Wydrukuj tę stronę
wtorek, 06 kwiecień 2021 13:28

Gdańsk: Muzeum II Wojny Światowej Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(2 głosów)
Udział w konspiracji obojga rodziców i większości rodziny, śmierć części ich rodzeństwa z rąk SS i NKWD oraz zesłanie dziadków na Syberię. A także wiele trudnych momentów po wojnie, w okresie stalinowskiego terroru. Z takim bagażem doświadczeń i przeżyć patrzyłem na tę muzealną ekspozycję na pewno inaczej, niż większość młodszych zwiedzających Udział w konspiracji obojga rodziców i większości rodziny, śmierć części ich rodzeństwa z rąk SS i NKWD oraz zesłanie dziadków na Syberię. A także wiele trudnych momentów po wojnie, w okresie stalinowskiego terroru. Z takim bagażem doświadczeń i przeżyć patrzyłem na tę muzealną ekspozycję na pewno inaczej, niż większość młodszych zwiedzających mat.pras

Jest to jeden z najbardziej oryginalnych, nowoczesnych budynków nie tylko w Gdańsku. Zbudowany w latach 2012-2017 uznany został przez jury konkursu nań za „nowy symbol Gdańska”, „nową ikonę”, „projekt rzeźbiarski”.

Ocena Daniela Libeskinda

Słynny architekt Daniel Libeskind uzasadnił wybór tego projektu – cytuję za oficjalną stroną Muzeum: „Posługując się językiem architektury, wybrany projekt opowiada o tragedii przeszłości, żywotności teraźniejszości, ukazując równocześnie horyzont przyszłości. Dynamicznie wznosząca się ku górze forma jest symbolem mieszczącego się pod nią muzeum. Tworzy szerokie, spektakularne otwarcie przeszłości miasta ku jego przyszłości. Nawiązując do ikonicznej panoramy Gdańska z dźwigami stoczniowymi i wieżami kościołów, budynek łączy tradycyjne przestrzenie miasta, ich skale, materiały i kolory z muzeum na miarę XXI wieku.”

 

Budynek o powierzchni około 23 tys. m² stoi na terenie ponad 17 tys. m² na obrzeżach historycznej części miasta, między Kanałem Raduni i rzeki Motławy – terenach po stoczniowych, w centrum przyszłej, nowoczesnej dzielnicy miasta. Jego widok rzeczywiście robi wrażenie. Gmach oglądany od północnego zachodu przypomina strzelistą piramidę. Od południa zaś ustawiony ukośnie, ośmiopoziomowy wysoki czworokąt z całkowicie przeszklonym frontonem tak, że odbija się w nim okolica. Ekspozycje muzealne usytuowane zostały w podziemiach, przy czym na stałą wystawę główną przeznaczono powierzchnię prawie 5 tys. m².

Wojna z perspektywy zwykłych ludzi

Muzeum, które powstało w 2008 roku, początkowo mieściło się tymczasowo w trzech kamieniczkach przy ul. Długiej, w sercu Głównego Miasta, czyli gdańskiej Starówki, a od 2017 roku w obecnej siedzibie. Prezentuje ono II Wojnę Światową w sposób odmienny, niż inne podobne placówki koncentrujące się przede wszystkim na jej stronie militarnej oraz bitwach, w których uczestniczyły kraje posiadające takie muzea. Nierzadko ten okres historii XX wieku stanowi w nich jedynie fragment muzeów wojska lub wojen. Ten punkt widzenia w przypadku muzeum gdańskiego stanowi tylko jeden z elementów ekspozycji.

Najtragiczniejszą z dotychczasowych wojen przedstawia ona także z perspektywy ówczesnej wielkiej polityki, ale przede wszystkim przeżyć i postaw cywilów – zwykłych ludzi. Również żołnierzy, jeńców wojennych, więźniów obozów. Wystawa stała podzielona jest na trzy główne części – bloki tematyczne. I – Ku Europie wersalskiej – Droga do wojny i geneza tego konfliktu zbrojnego. II. Groza wojny, czyli życie codzienne podczas II wojny światowej i okupacji. III. Długi cień wojny, a więc okres od upadku Trzeciej Rzeszy, poprzez czasy „Zimnej wojny”, do kresu sowieckiego totalitaryzmu.

