jego bezsilność wobec silniejszych sąsiadów, których jedynym, niestety zrealizowanym celem, było wymazanie Polski z mapy Europy.

Z niekiedy mało znanymi faktami. Np., że w 1745 r. rozpatrywano rozbiór… Prus przez Rosję i Polskę, czemu sprzeciwiła się Francja Ludwika XV. Ale do rozbioru naszego kraju, osłabionego wojnami, anarchią, złym rządzeniem, walkami zbrojnymi, także wewnętrznymi oraz powszechną korupcją tych, którzy mieli wpływ na wydarzenia, wschodni sąsiad przygotowywał się już wcześniej. Praktycznie od zwycięstwa cara Piotra I nad Szwecją Karola XII w 1709 roku pod Połtawą. Przez ziemie polskie przewalały się, obżerając i grabiąc ludność, wojska rosyjskie, po kilkadziesiąt, nawet 100 tysięcy równocześnie. Później także pruskie. I obaj sąsiedzi rzekomo dlatego „aby zapewnić nam wolność, pokój i dobrobyt”. Nierzadko „na prośbę” poszczególnych magnatów, czy konfederacji – lub przeciwko nim.

Z wyjątkowym cynizmem, także wykorzystując niewiedzę lub głupotę zagranicy. Ludzi nawet tak sławnych wówczas, jak np. Wolter. Którego wiedza na temat Polski była „z drugiej ręki” i w rzeczywistości raczej niewielka. Co nie przeszkadzało mu być pogardzającym nią wrogiem. Jako kraju, który był dla niego gniazdem fanatyzmu i anarchii. Zacytuję fragment jednego z jego listów przytoczony w książce: „Czymże jest kraj, w którym szlachta jest bezkarna, król zerem, lud zbydlęcony niewolą, a jedynym sposobem zarabiania pieniędzy jest sprzedawanie głosów”. A w innym, uzasadniając działania Rosji: „Przewidziała ona (caryca), że w Polsce wybuchnąć może wojna domowa i wraz z armią posłała tam pokój”.

Gdy w rzeczywistości wojska rosyjskie dokonywały wówczas u nas grabieży, porywały posłów, a nawet biskupa wywożąc ich w głąb Rosji. I polskich chłopów z rodzinami na ziemiach wschodnich, aby ich przesiedlić, a chodziło w sumie o około 60 tys. tych chłopów, na kolonizowane właśnie kolejne ziemie, na południu Ukrainy. Przy czym do Woltera – to cytat z autora książki – „przyszły król Polski żywił podziw do niego jako literata, miał umiarkowany szacunek dla jego osoby i nie do końca mu ufał”. A jeżeli chodzi o kłamstwa i cynizm Rosjan, przytoczę jeszcze jeden z wielu możliwych cytatów, rosyjskiego majora do konfederatów barskich: „wysłano nas do Polski abyśmy nieśli wolność i pokój”.

W trakcie czytania tych cynicznych kłamstw trudno mi było nie pomyśleć o jakże aktualnym, tragicznym odniesieniu. Do tego, co obecnie dzieje się na Ukrainie, pod jakimi hasłami Rosja prowadzi z nią zbrodniczą wojnę. Przecież przez ostatnie co najmniej trzy wieki nic się pod tym względem nie zmieniło w tym zbójeckim kraju genetycznych niewolników i okrutnych władców! Światli Rosjanie wiedzieli to już bardzo dawno. Że przypomnę napisane ponad 280 lat temu słowa wysłanego w jego ostatnią w życiu podróż na objęty wojną, kolonizowany Kaukaz, oficera i poety Michaiła Lermontowa: „Прощай немытая Россия/Страна рабов, страна господ/ И вы, мундиры голувые/И ты, им преданный народ” (Żegnaj niemyta Rosjo/Kraju niewolników, kraju panów/I wy, niebieskie mundury/I ty, oddany im narodzie).

