wtorek, kwiecień 23, 2024
Follow Us
wtorek, 30 marzec 2021 11:00

Gdańsk: Europejskie Centrum Solidarności Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Uważam, że kładąc główny nacisk na Stocznię Gdańską i inne zakłady Trójmiasta, zbyt marginesowo potraktowano rolę i znacznie innych miast, które poparły ten strajk Uważam, że kładąc główny nacisk na Stocznię Gdańską i inne zakłady Trójmiasta, zbyt marginesowo potraktowano rolę i znacznie innych miast, które poparły ten strajk Cezary Rudziński

Tę ekspozycję powinien obejrzeć uważnie każdy Polak oraz przybywający do Gdańska cudzoziemcy. A przynajmniej ci, których interesuje najnowsza historia naszego kraju, Europy oraz świata i zmiany w nim, jakie w okresie już ponad 40 lat ostatnich lat zapoczątkował wielki, w szczytowym okresie ponad 10–milionowy ruch społeczny, który przybrał postać pierwszego w krajach komunistycznych Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”.

Gdzie się znajduje i czym zajmuje

Ekspozycja ta, jako stała, jest głównym elementem Europejskiego Centrum Solidarności, instytucji powołanej w 2007 roku w Gdańsku przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Województwo Pomorskie, Miasto Gdańsk, NSZZ „Solidarność” i Fundację Centrum Solidarności. Celem działalności ECS jest, jak można przeczytać na jego oficjalnych stronach, upowszechnienie dziedzictwa „Solidarności” w Polsce i innych krajach oraz czynne uczestnictwo w budowie tożsamości europejskiej. Centrum ma też stać się środkowoeuropejska agorą wymiany poglądów na problem sprawiedliwości społecznej. Centrum prowadzi działalność edukacyjną, naukową, wydawniczą oraz wystawienniczą.

Jego siedziba o pow. ponad 25 tys. m², wybudowana kosztem ponad 230 mln zł w 2014 roku, znajduje się przy placu Solidarności, w pobliżu historycznej Bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej i Pomnika Poległych Stoczniowców – słynnych wysokich Trzech Krzyży z okrętowymi kotwicami. Posiada 5 pięter i duży podziemny parking, aktualnie nieczynny ze względu na ograniczenia w okresie pandemii koronawirusa. Sześć sal na pierwszych dwu poziomach nad nim zajmuje ekspozycja stała. Poświęcona jest historii Solidarności i zmianom, jakie dokonały się pod jej wpływem w Europie Środkowej i Wschodniej, poczynając od lat 80-tych XX wieku.

Historyczne eksponaty

Zajmująca ponad 3 tys. m² ekspozycja ma charakter narracyjny. Zwiedzający mogą obejrzeć niezliczone, powiększone zdjęcia, przedmioty archiwalne, dokumenty, rękopisy, projekcje wideo i instalacje interaktywne. Najważniejszym oryginalnym przedmiotem, niestety fatalnie wyeksponowanym i oświetlonym, są dwie tablice ze słynnymi 21 postulatami strajkujących stoczniowców gdańskich przyjętymi 17 sierpnia 1980 r. i wywieszonymi na Bramie nr 2 ówczesnej Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Wpisanej później na Listę Dziedzictwa UNESCO wśród innych szczególnie ważnych obiektów składających się na „Pamięć Świata”.

Spośród innych oryginalnych eksponatów trzeba wymienić stoczniową suwnicę, na której pracowała legendarna działaczka związkowa Anna Walentynowicz (zginęła w katastrofie lotniczej w Smoleńsku w 2010 roku) oraz przestrzeloną skórzaną kurtkę 20-letniego stoczniowca Ludwika Piernickiego, ofiary masakry w Grudniu 1970 roku. Do listy tej trzeba dodać także oryginalne biurko, przy którym pracował opozycyjny działacz Jacek Kuroń, samochód – więźniarkę, którym milicja woziła zatrzymanych opozycjonistów oraz milicyjne hełmy i tarcze.

Niestety ważnych niewiele

Ponadto opozycyjną drukarnię skonstruowaną przez Bronisława Sarzyńskiego m.in. z części do pralki wirnikowej „Frania” oraz „papamopbile” – biały, otwarty samochód terenowy fiat campagnola, taki, jakim którym jeździł papież Jan Paweł II podczas pielgrzymek do Polski. I to już prawie wszystko z przedmiotów ważnych, chociaż Centrum chwali się wyeksponowaniem na tej wystawie niemal 1800 obiektów. Są wśród nich oczywiście wspomniane zdjęcia, zapisy magnetofonowe, fragment oryginalnego dywanu, który leżał w sali, w której odbywały się w Magdalence obrady „Okrągłego stołu”.

