”Historia nauczyła nas tego, że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła”. Słowa Karla Poppera po raz kolejny znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Grecja praktycznie już jest bankrutem. Pozostaje tylko czekać na czas i miejsce formalnego ogłoszenia odmowy spłaty długów. Obecnie dług Grecji wynosi ok. 350 mld euro i dalej będzie rósł. W skali Standard & Poor’s rating Grecji spadł do poziomu CCC czyli na samo dno wśród ratingów nadawanym państwom. Rentowność dziesięcioletnich obligacji greckich przekroczyła poziom 17 proc. a dwuletnich 20 proc. Oznacza to, że koszt obsługi zadłużenia wyniesie w tym roku ponad 50 mld ruro przy PKB wynoszącym 230 mld euro.
Kolejny unijny pakiet pomocowy tylko przedłuży „agonię”. Środki przyznane w ramach pakietu pomocowego służą do bieżącej spłaty długów zaciągniętych w instytucjach finansowych (zapadają bowiem terminy wykupienia wcześniej wyemitowanych obligacji) – w tym głównie w bankach francuskich i niemieckich. Pytanie skąd Grecja weźmie środki na spłatę „unijnej pożyczki”. Bankructwo kraju w praktyce oznacza odmowę spłaty długu a następnie po negocjacjach redukcję zadłużenia. Przedtem jednak Grecja będzie zmuszona do sprzedaży państwowych aktywów. Zaczynając od firm telekomunikacyjnych, a kończąć na autostradach i lotniskach. Tak też kończy się życie ponad stan i bezmyślne zadłużanie państwa.
Bogusław Marzec, ekspert Fundacji Republikańskiej
{jumi [*9]}