Okres panowania Stanisława Augusta, od jego elekcji na rozkaz Katarzyny II przez sejm otoczony na polu warszawskiej Woli przez rosyjskich żołdaków, przedstawiony jest dosyć dokładnie. Z nieliczonymi faktami, wydarzeniami, nazwiskami ludzi z bliższego i dalszego otoczenia króla, bądź odgrywającymi jakąś rolę w jego życiu, działalności lub naszych dziejach, czy chociażby w ówczesnej Europie. Udanych, częściej nie, doborów przez króla współpracowników czy korespondentów. Z charakterystykami, niekiedy bardzo obszernymi, niektórych. Także niekiedy istotnie różniącymi się od ich popularnych ocen w Polsce. Że wspomnę księżnę Izabelę Czartoryską, Szymona Konarskiego, Hugo Kołłątaja, magnatów i wiele innych postaci historycznych.

Te opisy i oceny przedstawione są w rozdziałach tematycznych. Bardzo istotne są niezliczone fakty i wydarzenia poprzedzające rozbiory. Zwłaszcza I, podobnie jak następne, już nieuchronny. Ale odraczany dzięki działaniom króla, bo formalnie potrzebny do tego był jego podpis, a wcześniej zgoda sejmu, ku wściekłości zwłaszcza Katarzyny II i Fryderyka II. A przede wszystkim wykorzystanie, na ile było to możliwe w ówczesnych warunkach, okresu między rozbiorami, na odnowę wewnętrzną Polski. Znakomicie udokumentowana praca Jeana Fabre zmienia w niemałym stopniu „czarną legendę” naszego ostatniego króla, jaką wcześniej stworzyli jego polscy krytycy. To wykorzystanie czasu nastąpiło dzięki zapleczu intelektualnemu stworzonemu przez Stanisława Augusta. I wielu ważnym, z jego udziałem, lub wsparciem, wydarzeniom.

Utworzeniem Szkoły Rycerskiej – kuźni przyszłych kadr oficerskich i inżynierskich. Rozwoju oświaty i edukacji, w tym powołaniem Collegium Nobilium – uczelni dla szlacheckich synów i Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych – z przełamywaniem oporu Watykanu i polskiej hierarchii kościelnej. Z królewskim poleceniem, aby od instytucji Uniwersytetu nie domagać się kształtowania uczniów posłusznych, lecz formowania ludzi myślących niezależnie. Dodać do tego trzeba Komisję Edukacji Narodowej, unowocześnienie Akademii Krakowskiej, zakładanie szkół publicznych i wiele innych, powszechnie znanych dokonań oświatowych, do których włączyły się później także zakony. Wybitny historyk francuski Ambroise Jobert (1904-1988) specjalizujący się w dziejach I Rzeczypospolitej, którego cytuje Jean Fabre, tak ocenił działania na tym polu: „Żaden inny kraj w Europie nie mógł poszczycić się tak solidnym i tak odważnie nowatorskim systemem edukacji”.

A przecież, na co zwraca też uwagę autor recenzowanego dzieła, w tamtym okresie Polska stworzyła niewielką, ale dobrze wyszkoloną armię. Dokonała znaczących zmian na lepsze w gospodarce. W 1765 utworzono w Warszawie Mennicę Państwową i dokonano reformy walutowej. Przypomniał, że przed nią w obiegu było u nas 30 rodzajów monet srebrnych, nie licząc mnóstwa falsyfikatów bitych na polecenie Fryderyka II, aby osłabiać gospodarczo Polskę i 80 rodzajów monet złotych. Zmodernizowano pocztę, czyniąc ją jedną z najsprawniejszych w ówczesnej Europie. Z jednolitymi taryfami, ustalonymi w Uniwersale Stanisława Augusta z 1765 roku. Drogą w przypadku listów zagranicznych, co podkreśla autor pisząc (str.387), że wysłanie listu do Francji kosztowało… sto piętnaście złotych.