No i sporo, dobrze wyeksponowanych, nadających się do przeczytania, gazet oraz wydawnictw z okresu strajków sierpniowych i podziemnej działalności „Solidarności”. Brak większej ilości oryginalnych przedmiotów o odpowiednim znaczeniu odczuwałem dosyć dotkliwie w trakcie zwiedzania tej ekspozycji. Za jej plus uważam natomiast dostępność dla zwiedzających elektronicznych przewodników (audioguide’y) z przełącznikami na kilka języków. Ucieszyła mnie również spora liczba zwiedzających, z dominująca młodzieżą, tak na oko licealną i studencką, z uwagą czytającą dokumenty, opisy i podpisy pod zdjęciami, oglądająca filmy, słuchająca historycznych nagrań itp. I to w sobotnie popołudnie.

Od „Narodzin Solidarności"

Ekspozycja stała podzielona jest na 6 sal tematycznych. Sala A – „Narodziny Solidarności”, czyli strajki sierpniowe 1980 roku. Nie tylko w Gdańsku, także m.in. na Lubelszczyźnie i w innych regionach kraju. Uważam jednak, że kładąc główny nacisk na Stocznię Gdańską i inne zakłady Trójmiasta, zbyt marginesowo potraktowano rolę i znacznie innych miast, które poparły ten strajk. Zwłaszcza na Śląsku – przede wszystkim w Jastrzębiu Zdroju oraz w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, do której w Szczecinie i woj. szczecińskim dołączyło przecież ponad 600 zakładów pracy.

Czyżby nadal pamiętano w Gdańsku, że Szczecin „wyłamał się z szeregu” i podpisał „Porozumienie sierpniowe” dzień wcześniej niż Stocznia Gdańska, powodując w niej konsternację i podobno wściekłość przywódcy strajku, Lecha Wałęsy? Tematem ekspozycji w Sali B jest „Siła bezsilnych”. Czyli przede wszystkim Grudzień 1970 na Wybrzeżu i masakra w Gdyni pod stocznią im. Komuny Paryskiej oraz śmierć, w sumie 45 osób. Ale nie zabrakło w ekspozycji także przypomnienia antykomunistycznych buntów w innych krajach. W Berlinie w 1953, Budapeszcie 1956, Czechosłowacji w 1968 r. W Sali B wyeksponowano też rolę inteligencji w robotniczych strajkach i protestach.

Poprzez „Wojnę ze spoleczeństwem”

Sala C, to temat „Solidarność i Nadzieja”. Okres między Sierpniem 1980 i stanem wojennym w grudniu 1981. Wielkie nadzieje Polaków, Literacki Nobel dla Czesława Miłosza, pierwsza w historii polskiej kinematografii „Złota Palma” w Cannes w 1981 r. dla Andrzeja Wajdy za „Człowieka z żelaza”. Oczywiście wspominam tylko tematy czy wydarzenia wiodące. Ponuremu okresowi stanu wojennego i latom po nim poświęcony został temat „Wojna ze społeczeństwem” w Sali D. Represje, masowe aresztowania i walka o zwolnienie więźniów politycznych, brutalne rozbijanie strajków i demonstracji.

Ale równocześnie pomoc świata dla Polaków w okresie stanu wojennego. Transporty z lekami, odzieżą, żywnością, medykamentami i sprzętem medycznym, pomoc materialna. Dodam z rodzinnego doświadczenia, że niekiedy nieoczekiwana i zaskakująca. Np. pewnego dnia poczta dostarczyła mojej mamie paczkę od nieznanej osoby z Holandii. Okazało się, że tamtejszy związek nauczycieli poprosił, chyba Związek Nauczycielstwa Polskiego, o nazwiska i adresy emerytowanych nauczycieli. I holenderscy przysyłali polskim to, co, ich zdaniem, było im najbardziej niezbędne.

Do „Drogi do demokracji” i „Tryumfu Wolności”

Trochę podstawowej żywności oraz środków higienicznych i do prania… Piękny gest solidarności, za który oczywiście natychmiast wysłaliśmy podziękowanie. Sala E, to „Droga do demokracji”. Przypomnienie, że z reżymem komunistycznym walczyły w Polsce nie tylko związki zawodowe, dysydenci czy studenci, ale w latach 80-tych co najmniej 400 różnych organizacji, grup, ruchów i środowisk, głównie ludzi młodych. I ówczesne bezkrwawe zwycięstwo w postaci kompromisu przy Okrągłym Stole. Po nim zaś pierwsze, częściowo wolne wybory parlamentarne oraz utworzenie rządu Tadeusza Mazowieckiego. Co zapoczątkowało późniejszą całkowitą zmianę ustroju w Polsce.

