Kamienice straciły dominującą rolę na rynku wtórnym. Palma pierwszeństwa przypadła w pierwszym kwartale najtańszemu segmentowi - wielkiej płycie.
{jumi [*4]}Wraz z odkręcaniem przez banki kurka z pieniędzmi coraz popularniejsze staje się też nowe budownictwo – twierdzi Bartosz Turek z Home Broker. Pomimo znacznego wzrostu wciąż zajmuje jednak ostatnie miejsce z udziałem w rynku na poziomie 26 proc. Podczas gdy na początku 2010 r. blisko co drugie sprzedane mieszkanie na rynku wtórnym dotyczyło budynków z cegły, to obecnie jest to prawie co trzeci lokal. Najwięcej, bo blisko 38 proc. transakcji dotyczyło w pierwszym kwartale mieszkań w budynkach z wielkiej płyty. Jej niekwestionowanym atutem jest cena - przeciętnie trzeba zapłacić za metr o blisko jedną czwartą mniej niż w przypadku mieszkań współczesnych. Ponadto w budownictwie z okresu PRL metraż lokali najlepiej wpisuje się w zapotrzebowanie zgłaszane obecnie przez nabywców. Teraz popyt dotyczy bowiem lokali o przeciętnej powierzchni nieznacznie przekraczającej 50 mkw. Z drugiej strony w pierwszym kwartale br. wzrosła popularność mieszkań zbudowanych w ostatnim dziesięcioleciu. W pierwszym kwartale na ten segment rynku przypadało co czwarte sprzedane mieszkanie używane. Skąd takie zmiany w przypadku najdroższych mieszkań? Przede wszystkim trzeba zauważyć, że banki zliberalizowały swoje polityki kredytowe, przez co dostęp do finansowania jest łatwiejszy. Dla przykładu w kwietniu zeszłego roku trzyosobowa rodzina z dochodem 5 tys. zł netto mogłaby zadłużyć się na 30 lat na przeciętną kwotę 385 tys. zł, podczas gdy obecnie jest to 427 tys. zł. Wciąż jednak zdolność kredytowa modelowej rodziny jest na poziomie o 20 proc. niższym niż tuż przed wybuchem kryzysu. Ponadto zgodnie z kwietniowymi badaniami Home Broker, 46 proc. kupujących myśli obecnie o nabyciu lepszego mieszkania, przez co jedna osoba na cztery rozumie zmianę standardu na wyższy.
Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości Home Broker
{jumi [*9]}