Od paru lat dawną popularność z lat 60 – 70-tych XX w. powoli odzyskuje czarnomorskie wybrzeże Bułgarii i Rumunii. W br. wzrostowi zainteresowania wakacjami właśnie na nim sprzyja zarówno sytuacja w krajach arabskich, jak i niepokoje społeczne w Grecji.
Po latach niebytu, jako kierunku wyjazdów turystycznych Polaków, Rumunia zaczyna budzić u nas coraz większe zainteresowanie. Słusznie, gdyż jest to kraj szalenie ciekawy, wręcz egzotyczny i to nie tylko dla mieszkańców Europy zachodniej ale i środkowej.
Międzynarodowy operator satelitarny SES Astra pozyskała CME jako kluczowego klienta na swoją pozycję orbitalną 31.5º East. CME to wiodąca spółka mediowa, działająca w sześciu krajach Europy Środkowo-Wschodniej o łącznej populacji około 50 mln osób.
Spółka ABC Data przejęła kosztem 5 mln euro Scop Computers SA, czołowego dystrybutora IT w Rumunii. W wyniku transakcji ABC Data objęła 51 proc. udziałów rumuńskiej spółki, a w ciągu trzech lat stanie się jedynym właścicielem firmy (100 proc. udziałów).
Ze wszystkich stron patrzą na mnie ogromne oczy. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że to tylko wkomponowane w strome dachy pokryte ceglaną dachówką wąskie, z półokrągłym obramowaniem od góry i prostym od dołu, okna z jak gdyby prostokątnymi źrenicami szyb. Jestem na Piaţa Mare – Wielkim Rynku na Starym Mieście w Sybinie.
Nie ma tu Wawelu, ani innego zamku. Potężny gotycki Czarny Kościół może jednak z powodzeniem konkurować, chociaż nie wnętrzem, z krakowską katedrą. Bo 320-tysięczny Braszów, trzecie pod względem wielkości i liczby mieszkańców miasto Rumunii, porównywany jest, podobnie jak również siedmiogrodzki Sybin, właśnie z Krakowem.
Byłem w nim już kilkakrotnie. Najpierw, niemal pół wieku temu, korzystając z kilkugodzinnych przerw w podróży wagonem sypialnym Warszawa – Warna, który tam dołączano do innego składu pociągu. Pozwalało to nieźle poznawać nawet dalsze okolice Gara de Nord – Dworca Północnego, głównego w rumuńskiej stolicy.
Witam wszystkich z XIV-wiecznej Wieży Zegarowej, najbardziej znanego zabytku Sighisoary w Rumunii. Szkoda, że nie ma tu kamer telewizyjnych, żeby relacja była bardziej żywa, ale na szczęście mam aparat i głowę kodującą wszystko. Zapraszam na kolejną wędrówkę Kuriera.
a