Zaś w następnej Sali F – „Tryumf Wolności”. Nie tylko w Polsce, ale stopniowo także w innych krajach „obozu socjalistycznego”. Możliwe stało się to po (niemal) bezkrwawym upadku „Imperium Zła” – Związku Radzieckiego, a w jego konsekwencji wycofanie ogromnych garnizonów Armii Radzieckiej z Polski, NRD i innych krajów, w których posiadała ona bazy. Ekspozycję zamyka w Sali G – „Kultura pokojowych przemian”. Przypomnienie idei solidarności i pokojowej walki o prawa człowieka w imię wolności. Z najwybitniejszymi, w skali świata, nazwiskami – symbolami tej walki: Mahatmy Ghandiego, Matki Teresy, Martina Luthera Kinga, Andreja Sacharowa, Nelsona Mandeli, Vaclava Havla, Jana Pawła II.

Zgrzyt w sali BHP

W odległości kilkudziesięciu metrów od głównego gmachu ECS, w dawnej Sali bhp (Bezpieczeństwa i higieny pracy) stoczni, w której odbywały się historyczne dyskusje, pertraktacje z władzami oraz podpisanie Porozumień Sierpniowych 1980 r., można obejrzeć ówczesny stół prezydialny, salę obrad, eksponaty – przede wszystkim modele i zdjęcia statków zbudowanych w Stoczni Gdańskiej oraz sporo innych. A także siedzącą sztywno na krześle figurę gen. Wojciecha Jaruzelskiego w mundurze z czterema gwiazdkami generała armii oraz czapką z trzema generała broni, na tle jego karykatur.

Bo ją zapewne pomylono ze stojącą „po sąsiedzku” dosyć niesmacznie przedstawioną, mało do niego podobną figurę gen. Czesława Kiszczaka. Gołego, w generalskiej czapce z 4 gwiazdkami i wojskowym płaszczu narzuconym na ramiona… zasłaniającego sobie przyrodzenie Konstytucją. Można kogoś oceniać bardzo krytycznie, nawet nienawidzić. Ośmieszać w tekstach pisanych i karykaturach. Ale ta figura, z dającą się podnosić do góry „zasłoną” przyrodzenia, postawiona w historycznym miejscu, kompromituje, moim zdaniem, organizatorów tej ekspozycji.

* * *

Też tam byłem…

Europejskie Centrum Solidarności i omówioną wyżej stałą w nim ekspozycję, oglądałem ze szczególnym zainteresowaniem. Należę do pokolenia, dla którego to, co ona przedstawia, to nie tyle historia, co ważny fragment dojrzałego już wówczas życia. Tak się złożyło, że podczas strajków sierpniowych przesiedziałem, jako dziennikarz, w stoczni, tylko nie gdańskiej, lecz szczecińskiej, kilkanaście dni. Od pierwszych godzin tamtejszego strajku, który rozpoczął się 18 sierpnia – do powrotu załogi do pracy 1 września 1980 r. Napięcie w kraju, w rezultacie niezadowolenia społeczeństwa, było w lecie tamtego roku ogromne. 14 sierpnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej.

A ja 16 sierpnia wylądowałem na szczecińskim lotnisku w Goleniowie przylatując z Warszawy porannym samolotem na wcześniej uzgodnione spotkania w kilku zakładach pracy i instytucjach, aby zebrać materiały do kolejnych artykułów. Gdy wiozący nas do centrum miasta autobus LOT-u mijał Stocznię Remontową, moją uwagę zwróciło mnóstwo opalających się w niej stoczniowców. Przed godziną 10.00? – zastanowiłem się. Chyba już i tutaj rozpoczął się strajk. Natychmiast to potwierdziłem, zadzwoniłem do redakcji i usłyszałem nowe polecenie: odkładasz wszystkie inne tematy, zajmiesz się sytuacją strajkową i pozostaniesz w Szczecinie do odwołania.

Dwa strajkowe tygodnie w Szczecinie

Kontaktujesz się z nami (bo do mnie nie było jak dzwonić), informujesz co się dzieje, piszesz, ale co z tego puści cenzura, nie wiemy. Przyleciałem na 3 dni, w jednym ubraniu, z niewielkim zapasem bielizny i gotówki. Na szczęście zabrałem ze sobą książeczkę oszczędnościową, z której „po odstaniu swojego” w kolejce w banku lub na poczcie, można było podejmować gotówkę. Czytających to obecnie, zwłaszcza młodych, informuję, że nie było wówczas kont i kart bankowych, a w pracy dziennikarskiej nie tylko Internetu i telefonów komórkowych, ale nawet faxów.

