środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
poniedziałek, 03 listopad 2014 10:30

Po co Warszawie turyści? Wyróżniony

Napisane przez Adam Gąsior WaszaTurystka.pl
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Po co Warszawie turyści? https://www.warsawtour.pl - Zamek Królewski i Kościół św. Anny od strony Mariensztatu (fot. Alicja Micuła)

Ponad rok temu, po rozwiązaniu biura promocji stolicy i odejściu w niesławie jego szefowej Katarzyny Ratajczyk, promocją turystyczną miało się zająć Stołeczne Biuro Turystyki pod wodzą Barbary Tekieli.
W tym roku zaniepokojeni sygnałami od znajomych (dlaczego w Warszawie nic się nie robi z myślą o turystach, dlaczego Warszawa nie promuje się w mediach zagranicznych), postanowiliśmy na portalu WaszaTurystyka.pl napisać o działalności urzędników odpowiedzialnych (?) za promocję.

Impulsem były rozmowy z dziennikarzami zagranicznymi, którzy nie otrzymywali odpowiedzi na swoje maile. A „wstrząsnął" nami mail, który dostaliśmy do znajomej greckiej dziennikarki pracującej w „Traveldailynews", jednym z największych i najważniejszych portali turystycznych na świecie.
Vicky Karantzavelou pisze m.in. „Ponad miesiąc temu wysłałam kilka pytań dotyczących promocji turystycznej Warszawy, na adres dostępny na stronie internetowej organizacji. Odpowiedzi chciałam wykorzystać w artykule o promocji stolicy Polski. Przez ponad dwa miesiące nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, żadnej reakcji na mojego maila. Dlaczego?".
Dziennikarka nie mogła pojąć, dlaczego pracownikom biura nie zależy na promocji Warszawy. Przecież jej portal czyta 90 tysięcy ludzi na całym świecie.
Też nie mogliśmy tego zrozumieć i napisaliśmy na portalu WaszaTurystyka.pl felieton „Warszawa olewa zagranicznych dziennikarzy turystycznych".
Napisaliśmy w nim m.in.: „Osoby odpowiedzialne za promocję Warszawy nic nie robią, więc dlaczego nagle miałyby odpowiadać na maila jakiejś tam dziennikarki i to zagranicznej. Przecież, jak się nie odpowie, jest niewielka szansa, że zadzwoni z awanturą lub pretensjami. Jeśli zaś się odpowie, to pojawi się artykuł i może zrobić się szum. A tak jest spokój...".
Na oficjalnej stronie warsawtour.pl brak jakiegokolwiek prees roomu, czy zakładki „dla prasy". Dziennikarz z Polski nie wie, do kogo się zwrócić telefonicznie czy mailowo. Brakuje informacji np. o rzeczniku prasowym lub oficerze prasowym. Co dopiero ma zrobić dziennikarz zagraniczny, który cudem zdobędzie adres tej strony?
W naszym felietonie zacytowaliśmy dyrektora biura VisitBritain, Christophera Rodriguesa: „Ludzie mają w głowach krótką listę miejsc, które zamierzają odwiedzić w najbliższym czasie. Istnieje kilka sposobów, aby wzbudzić taką potrzebę. Bardzo dobre są tu działania piarowe, których efektem są teksty dziennikarskie, reportaże. Ludzie dają się skusić nie tyle promocjom czy zniżkom, ile ciekawym opowieściom.".