To, skomentuję, oczywisty błąd. Nie wiem, autora czy tłumacza. Byłaby to bowiem kwota absurdalnie wysoka. Oznaczałaby, że za wysłanie listu trzeba by zapłacić 115 złotowymi „stanisławowskimi” monetami srebrnymi o wadze 5,31 g i próbie 550. W przeliczeniu na czyste srebro, w uproszczeniu, jego ponad 3 kilogramy. Czyli przy obecnej, w styczniu 2023 roku, cenie tego kruszcu, około 12 tys. złotych. W rzeczywistości, według taryfy wspomnianego Uniwersału, listy do Francji, Hiszpanii i Portugalii były rzeczywiście najdroższe, 6 klasy. Kosztowały 5 zł za 1 łót – ówczesną jednostkę wagi, czyli około 12,8 g. Dla porównania: z taką samą wagą list krajowy kosztował 12 groszy, do krajów sąsiadujących z nami 24 gr, a do dalszych, w kolejnych klasach: 1,18 – 2,5 i 3,5 złotego. Natomiast wracając do wymienionej w dziele kwoty 115 zł za list do Francji, to w latach 1766-1770 w Gdańsku, Krakowie i Warszawie wół kosztował średnio…86 złotych.

Wśród reform Stanisława Augusta wprowadzanych wówczas był również nowoczesny system podatkowy: 10% od stałych dochodów. Budowa oraz rozbudowa dróg i mostów, młynów czy innych zakładów przetwórstwa płodów rolnych, zakładanie manufaktur i wiele innych działań. Wprowadzanych w sytuacji, znowu zacytuję autora, gdy: „… o wojnie i wielkiej dyplomacji decyduje zań (Stanisława Augusta) rosyjski prokonsul, nie ma wpływu na administrację i utrzymanie porządku, wielkie reformy duszone są bowiem w zarodku i skazane na niepowodzenie… wolno mu odgrywać (tylko) rolę mecenasa i wychowawcy”. Ale – w innym miejscu: „Stanisławowi udało się przywrócić Polsce dawny blask i pozycję wśród szanowanych potęg europejskich”.

Przykłady tego, co można przeczytać w tym dziele, a także cytaty, można mnożyć. Nie od tego jest jego i tak zbyt długa recenzja. Ważna jest ogólna, zawarta w nim ocena końcowa autora: „(Stanisław August) był niejako głównym sprawcą tego cudu, który pogrążonemu w letargu historycznemu państwu dał dwadzieścia pięć lat na odzyskanie przytomności, odnalezienie siebie samego i zmianę wszystkiego: konstytucji, gospodarki, wojska, szkolnictwa, literatury, sztuki, a nade wszystko świadomości obywatelskiej. Był to jeden z najpiękniejszych renesansów w dziejach…”. Zdaniem francuskiego profesora to dzięki temu wówczas zaczął powstawać nowoczesny naród polski.

Ale jest na końcowych stronach tego dzieła również ocena, jakże aktualna dla nas współcześnie. Zacytuję ją kończąc tę recenzję i zachęcając wszystkich zainteresowanych naszymi, nie tak odległymi przecież dziejami, zdolnych przeczytać to dzieło, dowiedzieć się z niego wiele nowego i wyciągać z tego wnioski, do zastanowienia się nad tymi słowami: „Polska miała za sobą doświadczenie obojętności i izolacji, w której z upodobaniem trwała nie tyle z dumy, ile ze zmęczenia. Sarmatyzm – ów polonizm bez duszy – był tejże Polski komediowym plagiatem. Naród nie potwierdza swojej indywidualności, obstając zazdrośnie przy tym, o go odróżnia od innych narodów, lecz osiąga to, pozostając we wspólnocie, z którą jest związany – faktycznie i prawnie. Izolacja oznacza dla niego upadek i śmierć.”
Cezary Rudziński

STANISŁAW AUGUST PONIATOWSKI I EUROPA WIEKU ŚWIATEŁ. STUDIUM KOSMOPOLITYZMU. Jean Fabre, przekład z francuskiego Jan Maria Kłoczowski, redakcja naukowa Piotr Skowroński. Wyd. Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, 2022. Tom I, str. 436, ISBN 978-83-67992-04-2, tom II str. 654, ISBN 978-83-67992-04-9

a