Nie chodzi jednak o dzienną datę. Obchodząc w tym roku tysiąclecie państwowości Polski, którą koronacja Bolesława podniosła do rangi królestwa, przypomnijmy sobie naszą historię, która od samego początku jest jednym wielkim zasobem dowodów na potwierdzenia naszych cech narodowych, tych dobrych i tych złych. Umacnia też nas w przekonaniu, że w naszej historii trudne czasy towarzyszyły nam niemal zawsze. Dziś jednak potrzebujemy zdecydowanie bardziej skupić się na naszych możliwościach i strategii rozwoju a mniej na nieustającej wiwisekcji naszych błędów i wynajdowaniu powodów, dla których próby modernizacji się nie powiodą, a my sami skazani jesteśmy na porażkę. Bardzo dziś potrzebujemy wiary w samych siebie. Jako wspólnota. Nasi królowie z dynastii Piastów, później Jagiellonów a później Ci, których sobie sami wybieraliśmy i nasi przodkowie, którzy tą wspólnotę stworzyli, przypominają nam o tym na kartach historii. Jaki to ma związek z wyzwaniami, przed którymi stoimy? W mojej opinii – fundamentalny.
Początki państwa – nieustająca walka o przetrwanie
Początki naszego państwa, które dziś w 2025 stoi w obliczu ogromnych wyzwań i zagrożeń, również egzystencjalnych, miały miejsce w okolicznościach dalece niesprzyjających a sytuacja międzynarodowa była podobna, jeśli spojrzeć na nią okiem dzisiejszej geopolityki. Mieszko I, który podjął decyzję o chrzcie w 966 roku, podjął ją, ponieważ czuł wielkie zagrożenie ze strony silnych zachodnich sąsiadów, ale równocześnie potrzebował wzmocnić się wewnętrznie, aby jego władza była sygnowana przez Boga i skuteczniej przymuszała poddanych do posłuszeństwa. Wraz z przyjęciem chrztu, mówimy o państwie Mieszka, do którego zaczęli napływać duchowni i zakonnicy z zachodu, a wraz z nimi wiedza i nauka. W świecie pogańskich plemion i rodzącej się siły naszego zachodniego sąsiada była to decyzja o znaczeniu modernistycznym i łączyła wzmocnienie bezpieczeństwa z zapewnieniem możliwości rozwoju. Jej skutki są odczuwalne do dziś. To Mieszko I zdecydował o tym, że dziś czujemy się częścią cywilizacji i spadkobiercami kultury średniowiecznej Europy.
Byliśmy jako naród przez 1000 lat zaskakująco wierni w dążeniu do tej idei, czasami w swojej konsekwencji działając na własną szkodę. Decyzja Mieszka I miała wpływ na decyzje Jana III Sobieskiego, który bronił Wiednia w 1683 roku gromiąc swoją husarią armię turecką. Nasz król pospieszył z pomocą oblężonemu Wiedniowi, pomimo tego, że cesarz Austrii Leopold I pospiesznie go opuścił zostawiając miasto pod dowództwem dzielnemu hrabiemu Ernstowi Rüdigerowi von Starhembergowi, by niecałe 89 lat później tenże Wiedeń przyłączył się i wziął udział w pierwszym rozbiorze naszej Rzeczpospolitej.
Nasz pierwszy król Bolesław Chrobry, podobnie jak jego ojciec Mieszko I, był geniuszem strategii geopolitycznej sprawnie lawirując pomiędzy Świętym Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego a Papiestwem. Robił to bez nowoczesnych map, systemu GPS i rozbudowanych systemów komunikacyjnych. Do dziś można podziwiać sprawność i szybkość z jaką nasi pradawni przywódcy poruszali się dostosowując swoje ruchy do zmian na scenie politycznej średniowiecznej Europy. Sama koncepcja i sposób przyjęcia chrztu przez Mieszka I były arcy-sprytnie przeprowadzoną operacją, grającą na nosie niemieckim zakusom zdominowania nowych peryferii, a jednocześnie zrealizowanym z sukcesem ruchem politycznym mającym wpływ na modernizacyjny impuls i wewnętrzną konsolidacje.
Bolesław Chrobry nie dostał korony – on ją sobie wywalczył grając i polityką, i mieczem. Należy podkreślić, że do końca zgodnie z obowiązującymi regułami świata, do którego wszedł jego ojciec. Ale też brał do ręki miecz, kiedy Henryk II postanowił go sobie podporządkować. W średniowiecznej Europie nie można było się po prostu koronować. Obowiązywały reguły. Bolesław Chrobry udowodnił, że potrafi grać i wygrywać, mógł koronować się na Króla Polski skutecznie tylko wtedy, kiedy uzyskał zgodę cesarską lub papieską. Miał cierpliwość i siłę aby przeczekać aż nieprzychylny mu władca umrze. Chrobry zwycięża, dopina swego i uzyskuje zgodę papieża. Pokazał wszystkim, że można wygrać w ramach europejskiego systemu nawet jeśli ten jest przeciw niemu.
