piątek, kwiecień 19, 2024
Follow Us
poniedziałek, 31 styczeń 2011 23:20

Akta Rajmara - 4 metry 75 centymetrów (3) Wyróżniony

Napisane przez Łukasz Chmielewski
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Ktoś zabił tancerkę? Policja już coś wie? Podzieli się informacją? I kim jest Wilk?! Czyli Rajmar zbiera kolejne elementy układanki...

Oględziny ciała i miejsca, zeznania matki, znajomych ze szkoły i dyrektorki. Kilkanaście kartek zapisanych równym pismem. Formularze policyjne od lat już są komputerowymi wydrukami. Ciągle jednak pisze się na nich ręcznie, powiela na ksero, przechowuje w teczkach. Takie chwile pozwalają łatwo wyobrazić sobie miejsca, w których staje czas, które nie nadążają za zmianami. Przez takie chwile, przez takie miejsca ból po stracie kogoś bliskiego jest jeszcze większy, bo wiesz, że nie można zatrzymać czasu tam, gdzie by się chciało, bo wiesz, że za chwilę znów trafisz do miejsca, gdzie niepotrzebnie stanął czas. Rajmar szybko, ale uważnie czytał zeznania. Wynotowywał nazwiska. Litery trudno przyłapać na kłamstwie. Człowieka łatwiej. Dlatego z częścią tych osób trzeba będzie porozmawiać osobiście. Nad zdjęciami ciała Anity detektyw zatrzymał się dłużej. Nogi dziewczyny były symetrycznie zgięte w kolanach, lekko rozstawione. Ręce miała przy ciele, na asfalcie. Podobno nawet samobójcy zdeterminowani i świadomi tego, co robią, tuż przed upadkiem zakrywają głowę rękami. Odruchowo chronią ją. Samobójstwo nie jest wpisane w naturę człowieka. Jest sprzeczne z jego istotą. Przecież Kościół przez wieki nie chował samobójców na poświęconej ziemi, a samo samobójstwo było grzechem śmiertelnym. Dziś traktowani są jako niepoczytalni psychicznie. Nie idą od razu do piekła. Ciekawe, gdzie trafiła Anita? Tu, na ziemi, też mogła mieć raj. Najwyraźniej jednak miała piekło, skoro zdecydowała się skoczyć...

- Zrobisz mi ksero?

- Tam jest kopiarka – Wilk wskazał głową kąt pokoju.

- Co o tym sądzisz? Samobójstwo?

- Nie wiem. Nowy to prowadzi. Zawołać go?

- Zapowiedz mnie...

Po chwili pokój wypełnił charakterystyczny zapach, jaki wydzielały stare, spracowane kopiarki. Mdły, duszący smród osiadał na wszystkim jak toner na powielanej kartce.

- Raka od tego jeszcze dostaniesz...

- Od tego też...

Wilk zaciągnął się papierosem i rzucił paczkę Rajmarowi. Detektyw chwilę oglądał ją, czytając napisy. Ostrzeżenia ministra wywoływały jednak jedynie pobłażliwy uśmiech. Kiedy zaczynał palić, paczka fajek wyglądała jak paczka fajek. Dziś jest to eleganckie, wystudiowane opakowanie przyciągające oczy. Jak pudełeczko czekoladek. Klepsydry z ministerstwa tego nie zmienią. Zwłaszcza jeśli ktoś woli z każdym oddechem oddalać się od życia. Do mdłego smrodu podgrzanego tonera przetkanego siwymi pasmami dymu z aromatyzowanego tytoniu dołączył ostry zapach siarki. Ostatnią zapalniczkę, jaką miał, wyrzucił gdzieś na jesieni 1983 roku, kiedy po raz pierwszy usłyszał „Trzy zapałki” TSA. 

- Właściwie to rzuciłem...

- Ja też... Nowy siedzi piętro wyżej obok kibla...

- Trafię?

- Tylko jedne drzwi są obok kibla... A czekaj – pamiętaj, że w budynku nie wolno palić...

