Ciężkie czasy wymagają radykalnych decyzji – a co do tego, że sytuacja hodowców zwierząt się pogarsza, nie ma wątpliwości. W ostatnim czasie ceny paszy poszły w górę, za co odpowiedzialne są m.in. subsydia na biopaliwa. Od końca ostatniej dekady rolnikom bardziej opłaca się karmić samochody niż bydło i drób. Aby nie uzależnić się od niepewnej południowoamerykańskiej soi i innych wysokobiałkowych importów, hodowcy będą zmuszeni podnieść ceny lub znaleźć inne źródło energii i budulca dla swoich zwierząt.
Jednak propozycja brytyjskiej Food and Environment Research Agency (FERA) może być zbyt radykalna nawet dla bardzo zdesperowanych. Naukowcy z Yorku postanowili wykorzystać „ostatni niewykorzystany zasób naturalny”, czyli produkty zwierzęcego metabolizmu. Ich pomysł, kiedy już przełamiemy pierwsze (i kolejne) opory, zasługuje przynajmniej na to, żeby go wysłuchać.
Poza Brytyjczykami nad wykorzystaniem odpadów biologicznych pracują też firmy w RPA, Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych. Wszystkie zabiegają o sponsoring i możliwość sprawdzenia swoich prognoz w praktyce, przy czym najbliżej celu są Południowi Afrykańczycy – ich „ferma czerwi” może ruszyć już w przyszłym roku. Po bliższym zapoznaniu się z tymi projektami, gwałtowne obrzydzenie, jakie w nas budzą zdają się być ich najsłabszą stroną – i może jedyną słabą stroną.
W skrócie wygląda to tak: czerwie muchy Hermetia illucens pożywiają się tym, co zwierzęta hodowlane zostawiają po sobie. W efekcie rosną i wydobywają całe pozostałe w odchodach białko. Następnie oddzielane są od pozostałości, poddawane myciu, suszeniu i mielone na wysokobiałkową mączkę, która trafia z powrotem do zwierząt w postaci paszy.
Dzięki temu procesowi z tony łajna można uzyskać między 12,5 a 35 kg mączki z czerwi. Według Allana Finneya z firmy OVRSol, która pracuje nad zagadnieniem na terenie Stanów Zjednoczonych, produkcja będzie bardzo opłacalna przy założeniu, że białko osiągnie podobne ceny co soja i mączka rybna. Finney twierdzi, że wyłącznie z kurzych odchodów w samych USA można uzyskać $660 mln zysku. Jeśli dodać to tego świnie, dochód wzrasta o kolejne $5 miliardów.
Amerykanie sprawdzili również, jak przebiega proces odżywiania się larw. Odkryli, że owady zmniejszają objętość odchodów o połowę, a do tego pozbawiają je zapachu poprzez likwidację bakterii E. coli i Salmonelli. Całą resztę obornika można wykorzystać jako kompost.
Obrzydliwe? Naukowcy kontrują takie reakcje stoickim przypomnieniem, że otrzymując larwy jako pożywienie, zwierzęta nie żywią się niczym, czego już wcześniej by nie jadły. W końcu pędraki i larwy stanowią nie lada rarytas dla każdej kury, a ryby nie bez powodu chwytają za haczyk, kiedy zasłonięty jest soczystą dżdżownicą.
Zresztą, jak miał powiedzieć cesarz Wespazjan, „pieniądze nie śmierdzą” - szczególnie zamienione w skwierczący befsztyk lub soczysty filet na naszym talerzu.
{jumi [*7]}