środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/1309.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/1309
piątek, 21 maj 2010 19:07

Szanty na Mazowszu - recenzja Wyróżniony

Napisane przez Dariusz Nerkowski
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Dominika Żukowska i Andrzej Korycki Dominika Żukowska i Andrzej Korycki Fot. Tomasz Brzozowski

Szanty na Mazowszu zorganizowane w Mateczniku Mazowsze przez Marka Majewskiego zostały docenione przez sympatyków szant. Koncert zebrał czołówkę wykonawców muzyki szantowej grupy: Zejman& Garkumpel, Bannana Boat, Stare Dzwony oraz duet Dominika Żukowska - Andrzej Korycki.

Sympaty{jumi [*4]}kom szant i bywalcom tawern spieszymy donieść, iż oto u progu sezonu żeglarskiego 2010 pojawiło się nowe, ciekawe, wręcz zaskakujące miejsce, w którym można będzie posłuchać czołowych wykonawców tego nurtu. Tak przynajmniej było w piątkowy wieczór 14 maja 2010. Tym miejscem okazał się być Matecznik zespołu ludowego pieśni i tańca „Mazowsze" mieszczący się w Karolinie pod Warszawą. Usytuowany w otoczeniu Lasów Chojnowskich Pałacowo-Parkowy Zespół Zabytkowy dysponuje świetną, wielofunkcyjną salą koncertową o wspaniałej akustyce, której walory docenił mieszkający nieopodal Marek Majewski. Szefowie Mazowsza ulegli namowom Marka i tak doszło do pierwszego w długiej historii tego miejsca koncertu szantowego.
A był to koncert znakomity. Zapewne publiczność, a przede wszystkim organizatorzy mogli mieć przed rozpoczęciem jakieś wątpliwości co do wyniku zderzenia skandynawskiej elegancji tej sali, dalekiej od klimatu warszawskich tawern, z pieśnią żeglarską. Ale już pierwszy wykonawca, niezawodny w takich sytuacjach Mirek „Koval" Kowalewski, rozgrzał salę tak, że śpiewała i tańczyła wraz z Mirkiem i zespołem Zejman&Garkumpel. Nie było szans na przysypianie w wygodnych fotelach.

{gallery}1309{/gallery}

Więcej zdjęć w artykule Szanty na mazowszu - fotorelacja tutaj...

Potem do akcji wkroczyła grupa „Banana Boat" . Dla zespołu śpiewającego a'capella trudno sobie wymarzyć lepsze miejsce dla pełnego „wybrzmienia" się ich głosów. Choć scenariusz składankowego koncertu nie pozwolił im zaśpiewać wszystkich swoich hitów, to i tak zdołali oczarować publiczność żywiołowością i potęgą głosu nie wspieranego żadnym instrumentem.
Zwieńczeniem wieczoru był występ „Starych Dzwonów". Zespół wystąpił w pełnym składzie, poszerzonym o osobę Marka Majewskiego, który szybko przedzierzgnął się z prowadzącego koncert w wielofunkcyjnego wykonawcę i autora piosenek. Koronnym instrumentem Marka w partiach muzycznych utworów wykonywanych przez „Stare Dzwony" było banjo, świetnie uzupełniające brzmienie zespołu. To wprost nie do wiary, że przez tyle lat istnienia legendarnej grupy ten klasyczny instrument o charakterystycznej barwie nie zawitał na stałe w ich aranżacjach (o ile pamiętam kiedyś, dawno temu Rysio Muzaj dogrywał coś na banjo w jednym lub dwóch numerach). Warto było usłyszeć to jeszcze raz w nowym wykonaniu.
Z piosenką autorską Marek nie ma żadnych problemów, jako dawny bard wywodzący się wprost z ruchu piosenki studenckiej, a potem, aż do dziś, praktykujący satyryk (m.in. kabaretu „Pod Egidą"). Takiego Marka znają wszyscy, natomiast nie każdy wie, iż Marek to także żeglarz i Zawiszak, pływający od lat i mający na swoim koncie wiele piosenek napisanych na pokładzie kołysanym przez odległe morza. Marka w nowym wcieleniu można teraz posłuchać podczas występów „Starych Dzwonów" - może nie najmłodszych, ale trzymających wciąż dobrą formę, tryskających dowcipem i specyficznym poczuciem humoru.
Od kilku lat stałym kontrapunktem w ich występach jest blok piosenek wykonywanych przez znakomity duet Dominika Żukowska - Andrzej Korycki, wprowadzający odrobinę liryki w twardy, męski ton pieśni pracy. Tak też było i tym razem. Dominika czarowała swym ciepłym głosem, Jurek Porębski trąbką i najprawdziwszymi pieśniami o życiu na morzu, które znają nawet ci co nigdy na niczym nie pływali , Andrzej brylował niedościgle na gitarze, zwłaszcza w wymyślonych przez siebie aranżacjach do trudnych fraz Frania Habera, Rysio Muzaj klasyką, a całością sprawnie dowodził Marek Szurawski postukując jak zwykle zestawem „przeszkadzajek" przytwierdzonych do obu rąk.
Mimo że koncert kończył się późną nocą to długie bisy potwierdziły, że publiczność wciągnęłą się bez reszty w klimat tego wieczoru.
Sadzę, że koncert ten , zagrany w tym właśnie, nietypowym miejscu był dobrą propozycją dla osób przedkładających słowo i pieśń oraz kontakt z wykonawcą ponad gęsty gwar tawerny, z którego te wartości trzeba umieć wydobyć. Nie wszyscy tez zaliczają się do stałych bywalców tych tawern, śledzących na bieżąco kto, gdzie i kiedy gra, więc taka prezentacja czołówki polskiej sceny szantowej jest dobrą alternatywa dla kilku wieczornych wypadów do tawern.
Warto w tym miejscu wspomnieć o ciekawym udogodnieniu dla widzów koncertów w Karolinie. Otóż bilet zakupiony na koncert zapewnia darmowy przejazd przez sponsora - kolej WKD (sala mieści się nieopodal stacji WKD Otrębusy, a pociągi kursują ze śródmieścia Warszawy). Szkoda tylko, że ceny biletów (od 45 zł) przewyższają ogólnopolską „średnią" szantową, co może w przyszłości zawęzić krąg bywalców tego miejsca. A szkoda by było, ponieważ gospodarz obiektu na pożegnanie zapowiedział chęć kontynuowania koncertów szantowych w Karolinie, wyraźnie uniesiony duchem pieśni morza i zbudowany gorącą atmosferą, jaką ten duch wniósł w tę dostojną salę.

{jumi [*7]}

 

a