„Podróż w czasie” dla dzieci

Ciekawym i potrzebnym pomysłem jest wydzielenie specjalnej przestrzeni ekspozycyjnej przeznaczonej dla dzieci do lat 12, zatytułowanej „Podróż w czasie”. W ramach wymienionych części ekspozycji stałej znajduje się 18 miejsc lub kącików tematycznych: Narodziny i ekspansja totalitaryzmów. Pokój za wszelką cenę? A więc wojna! Wojna zimowa. Wojna nowego typu. Wojna bez litości. Okupacja i kolaboracja. Terror. Zagłada. Czystki etniczne. Opór. Walka o tajemnice. Wszystko dla zwycięstwa. Wojna bez litości. Koniec wojny. Po wojnie. Po obu stronach (żelaznej) kurtyny. Od wojny do wolności.

Już z tych tematów wynika chyba, że ekspozycja przedstawia nie tylko nasze – Polaków, losy tuż przed, podczas i po wojnie, ale również przeżycia i doświadczenia innych narodów, nie tylko europejskich. Nie zamierzam pisać mini-przewodnika po tym muzeum, a ściślej ekspozycji stałej, bo wystaw czasowych nie oglądałem, ani jej oceniać. W pierwszym przypadku trzeba ją obejrzeć samemu, do czego oczywiście zachęcam. W drugim potrzebna byłaby lepsza niż moja, wiedza historyczna i co najmniej parokrotne szczegółowe obejrzenie ekspozycji.

Oglądam w podwójnej roli

Równocześnie jednak oglądałem ją w podwójnej roli. Jako człowiek i dziennikarz zainteresowany tym okresem historii najnowszej oraz sposobem jej prezentacji. Ale także świadek, a w niektórych przypadkach uczestnik przedstawianych wydarzeń. II wojna światowa była okresem mojego świadomego już dzieciństwa i młodości. Wielu wstrząsających przeżyć, z koszmarnymi obrazami, które w pamięć zapadły na zawsze. Od pierwszych bombardowań niemieckich, poprzez ucieczkę naszej rodziny od nich na wschód, z ostrzeliwaniem cywilnych uchodźców z karabinów maszynowych samolotów, przez płonące miasteczka i ogarniętych płomieniami wybiegających z domów żywych jeszcze mieszkańców.

Czy przez zbombardowane, grożące zawaleniem mosty. Trupy ludzi i zwierząt, zwłaszcza koni. „Zagarnięcie” nas na szosie nad Styrem pod Łuckiem przez Armię Czerwoną, która w zmowie z Hitlerem napadła na Polskę. I powrót przez Wołyń, także wśród „rezunów” ostrzących noże o cholewy butów i obiecujących „budemo rizaty Lachiw”. Przebijanie się przez sowiecko-niemiecką linię demarkacyjną – bród na Bugu pod ostrzałem ckm-ów. A potem ponad 5 lat niemieckiej okupacji, z nalotem gestapo na nasze mieszkanie, obserwowaniem Holocaustu z tej strony drutów, udział, na miarę możliwości wieku, w konspiracji antyniemieckiej oraz nauka w tajnym gimnazjum.

Konfrontacja ówczesnej wiedzy z obecną

Udział w konspiracji obojga rodziców i większości rodziny, śmierć części ich rodzeństwa z rąk SS i NKWD oraz zesłanie dziadków na Syberię. A także wiele trudnych momentów po wojnie, w okresie stalinowskiego terroru. Z takim bagażem doświadczeń i przeżyć patrzyłem na tę muzealną ekspozycję na pewno inaczej, niż większość młodszych zwiedzających, nie mówiąc już o młodzieży. Zwracałem uwagę na obiekty, detale i informacje, mając w pamięci również dużą mapę Europy i północnej Afryki wiszącą podczas wojny na ścianie mojego pokoju, na której zaznaczałem krawieckimi szpilkami, z kolorowymi, szklanymi łebkami, linie frontów na podstawie nasłuchów BBC.

