Na przełomie stycznia i lutego siły specjalne dostaną do testów dwa nowe śmigłowce black hawk. Zgodnie z zapowiedziami MON kolejne 14 maszyn trafi do polskiej armii jeszcze w tym roku. Z resortem negocjuje francuski producent caracali i amerykański koncern, który dostarcza produkowane w Polsce black hawki. Trzecim oferentem w postępowaniu jest właściciel zakładów PZL-Świdnik, który może stanowić dla nich obu poważną konkurencję. Polskie zakłady – zdaniem ekspertów – są w stanie zaspokoić większość potrzeb polskiej armii.
Gazeta Finansowa przyznała kolejne Plusy i Minusy Tygodnia. W najnowszym numerze Plus GF otrzymała Beata Szydło, premier RP.
Historia zakupu francuskich helikopterów Caracali dla polskiej armii dobiegła końca. Od początku, cały proces przetargowy budził nie tylko wielkie emocje, co nie dziwne, biorąc pod uwagę wartość kontraktu, ale również kontrowersje, związane z zagadkowymi zmianami dotyczącymi kryteriów. Ewidentnie ofiarą tego przedsięwzięcia jest były Prezydent Bronisław Komorowski, który firmował swoim nazwiskiem ten projekt i przez to utracił kilkaset tysięcy głosów poparcie w trakcie wyborów.
Optymalnym rozwiązaniem dla polskiego wojska są dostawy śmigłowców wyspecjalizowanych do poszczególnych zadań, ale należących do jednej rodziny, uważa wiceprezes Leonardo Helicopters, właściciela PZL-Świdnik, Krzysztof Krystowski.
Resort obrony narodowej wziął pod lupę przetarg na śmigłowce dla wojska. Okazuje się, że wybór francuskich Caracali zamiast maszyn, które są produkowane w Polce może rodzić w przyszłości wiele problemów. MON rozważa nawet unieważnieni przetargu.
Przetarg na śmigłowce wielozadaniowe dla polskiej armii sprawia że, wydawałoby się rozsądni ludzie, nagle tworzą dziwne konstrukcje myślowe. Przykładem może być opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej" komentarz redaktora Bartosza Węglarczyka.
a