Chrobry, zyskał ogromną sympatię młodego Ottona III, który podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego w 1000 roku włożył na jego głowę swój diadem, co było odczytane jako zgoda cesarska na koronację, działał podobnie jak jego ojciec w dwóch dekadach nieprzyjaznego mu potężnego sąsiada, który widział rolę państwa Bolesława bardziej niemiecko centrycznie i gotowy był zdecydowanie przywrócić linię poprzednich Ottonów, czyli eksploatowanych peryferii cesarstwa a nie modelu samodzielnego sojusznika, który preferował Otton III. Nasz pierwszy Król wojował z jego następcą Henrykiem II od początku. Bardzo szybko przekonał się o tym, że nowy cesarz chce mu złamać kark. A – jak pisze prof. Andrzej Nowak w I Tomie „Dziejów Polski”, Bolesław „kark miał gruby i twardy”. Przeżył zamach w Magdeburgu w 1002 i walczył z Henrykiem aż do jego śmierci, w 1024 roku, którą wykorzystał, by dopełnić ceremonii koronacji i za zgodą papieską zostać pierwszym Królem Polski.
Słowiańskie imperium regionalne
Wielu historyków snuje opowieść i kreśli postać Bolesława Chrobrego jako władcy agresywnego, który podbijał i sięgał po Czech, Morawy, Łużycę, Milsko i Miśnię aż po Ruś. Od Dunaju i Wełtawy na zachodzie po Dniepr na wschodzie stworzył regionalną potęgę. Jednak krótkotrwałość jego rządów w Pradze i Kijowie a po jego śmierci w 1025 regres a potem całkowity upadek państwa jest przywoływany jako dowód na nieskuteczność jego polityki. Gdyby dłużej i roztropniej zarządzał w Pradze i Kijowie, Polska stałaby się prawdziwym regionalnym imperium tamtych czasów i miała szansę swoją dominującą rolę w regionie utrzymać. Może. Ale pamiętajmy, że imperia nie powstają jak gwiazdy „supernowe” ale rodzą się w oparciu o długoletnie doświadczenie kulturowe, tworząc wspólnotę, która jest wierna swojej sprawie, ma ambitnych przywódców i tworzy własną kulturę. Bolesławowi Chrobremu nie udało się zbudować imperium, ale może wcale go nie chciał zbudować a jego działania od śmierci Ottona III były podyktowane koniecznością twardej waliki o przetrwanie podyktowane rywalizacją z sąsiadami, którzy nie byli zainteresowani samodzielnością młodego państwa Polan. A że miał charakter wojownika, jego obroną był atak. Profesor Andrzej Nowak zwraca uwagę jeszcze na jeden ciekawy aspekt, o którym zapominamy. Germanie budowali swoją kulturę już od starożytności w doświadczeniu walki z Imperium Rzymskim. To bardzo wiele ich nauczyło. Próbowali zbudować swoje państwo Karola Wielkiego, które jednak rozpadło się już trzydzieści lat po śmierci swojego twórcy, ale na jego gruzach wyrosły państwa stanowiące rdzeń dzisiejszej Europy.
Naszemu pierwszemu Królowi, również nie udało się zbudować, w krótkiej perspektywie państwa trwałego, w kształcie, którym je zostawiał. Ale zostawił coś co pozwoliło temu państwu przetrwać i rozwijać się 1000 lat pomimo doświadczanych klęsk, błędów, zniszczeń i nieszczęść. Zostawił po sobie pamięci jego bohaterskich czynów, „twardego i grubego karku” i „politycznego sprytu” w spadku kolejnym pokoleniom, które zaczęły traktować to doświadczenie jako cząstkę własnej sławy, bo przecież uczestniczyli w niej ich przodkowie, którzy byli wojami, możnymi i tarczownikami służącymi pod Bolesławem, ale również tymi, którzy budowali grody, żywili wojów i uczestniczyli w dziele Bolesława. To pozwoliło kolejnym pokoleniom Polaków poczuć się wspólnotą, na wzór tej, która zbudował Karol Wielki w zachodniej Europie. Nasz pierwszy król był więc, twórcą „naszej – niematerialnej – ale porywającej idei wielkości, ale także wykraczającą poza wspólnotę etniczną - całości”. Jego państwo miało zaszczepić w nas tę unikatową cząstkę wolności zbiorowej, która chroni wspólnotę ją praktykującą a w późniejszych okresach nazywana jest – suwerennością.