A także momenty, utrwalone w pamięci jako szczególnie ważne, poza tragicznym Wrześniem 1939. Zwłaszcza kilka. Załamanie polskiego społeczeństwa po Dunkierce i klęsce Francji w maju 1940 roku – końcu marzeń, raczej złudzeń, że Francuzi z Anglikami pokonają hitlerowskich najeźdźców już wówczas od zachodu. Niemieckie kolumny wojskowe jadące rok później na wschód, z obserwowaniem i notowaniem przeze mnie emblematów i znaków dywizji oraz pułków na burtach pojazdów. Niesamowity dzień 22 czerwca 1941 r. po niemieckich komunikatach o rozpoczęciu przez Niemcy wojny z ZSRR.

„Nareszcie dwaj gangsterzy wzięli się za łby”

Obcy ludzie rzucali się wówczas sobie na szyje na ulicach mówiąc: nareszcie dwaj gangsterzy (Hitler i Stalin) wzięli się za łby, teraz wojna skończy się szybciej. A później obserwowanie długich kolumn jeńców – czerwonoarmistów pędzonych na zachód. Zaś pod koniec wojny, już po „wyzwoleniu”, oglądanie sowieckich filmów ze scenami frontowymi i okrzykami: „Za Rodinu! Za Stalina!”. I opowieści znajomych oraz przyjaciół, do których mieszkań wdzierali się żołnierze w takich samych mundurach, ale z krzykiem: „Dawaj czasy!” (Oddaj zegarek). Marzenie każdego sołdata. Gdańska ekspozycja odświeżyła mi pamięć także o wielu innych historycznych momentach z lat II wojny.

Oglądałem Narodziny totalitaryzmów – czerwoną witrynę ze zdjęciami Lenina, Stalina, Woroszyłowa i innych bolszewickich zbrodniarzy. Stojące obok rzeźby łbów Benita Mussoliniego i Adolfa Hitlera. Operację antypolską NKWD 1937-1938 na ziemiach białoruskich i ukraińskich, o której dowiedzieliśmy się dopiero wiele lat po wojnie. Represje wobec Polaków w 1939 r. w Gdańsku, na Pomorzu i w innych regionach okupowanego kraju.

Holokaust – m.in. przypomnienie antysemickiego, propagandowego filmu hitlerowskiego „Żyd Süss”.

Holocaust i makieta bomby zrzuconej na Hiroszimę

Wypaczonej biografii Josepha Süßa Oppenheimera, niemieckiego kupca żydowskiego z początku XVIII w. Co prawda filmu nakręconego dopiero w 1940 roku, a żydowskie pogromy w Niemczech zaczęły się przecież w latach 30-tych. Ale Endlösung – Ostateczne Rozwiązanie (kwestii żydowskiej), czyli ich Zagłada, to dopiero lata 40-te. Wcześniej i później była nieludzka wojna prowadzona bez litości, nie tylko przez Niemców, z masowymi zbrodniami także na ludności cywilnej. Przy czym w ekspozycji znajduje się – to świetny kontrapunkt – także makieta „Małego chłopca” („Little boy”) – tak Amerykanie nazywali bombę atomową zrzuconą na Hiroszimę.

Sporo miejsca w ekspozycji zajmuje okupacja, z omówieniem systemów zniewolenia i zbrodni stosowanych przez Niemcy, ZSRR i Japonię. Zabrakło mi, a może w trakcie oglądania nie dostrzegłem go, porównania jej warunków oraz życia społeczeństw podczas okupacji niemieckiej, np. we Francji czy Holandii, z tymi w Polsce lub Białorusi, której straty ludnościowe i materialne porównywalne są, jako największe, z naszym krajem. Ruch oporu, nie tylko obszernie wyeksponowany w Polsce, z dużym schematem struktury Polskiego Państwa Podziemnego.

Niedosyt znaczących eksponatów

Będącego przecież ewenementem światowym w tamtych czasach. Ale i zmagań z okupantami w innych krajach. M.in. Jugosławii. Oraz polskie siły zbrojne walczące na wielu frontach Europy, północnej Afryki, w powietrzu i na morzach. Stała wystawa na charakter przede wszystkim narracyjny, a zarazem jest multimedialna. Poza niezliczonymi zdjęciami oraz opisami, eksponatów, zwłaszcza znaczących, jest stosunkowo mało, odczuwam ich niedosyt. Co prawda w oficjalnych materiałach znalazłem informację, że na koniec 2018 roku muzeum posiadało łącznie 50.213 obiektów.