Według naszej wiedzy, ktora pochodzi z rozmów z dziennikarzami z kraju i zagranicy, mniej niż połowa maili z Polski i niewiele ponad 10 proc. próśb z zagranicy znajduje jakikolwiek odzew ze strony Stołecznego Biura Turystyki (przypominamy: odpowiedzialnego za promocję turystyczną Warszawy).
Felieton ukazał się na stronie młodego (kilka dni temu obchodził pierwszą rocznicę) portalu branży turystycznej WaszaTurystyka.pl i nie liczyliśmy, że wstrząśnie to urzędnikami warszawskimi. Jednak, po cichu, liczyliśmy na jakiś odzew, odpowiedź.
Niestety, pisemnej odpowiedzi, czy stanowiska, nie doczekaliśmy się (felieton ukazał się 16 października). Podczas targów turystycznych w Poznaniu, autor felietonu spotkał Barbarę Tekieli. Tematem rozmowy był felieton. Otóż, według szefowej SBT, taki incydent, jak brak odpowiedzi na mail dziennikarki to „absolutny wyjątek". Jej tłumaczenia są kuriozalne: "Akurat jedna z pracownic była na zwolnieniu (dziennikarka nie pisała do nikogo konkretnego, tylko na ogólnego maila sekretariatu biura, w którym pracuje kilka osób), mail gdzieś zaginął, sprawa jest wyjaśniania, Warsaw Tour ma fanpage na Facebboku, tylko że pod innym adresem (?!), a gdyby było więcej pieniędzy i zrozumienia ze strony Urzędu Miasta, promocja byłby idealna". Na koniec Barbara Tekieli „zabiła" autora felietonu zdaniem: „W Urzędzie, zastanawiamy się, na polecenie czyjej partii, napisaliście tekst." I to jest największa bolączka urzędników! Nie fakt, że władze miasta w taki sposób traktują media, a promocja stolicy nie istnieje. Nie bufonada i niekompetencja urzędników NIE-odpowiedzialnych za promocję, nie brak z ich strony zrozumienia prostej prawdy: promocja bywa sztuką, a czasy chałupnictwa i prowizorki w tej dziedzinie minęły. Najważniejszym problemem jest: kto to zlecił? Jakby trudno było uwierzyć, że portal piszący o szeroko rozumianej problematyce turystycznej może zająć się tematem PROMOCJI TURYSTYCZNEJ Warszawy. Zwłaszcza, że wstyd nam wobec dziennikarzy zagranicznych. I nieważne, czy są z wielkich magazynów turystycznych, czy z gazetek lokalnych. Obowiązkiem urzędników z biura promocji jest dbanie o kontakty ze wszystkimi mediami i „dopieszczanie" ich. Stara prawda, nie tylko sprawdzająca się w marketingu, głosi, że złą opinię dużo trudniej wymazać z pamięci, niż dobrą. Jeśli pracownicy Stołecznego Biura Turystyki tego nie rozumieją, może trzeba zatrudnić ludzi, którzy promocją zajmą się w sposób profesjonalny.
Dziesięć dni po naszym felietonie, w tygodniku „wSieci" ukazał się tekst Wiktora Świetlika „Turyści? Won!", zainspirowany naszym artykułem. Autor rozwinął temat, pisząc mi.in.: pani Vicky poskarżyła się portalowi WaszaTurystyka.pl. Tymczasem zamiast się skarżyć, powinna się raz na zawsze od naszego magistratu ze swoimi „promocjami" odczepić. W nosie mamy ciągle wciskających telefony, by zrobić zdjęcia Japończyków, ignoranckich amerykańskich emerytów i sprowadzających świat do mamony szejków arabskich. Warszawa nie potrzebuje pieniędzy, bo bierze je z budżetu miejskiego albo centralnego i nigdy ich nie brakuje.... Miasto to można promować, jeśli jest jakaś kasa do przepuszczenia przez rozmaite fundacje i zaprzyjaźnione media, z ulubioną gazetą władzy na czele. Ale po co je promować za darmo? W dodatku wśród ludzi, których tu nie chcemy...".
Nasz felieton ukazał się ponad dwa tygodnie temu, tekst w tygodniku – pięć dni temu. Odzewu ze strony miasta - wciąż żadnego. Jako, że tygodnik, w którym ukazał się tekst Świetlika, nazywany bywa „prawicowym", możemy się spodziewać, że pytanie, które zadała Barbara Tekieli („na polecenie której partii to napisaliście?"), zmieni się w tezę. I pewnie będzie to jedyna reakcja urzędników. A Vicky niech pisze o normalnych miastach w normalnych krajach, gdzie na turystyce się zarabia i gdzie turystów traktuje się jak gości. A dziennikarzy jak dziennikarzy, a nie jak natrętne muchy).

a