Tradycja wolności blaski i cienie
Źródła naszego genu wolności, który w powszechnym przeświadczeniu, jest naszą cechą unikatową i odróżnia nas od innych współczesnych narodów europejskich, można doszukiwać się w percepcji wspólnoty, którą stworzył nasz pierwszy król Bolesława Chrobry, który przez 23 lata wojował na różne sposoby, nie tylko w starciu bezpośrednim, z silniejszym Henrykiem II, aby zachować swoją suwerenność, jednocześnie pozostając w systemie średniowiecznej Europy, nie dając się skazać na wykluczenie i banicję by na końcu życia dopiąć swego w zgodzie z zasadami. To właśnie zawdzięczamy Bolesławowi Chrobremu. Naszemu pierwszemu królowi. Jego sukces powtórzył potem król Władysław Jagiełło wojując z zakonem krzyżackim, w czym pomagał mu książę Witold Kiejstunowicz. I mimo, iż byli braćmi ciotecznymi, kiedy Witoldowi Krzyżacy podsunęli myśl o koronacji król Władysław Jagiełło zrobił bardzo dużo by do tego nie dopuścić obawiając się wzrostu znaczenia swoje sojusznika i kuzyna. W pewnym momencie sytuacja pomiędzy Królestwem Polski a Wielkim Księstwem Litewskim otarła się o wojnę z tego powodu. A było to już po wiktorii na polach Grunwaldu. Pamiętajmy więc jak bardzo skomplikowane były nasze dzieje, kiedy uważamy, że kiedyś było prosto a dziś to mamy mozaikę zagrożeń.
Od początku naszego państwa przychodziło nam powstawać jak fenix z popiołów, uciekając się do wszystkich możliwych chwytów, żeby się odrodzić. Kazimierz Odnowiciel, który wrócił do zniszczonych ruin tego państwa, które w wyniku najazdu Brzetysława księcia czeskiego, tak ucierpiało, że jego upadek zaniepokoił jego największych wcześniejszych przeciwników – królestwo Niemiec. Kazimierz Odnowiciel wrócił z Niemiec z oddziałem 500 wojów, aby podnieść upadły kraj i zapobiec chaosowi jednak na niemieckich zasadach i pod niemiecką kontrolą. I pomimo tego upadku Kazimierz wskrzesił Królestwo Polskie, koronował się na króla wbrew woli swoich pierwotnych politycznych mocodawców. Również jak Chrobry wykorzystał odpowiedni moment. Kiedy już mógł sobie na to pozwolić, sprytnie lawirując i wykorzystując konflikt papiestw z cesarstwem. Dodatkowo przypisuje mu się powolne przekształcenie modelu funkcjonowania ówczesnego wojska, czyli systemu opartego na „drużynie wojów” w późniejsze rycerstwo utrzymujące się z ziemi nadanej przez swojego króla i służące mu na wypadek wojny. To z tego konceptu i tam zrodziła się ta Polska warstwa, która swoją wolność przypisywała do ziemi, by potem stworzyć „naród szlachecki”.
O konsekwencjach dobrych i złych tej modernizacji szybko przekonali się kolejni królowie. Już bowiem w trakcie wojny polsko krzyżackiej Kazimierz Jagiellończyk zmagał się z niesubordynacją i roszczeniami możnowładztwa Wielkopolski, które w zamian za udział w wojnie wymuszało na królu coraz to nowe przywileje, by często dezerterować z pola walki, kiedy już przyszło do rozprawy z groźniejszym przeciwnikiem. Dodatkowo zaraz po zwycięskim przejęciu Torunia, który przywitał Króla Polski hucznym przyjęciem a wkroczenie Kazimierza Jagiellończyka było okazją do kilku dni radosnego święta jak opisują kronikarze, choć Zakon nie został pokonany a wojna dopiero się zaczynała. Trwała aż 13 lat a zakon kilka razy był pokonany by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Król Kazimierz Jagiellończyk przekonał się jak ciężko jest używać pospolitego ruszenia i skutecznie nim zarządzać, kiedy przeciwnik stawia opór a na jego usługach pozostają doświadczeni i zaprawieni w walce najemnicy z całej Europy. Pomimo upokarzającej klęski pod Chojnicami Kazimierz Jagiellończyk będąc w bardzo złej sytuacji finansowej i doświadczając ciężkiego uszczerbku na prestiżu, wzbudził w sobie siły do dalszych działań i ostatecznego zadania decydujących ciosów Krzyżakom. Do jego ostatecznego zwycięstwa w 1466 roku przyczyniło się poczucie ludu miast żyjących pod uciskiem fiskalnym krzyżackiego zakonu, a które to poczucie nakazało finansować w znacznej mierze Króla Polskiego starając się za wszelką cenę trafić pod jego panowanie a nie krzyżackie.
