Blisko 20 lat temu wybitny już wówczas taternik – alpinista – himalaista (sam najczęściej określa się tym drugim) Aleksander Lwow, zdobywca 4 „ośmiotysięczników" w Himalajach i Karakorum, uczestnik dwu najważniejszych polskich wypraw w góry najwyższe (zimowej 1979/80 na Everest i również zimowej 1987/88 na K-2) oraz licznych innych na trzech kontynentach, autor co najmniej kilku pierwszych w dziejach wspinaczkowych przejść lub wejść, napisał książkę o swoich górskich pasjach „Zwyciężyć znaczy przeżyć".
Z daleka ten kompleks białych budynków na górze Gambo Utse, kilka kilometrów na zachód od stolicy Tybetu – Lhasy przypomina stos ryżu. Ale po wdrapaniu się do klasztoru Drepung, bo tak brzmi jego nazwa w tłumaczeniu, moją uwagę przyciągają przede wszystkim dwa czajniki z wodą gotującą się na... bateriach słonecznych.
Tamdrin, bóstwo z głową konia należy do grona najświętszych dla Tybetańczyków. Jego posąg znajduje się w położonym w górach, około 4 km na północ od stolicy Tybetu – Lhasy, klasztorze Sera. Nazwa tego monasteru oznacza dziką różę oraz jej owoce.
Ten widok oszałamia chyba każdego. Nawet tych, którzy widzieli go już wiele razy na zdjęciach. Pałac Potala, historyczna rezydencja dalajlamów w stolicy Tybetu – Lhasie, jest takim jego symbolem i wizytówką jak bazylika św. Piotra w Rzymie, Statua Wolności w Nowym Jorku, Wieża Eiffla w Paryżu, moskiewski Kreml czy Wielki Mur w Chinach.
Pielgrzymi ze złożonymi do modlitwy dłońmi biją pokłony. Wielu robi to na klęczkach kładąc się z wyciągniętymi rękoma na ziemi i dotykając do niej czołami, w ten sposób posuwając do przodu. Jakże mi to przypomina portugalską Fatimę i naszą Jasną Górę, bądź sceny w sanktuariach islamu. Ale jestem przecież na Dachu Świata, przed najświętszym miejscem dla tybetańskich buddystów, świątynią Jokhang w Lhasie.
Tybet zajęty w 1950 roku przez wojska Chińskiej Republiki Ludowej i siłą do niej wcielony, jest modernizowany, ale i wynaradawiany. W szkołach podstawowych od 2 klasy nauczanie odbywa się po chińsku – w języku, którego Tybetańczycy nie rozumieją. Co roku ojczyznę opuszcza więc tysiące Tybetańczyków. O tym jest książka „Ucieczka przez Himalaje".
Odnaleziony w 1938 przez nazistów tybetański posążek kryje w sobie więcej tajemnic, niż mogłoby się na pozór wydawać. W następstwie przeprowadzonej analizy geochemicznej okazało się, że wykonany jest z jednego kawałka bardzo rzadkiego meteorytu.
Już sam pomysł, aby wybrać się w podróż po Tybecie na rowerze uznałem za trochę zwariowany. W trakcie lektury książki Piotra Strzeżysza „Campa w sakwach, czyli rowerem na dach świata" okazało się, że były to dwie samotne wyprawy. I to w okresach niezbyt sprzyjających poznawaniu tego regionu świata. W lecie, a więc okresie pory deszczowej i w lutym, gdy szaleją wichury, a mrozy przekraczają 30 stopni.
14 maja 2010 roku, trzech młodych łódzkich podróżników rozpocznie bardzo trudną wyprawę nazwaną Long Walk Plus Expedition. Śladami uciekinierów w lutym 1941 roku z sowieckiego łagru w okolicach Jakucka na Syberii, przez Mongolię, Chiny, Tybet i Nepal do Kalkuty w Indiach.
a