Z daleka ten kompleks białych budynków na górze Gambo Utse, kilka kilometrów na zachód od stolicy Tybetu – Lhasy przypomina stos ryżu. Ale po wdrapaniu się do klasztoru Drepung, bo tak brzmi jego nazwa w tłumaczeniu, moją uwagę przyciągają przede wszystkim dwa czajniki z wodą gotującą się na... bateriach słonecznych.
Tamdrin, bóstwo z głową konia należy do grona najświętszych dla Tybetańczyków. Jego posąg znajduje się w położonym w górach, około 4 km na północ od stolicy Tybetu – Lhasy, klasztorze Sera. Nazwa tego monasteru oznacza dziką różę oraz jej owoce.
Pielgrzymi ze złożonymi do modlitwy dłońmi biją pokłony. Wielu robi to na klęczkach kładąc się z wyciągniętymi rękoma na ziemi i dotykając do niej czołami, w ten sposób posuwając do przodu. Jakże mi to przypomina portugalską Fatimę i naszą Jasną Górę, bądź sceny w sanktuariach islamu. Ale jestem przecież na Dachu Świata, przed najświętszym miejscem dla tybetańskich buddystów, świątynią Jokhang w Lhasie.
a