Nasi hetmani i nasi przedsiębiorcy z 1989
To co jest dziś niezwykle ważne to pamięć o naszej tożsamości, która od koronacji Bolesława Chrobrego doprowadziła nas do momentu, kiedy polscy przedsiębiorcy na równi rywalizują na rynkach globalnych. I oczywiście – nie popadając w megalomanie – zdaje sobie sprawę, że nadal nie możemy pokusić się o grę w pierwszej lidze kapitalistycznych potęg, i nie zgromadziliśmy dostatecznego kapitału aby równać się tym zachodnim, ale spoglądając na próg, z którego wyszliśmy skacząc w 1989 roku, należy - jak robi to konsekwentnie prof. Piątkowski w swojej publikacji „Złoty wiek” podkreślając oszałamiający gospodarczy sukces Polski w trakcie tych 35 lat – uwzględnić z czym tak naprawdę zaczynaliśmy w 1989 roku. Był to próg całkowitego bankructwa państwa polskiego, które w roku 1990 było biedniejsze od ówczesnej Ukrainy by kilkanaście lat później przegonić ją kilkakrotnie. Jak udało się to nam osiągnąć? Nasza maruderska natura podpowie, że to było nam dane, że to uwarunkowanie międzynarodowe, że to przypadek – chwila pauzy geopolitycznej - wiele razy słyszy się te argumenty. Może warto w takich momentach - pamiętając o naszym pierwszym Królu - powiedzieć, że to wszystko prawda - ale podobnie jak jemu okoliczności pomagały prowadzić swoją konsekwentną walkę o suwerenność - tak nasza dzisiejsza pozycja jest również w znaczniej mierze połączeniem umiejętności wykorzystania tego „momentum” oraz polskiego instynktu przedsiębiorczości i ciężkiej pracy zapomnianej Polski B. Inne narody Europy Wschodniej działając w podobnych uwarunkowaniach takiej skali sukcesu nie osiągnęły.
35 lat temu Polska gospodarka znajdowała się w stanie zapaści ekonomicznej. 1 stycznia 1990 roku ruszyła reforma gospodarcza, której celem było przekształcenie gospodarki centralnie sterowanej w wolnorynkową. Znamy ją pod potoczną nazwą „Planu Balcerowicza”. Klęska socjalistycznego modelu gospodarczego PRL oraz całego blogu wschodniego, upadek utopijnego RWPG, pociągnęły i wymusił zmiany polityczne, które otworzyły nowy rozdział w historii politycznej i ekonomicznej kraju i świata. Zmiany zapoczątkowane w gospodarce Polski przez Solidarność odegrały kluczową rolę w pragnieniu wolności innych narodów Europy, żyjących w cieniu ZSRR i stanowiły prawdziwy katalizator do upadku idei komunizmu na świecie skutkującego rozebraniem muru berlińskiego i ostatecznego załamania się powojennego podziału świata. Owszem konflikt „cesarstwa” i „papiestwa” pomógł nam osiągnąć ten sukces – ale nikt nam niczego nie dał.
Bardzo trudna sytuacja gospodarcza w jakiej żyli Polacy w 1989 roku zmusiła upadający system władzy komunistycznej do przyjmowaniu rozwiązań liberalizujących rynek. Sławna ustawa o działalności gospodarczej ministra przemysłu PRL Mieczysława Wilczka, pozwoliła założyć Polakom własne działalności gospodarcze. Jej istota zapamiętana została w konkluzji: „wszystko co nie jest zakazane jest dozwolone”. Ta sentencja stała się legendarnym wyznacznikiem myśli i zasad gospodarczych po dziś dzień a jej realny wpływ na gospodarkę i wymiar stał się historycznym kamieniem milowym w aktywizacji siły społeczeństwa w dźwignięciu polskiej gospodarki z upadku.