Ale w ekspozycji na pewno one (poza zdjęciami) nie dominują. Trochę broni, czołg, kilka pojazdów wojskowych i innych przedmiotów oraz sprzętów, m.in. skonstruowana przez polskich kryptologów słynna maszyna szyfrująca „Enigma”. Która, modyfikowana przez naszych zachodnich sojuszników, odegrała ogromną, chyba nadal nie do końca docenianą, rolę w Zwycięstwie. Oraz prezentacja jego „gorzkiego smaku” w Polsce. To tylko nieliczne przykłady tego, co można obejrzeć i zobaczyć w tej ekspozycji. Zwiedzając tę wystawę mimo woli porównywałem ją z innymi muzeami poświęconymi II wojnie światowej, jakie znam.

W Kijowie mapa Polski do Paktu Mołotow – Ribbentrop

M.in. z muzeum o takiej samej nazwie w Kijowie, o którym obszernie napisałem półtora roku temu. Powstało ono z przekształcenia kilka lat temu dawnego Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jednego z paru podobnych w ZSRR i dawnych jego republikach. Nawiasem mówiąc, dosłowne tłumaczenie jego rosyjskiej nazwy „Oteczestwiennaja” zawsze budziło mój sprzeciw (chyba lepszą byłaby Narodowa, chociaż odbiegająca językowo od oryginału) i skojarzenie z „krawcem mężczyźnianym” – jednym z bohaterów popularnej swego czasu powieści Ilji Erenburga „Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwanca”.

Ukraińcy pokazują historię II Wojny Światowej od krótkiego przypomnienia sytuacji w Europie po Pokoju Wersalskim, z Anschlussem Austrii w 1936 r. i Układzie Monachijskim w 1938 r. A właściwy jej przebieg rozpoczynają od napaści III Rzeszy na Polskę 1 września 1939 roku oraz agresji sowieckiej na nas, w porozumieniu z Hitlerem, 17 września tamtego roku. Eksponując – tego zabrakło mi w muzeum w Gdańsku – dokładną, kolorową mapę Polski podzielonej grubą linią, odręcznie narysowaną przez dwu najeźdźców, z podpisami Stalina i Ribbentropa. Tajny załącznik do Paktu Mołotow – Ribbentrop.

A może jeszcze dodać…

Muzeum tę, robiącą ogromne wrażenie kopię, otrzymało z archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych RFN w Berlinie. Bardzo przydałaby się taka sama w Gdańsku. Chyba wystarczy o nią poprosić. Uwag na temat tego, czego brakuje w jego ekspozycji, lub co warto zmienić może być więcej, ale to zadanie dla specjalistów. Ja do tego, co już napisałem, m.in. na temat skąpej ilości oryginalnych eksponatów, dodam jeszcze jedno. Teksty i informacje w stałej ekspozycji głównej są, podobnie jak ma to już miejsce w wielu muzeach europejskich, obok języka kraju, u nas polskiego, także w angielskim. Ale w przypadku Gdańska dodałbym jeszcze rosyjski.

Rosjanie oraz obywatele krajów wchodzących niedawno w skład ZSRR powinni mieć możliwość zapoznawania się tu z innym spojrzeniem na historię II wojny światowej w zrozumiałym dla nich języku. Dla wielu z nich, zwłaszcza wychowanych w propagandowym, kłamliwym kulcie Wielikoj Pobiedy – Wielkiego Zwycięstwa ZSRR nad hitlerowskimi Niemcami, może to być szokiem. A przecież po pandemii koronowirusa rosyjskojęzyczni turyści wrócą do Gdańska – oby jak najliczniej – nie tylko z pobliskiego Obwodu Kaliningradzkiego. I powinni być zachęcani do zapoznawania się zarówno z gdańskimi zabytkami oraz innymi tutejszymi atrakcjami, również muzeami, zwłaszcza II wojny światowej. Które polecam, oczywiście, także moim rodakom. Bo nie tylko warto, ale wręcz trzeba je poznać!


Autor przebywał w Gdańsku w ramach dziennikarskiego wyjazdu studyjnego SD-P „Globtroter” na zaproszenie hotelu „Amber”.

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL