piątek, marzec 29, 2024
Follow Us
środa, 08 maj 2013 09:55

Chocholi taniec w rurze?

Napisane przez Gazeta Finansowa / Polska Times
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Trzydziesty trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych, Harry Truman, jest autorem niezwykle celnej maksymy, która powinna wisieć w złotych ramkach nad biurkiem każdego polskiego polityka. Stwierdził mianowicie, że kto w polityce wali pięścią w stół, powinien najpierw sprawdzić, czy nie leżą na nim pinezki. Panie i panowie - trudno o lepsze podsumowanie tragikomedii, która rozegrała się wokół memorandum dotyczącego Jamału II.

Z góry się zastrzegam, że nie podejmuję się oceniać słuszności koncepcji całej inwestycji ani możliwości jej realizacji. Na ten temat w ostatnich dniach wypowiadali się wyczerpująco eksperci energetyczni. Trzeba jednak powoli dokonywać bilansu szkód, jakie pozostaną po całej awanturze.
Memorandum to dokument stricte techniczny, w tym wypadku - wstępna deklaracja zbadania możliwości realizacji określonego przedsięwzięcia.
Od memorandum do jakiejkolwiek, nawet bardzo wstępnej umowy, jest bardzo daleko. Podpisanie memorandum nie wymaga zgody organów nadzorczych - to czynność, wchodząca w tzw. zakres zwykłego zarządu. To po prostu projekt pewnej koncepcji. Patrząc na potworne zamieszanie, jakie ów świstek papieru wywołał na polskiej scenie politycznej, można by pomyśleć, że podpisano co najmniej umowę, przy której "porozumienie" czeskiego prezydenta Hachy z Hitlerem może uchodzić za wzór partnerskiej współpracy między państwami.
Przez pierwsze godziny po ujawnieniu informacji o dokumencie politycy gorączkowo próbowali dowiedzieć się, o co właściwie chodzi. Jak już dotarły do nich strzępki informacji, zaczął się wyścig między opozycją a koalicją, a także pomiędzy poszczególnymi partiami wewnątrz opozycji i wewnątrz koalicji - kto komu mocniej przyłoży. PiS potępił memorandum jako przejaw spolegliwości rządu Donalda Tuska wobec Kremla, więc oczywiście Solidarna Polska, chociaż mniejsza, nie mogła być gorsza. Zbigniew Ziobro na wszelki wypadek przejechał się ostro i po premierze, i po ministrach, i po menedżerach. Co do strony rządowej, to przez kilka godzin trwało wymowne milczenie, spowodowane (jak się można domyślać) potrzebą wyjaśnienia, o co dokładnie chodzi. Minister Budzanowski, kiedy zabrał wreszcie głos, odciął się stanowczo od projektu - nigdy z Rosjanami nie będziem w aliansach... Szef rządu odniósł się obszerniej do całej afery dopiero w kilka dni po jej wybuchu, zapowiadając sporządzenie stosownego raportu. W ten sposób, zamiast uspokoić atmosferę, dał mediom na cały tydzień pole do spekulacji, co też znajdzie się w tym raporcie i kto poniesie konsekwencje.
Wszystko to mogą śledzić - i śledzą z uwagą - eksperci i decydenci z zagranicy. Jeśli to jest sposób na pokazanie światu, że Polska to poważny partner, umiejący z wytrawnością zawodowego pokerzysty rozgrywać trudne kwestie z zakresu bezpieczeństwa energetycznego, to pogratulować dobrego samopoczucia. Lubimy narzekać, jak niegodziwie pogrywają z nami Rosjanie, ale o wiele lepiej byłoby dokładnie przestudiować ich taktykę gry. Wystarczył jeden papierek, by wywołać w Polsce polityczne tsunami. To nie jest świadectwo powagi naszej klasy politycznej.
W całym tym niesmacznym zamieszaniu uderza pewność, z jaką politycy wystawiają wysokie oceny swojemu postępowaniu. Wicepremier Piechociński w miniony piątek pokusił się o spekulacje na temat tego, co może znaleźć się w raporcie MSW na temat "afery". Pan premier stwierdził mianowicie, że spodziewa się, iż raport pokaże, że to menedżerowie spółek gazowych byli szwarccharakterami całej historii, a politycy byli przez nich zwyczajnie wprowadzani w błąd. Point de reveries, Messieurs - można by rzec, skoro już jesteśmy w kręgu relacji polsko-rosyjskich. Kto myślał, że politycy uderzą się w pierś za wywołanie olbrzymiej histerii, zasłużył na ostrą naganę za naiwność. Być może jesteśmy świadkami narodzin nowego "wroga ludu" - nie tak dawno byli nim pazerni milionerzy, spiskujący w hotelowych pokojach, a teraz to podejrzani spece od gazu. Być może to zbieg okoliczności, ale tego samego dnia, w tenże piątek w jednej z największych gazet ukazał się tekst, ile zarabiają gazowi menedżerowie.
Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do odkrycia spisku menedżerów na miarę spisku kremlowskich lekarzy. Właściwie nadzieję powinni mieć sami politycy. Na kogo będzie można zwalić odpowiedzialność, gdy zabraknie biznesmenów, menedżerów i ekspertów?

{jumi [*9]}

a