Rajmar szedł wolno korytarzem, szukając charakterystyczny dwóch liter lub zmaskulinizowanej wersji toaletowego ludzika na drzwi. Dwóch mundurowych minęło go bez słowa, mimo że cały czas palił.

- Nazywam się Artur Rajmar...

- A to pan? Tu nie wolno palić...

Policjant wydawał się być rozczarowany. Detektyw nieco teatralnie pstryknął niedopałkiem przez uchylone okno. Papieros delikatnie zahaczył o framugę, ale wypadł na zewnątrz.

- Kiedy będą wyniki sekcji?

- Jutro, może pojutrze... -

- Chciałbym je zobaczyć, jak tylko będą gotowe.

Rajmar stał na wygranej pozycji. Młody funkcjonariusz z błyszczącą obrączką na palcu nie będzie przecież robić trudności znajomemu swojego szefa. Na tak głupiego nie wyglądał.

- Co pan o tym sądzi?

- Trzeba poczekać na wyniki...

- Skoczyła?

- To jedna z hipotez, jakie bierzemy pod uwagę...

Policjant może i był młody, ale najwyraźniej albo szybko się uczył, albo we krwi miał awersję do ryzyka i formułowania własnych sądów. Tacy jak on po 15 latach spędzonych na wypisaniu setek długopisów przy wypełnianiu urzędowych druków przechodzą na wygodną emeryturę. Młody był już teraz na niej mentalnie. Rajmar bez słowa zostawił funkcjonariuszowi swoją wizytówkę. Nie było sensu dłużej marnować czasu.

 

***

Dobrych kilkanaście minut siedział w samochodzie, patrząc na ludzi wchodzących i wychodzących z budynku. Najwięcej było dzieci i młodzieży, ale także sporo 20-30 latków. Wraz ze wzrostem siwych włosów spadała liczba roztańczonych. Z wiekiem ludzie nie mają ani czasu, ani siły, żeby coś robić. Po pracy włączają telewizor i oglądają telewizję. Paradoksalnie, to właśnie jeden program tv zrobił tak dużo w tym kraju dla tańca.

- Zapisy w pokoju obok...

- Ja do dyrektor Barbary Stawińskiej...

- Był pan umówiony?

- Jestem prywatnym detektywem...

Nie musiał kończyć. W drzwiach gabinetu stała dyrektorka i niemym gestem zaprosiła go do środka. Była dobrze po 50-tce, ale wyglądała przynajmniej 10 lat młodziej. Nie straciła sylwetki i gibkości ruchów. Na nią jednak też przyjdzie czas. Jeszcze rok, może dwa. Na razie jednak udawało odroczyć wyrok. Pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy była u szczytu sławy, złamała nogę w kostce. Balet stał się dla niej wówczas tylko wspomnieniem. Odnalazła się jednak szybko w rynkowej rzeczywistości lat 90. i założyła świetnie prosperującą szkołę tańca. Tabliczka wisząca przy wejściu do budynku pokazywała, że kobieta potrafiła także skorzystać z unijnych funduszy.

- To wielka tragedia – Stawińska zaczęła, nie czekając na pytania Rajmara – Jedna z najlepszych tancerek. To co prawda nie mój ukochany balet, ale Anita miała potencjał, żeby występować na Broadwayu. Wie pan, miała tę naturalną gibkość i wyczucie rytmu. Łatwość do zapamiętywania układów. Świetnie radziła sobie także jako choreograf. No i była piękna, a u kobiety to ciągle atut...

- Anita wygrała niedawno konkurs...

- Tak. Duży sukces. Mógł być jeszcze większy, bo zakwalifikowała się też międzynarodowego finału...

- Tam dostała się też jeszcze jedna dziewczyna z pani szkoły...

- Tak. Dorotka Walczak.

- Jakie były relacje między dziewczynami?

Kobieta aż poderwała się z fotela. Na twarzy wystąpiły jej czerwone plamy. Zacisnęła usta.

- Jeśli pan sugeruje, że to ktoś od nas, że to Dorotka, to muszę pana wyprosić!

- Tylko pytam. Dlaczego Anita miałaby popełnić samobójstwo? Przecież to bez sensu? Pomoże mi pani zrozumieć to, co się stało?

a