Możliwość, którą dawała reforma wprowadzona przez rządy Solidarności, rozpoczęcia wolnorynkowej wymiany towarów i zniesienie państwowego monopolu w handlu z zagranicą, aktywowała tysiące Polaków do zakładania własnych firm. Brak kapitału, zrujnowana gospodarka, upadający system represji, niepewność jutra, zmiany polityczne na całym świecie - pociągające za sobą wybuchy konfliktów zbrojnych - i szalejąca hiperinflacja, równoważone były przez ogromny entuzjazm Polaków niesionych poczuciem świadomości odzyskiwanej na ich oczach wolności, tłumionej przez komunistów nieprzerwanie przez 50 lat. Polacy czuli, że odzyskują wolność po raz pierwszy, tym razem naprawdę, po 1939 roku, kiedy wybuch II wojny światowej ją im odebrał. Nie interesowało ich jakim kosztem się to odbywa. Ale dziś warto pamiętać, że cena jaką zapłaciło tamto pokolenie była ogromna. Bieda lat 90-tych oraz zdrada elit solidarnościowych, które wystawiły naród na nierówny ekonomiczny bój z postkomunistyczną nomenklaturą oraz zachodnim kapitałem wykupującym i niszczącym podstawy możliwej przyszłościowej konkurencji, to temat na osobną dyskusje.
Polacy skwapliwie skorzystali z możliwości zakładania działalności gospodarczej i swobody robienia businessu tam, gdzie to możliwe i tak jak go rozumieli. Od wprowadzenia w styczniu 1989 roku ustawy o działalności gospodarczej do końca 1989 roku powstało w Polsce 600 tyś jednoosobowych firm. Z roku na rok przybywało również spółek kapitałowych. 30 lat później tylko w roku 2019 Polacy założyli 300 tyś firm. Szacuje się, że w wolnej Polsce mamy 2,08 mln działalności gospodarczych nie finansowych nie uwzględniających tych z sektora rolniczego, a zgodnie z danymi GUS w Polsce w 2020 roku zarejestrowanych mieliśmy 4,5 mln podmiotów gospodarczych zarówno z sektora publicznego jak i prywatnego (3,2 mln w tym ostatnim) . Polacy własną przedsiębiorczością, pracowitością i umiłowaniem wolności odbudowali Polskę i dogonili gospodarki Europy w stopniu, o którym w roku 1989 ich rodzice mogli tylko marzyć.
Brodaci hetmani i majestatycznie spoglądający z obrazów na Wawelu w Krakowie i na Zamku Królewskim w Warszawie nasi królowie, przypominają nam czemu tacy jesteśmy. Bo tak jak my oni bardzo kochali wolność i suwerenność, którą pierwszy raz pokazał nam król Bolesław Chrobry. Czasem, jak w naszej historii niejednokrotnie bywało, przedkładając ją nad własne życie. To też czyni nas w percepcji innych narodów szalonymi i może zadziałać odstraszająco. Jej podstawą jest sukces, którego dał nam zasmakować nasz pierwszy Król Bolesław Chrobry 1000 lat temu. Od tamtych zamierzchłych czasów przeszliśmy długą drogę. Po okresie dynastii Piastów i Jagiellonów zbudowaliśmy naszą wspólnotę opartą na republikańskości. Demokracja szlachecka I Rzeczpospolitej, która narodziła się Unią Lubelską w 1569 roku, była ukoronowaniem naszego umiłowania wolności. W jego budowaniu popełniliśmy ogrom błędów. Nie potrafiliśmy też na czas zreformować naszego państwa, kiedy było to niezbędne do jego dalszego przetrwania, wobec wzrostu potęgi naszych sąsiadów. Ale wbrew powtarzanych ciągle i z każdej strony – również z patriotycznych powodów – głosów permanentnej krytyki naszego najnowszego państwa, że dziś jest za późno, aby udało się je uratować przed tym co nadciąga, jak mówił umierający Józef Piłsudski „Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka.”, przestańmy się samobiczować. Dobrze jest rozumieć swoje błędy i dobrze jest starać się tak postępować, żeby się ich wystrzegać, ale nie jesteśmy głupsi od innych narodów, które popełniały równie poważne błędy zarówno w swojej przeszłości jak i obecnie. Nie możemy zakładać, że jesteśmy na tyle inni, że po prostu trzeba się pogodzić się z dyktatem „Henryka II” albo poddać „Złotej Ordzie” z Azji.
Spójrzmy dziś w lustro, które trzyma przed nami król Bolesław Chrobry i pomyślmy co w nim widzimy. Pamiętamy co chce nam powiedzieć nasz pierwszy król w Święta Wielkanocy przypominając o swoim „twardym i grubym karku”.
Adam Juhanowicz
Specjalizuje się w analizie zagrożeń geopolitycznych dla biznesu, obejmujących skalę globalną, regionalną oraz lokalną. Oceniam, jak procesy geopolityczne wpływają na bezpieczeństwo przedsiębiorstw i ich strategie biznesowe. Jest twórcą narzędzia komunikacji i analiz strategicznych GeoRADAR.