Rozmawiało się przez dosyć trudno dostępne telefony stacjonarne, dyktowało do redakcji teksty na magnetofon, z którego spisywały go maszynistki. Ewentualnie wysyłało dalekopisem, taką dosyć skomplikowaną maszyną do pisania na odległość. Tyle, że musiał ktoś na nich pisać lub przepisywać z maszynopisu lub rękopisu, bo dziennikarze tym się nie zajmowali. A je nie tylko nie potrafiłem, bo to był inny sposób pisania niż na maszynie, ale nie miałem też gdzie. Szybko uzyskałem zgodę i znalazłem się w strajkującej Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego.

Bezpartyny „towarzysz z Warszawy”

Początkowo w pomieszczeniu administracji, do którego transmitowane były na żywo obrady komitetu strajkowego, który szybko przekształcił się w międzyzakładowy i dołączyło do niego około 600 innych zakładów pracy z miasta i województwa. Równocześnie jednak otrzymałem dostęp do Komitetu Wojewódzkiego PZPR i mogłem obserwować co się tam dzieje, jakie podejmowane są decyzje i co jest planowane. Byłem zapraszany też, jako jeden z 5 dziennikarzy, a zarazem jedyny nie szczeciński, na posiedzenia organizowane przeważnie 2 razy dziennie.

W bardzo wąskim gronie tzw. Egzekutywy, czyli kilkuosobowego grona kierowniczego. Przy czym jako jedyny bezpartyjny, bo nikomu do głowy nie przyszło zapytać, chyba nawet pomyśleć, że „towarzysz redaktor z Warszawy” może nie być członkiem PZPR. Były to zwariowane dwa tygodnie. Ze snem po 4-5 godzin na dobę, bo obrady strajkujących, a następnie rokowania z władzami, przeciągały się do późnych godzin nocnych. A ja poza „obsługą” strajku w stoczni i KW musiałem jeszcze bywać, głównie chodząc (komunikacja miejska strajkowała, na taksówki nie miałem pieniędzy) po dużych zakładach pracy, także województwie do „Azotów” w Policach.

Akredytacja w MKS

Informacje musiałem mieć „z pierwszej ręki” i na ich podstawie pisać relacje oraz korespondencje do redakcji. Jeżeli chodzi o tematykę strajkową, to głównie „do archiwum”, czyli wiadomości kierownictwa redakcji. Bo moja pierwsza, znacznie skrócona korespondencja, ukazała się dopiero po oficjalnym powstaniu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego i wprowadzeniu w nim akredytacji dziennikarskich. Początkowo byłem tam jedynym dziennikarzem z Warszawy. Inni, m.in. na krótko wpadł Rysiek Kapuściński, który siedział głównie w stoczni w Gdańsku, a także doradcy – ekonomiści i profesorowe, pojawili się później, chyba razem z delegacją rządową na czele z Kazimierzem Barcikowskim.

Na szczęście doskonale ułożyły mi się stosunki ze szczecińskimi kolegami dziennikarzami, dla których nie stanowiłem konkurencji. I gdy musiałem być na posiedzeniu Egzekutywy KW lub w którymś z zakładów pracy, czy coś pilnie pisać lub przekazywać telefonicznie do redakcji, informowali mnie później co się wówczas działo i zbierali dla mnie kopie uchwał, dokumentów MKS itp. Niedosypiając, niedojadając, pracowałem „na okrągło”. Rokowania z rządem przeciągały się, były przerywane i nagle, nieoczekiwanie, nastąpił finał. W nocy z 28 na 29 sierpnia zapowiadało się ostateczne zerwanie rozmów.

Tolku, ja na to patrzę

Poszedłem trochę się przespać do hotelu, gdy około ósmej rano zadzwonił szczeciński kolega: przyjeżdżaj natychmiast, za chwilę podpisanie porozumienia. Złapałem taksówkę, zdążyłem. A gdy drugi z sygnatariuszy składał podpis, ja z telefonu na zapleczu stołu prezydialnego dzwoniłem z tą informacją do redakcji. Dyżurny zastępca naczelnego był już na miejscu, mój telefon odebrał z niedowierzanie: to niemożliwe, czy wiadomość jest pewna?
Pamiętam, że odpowiedziałem: Tolek, ja na to patrzę w tej chwili z odległości kilku metrów. Był piątek, ale do Warszawy mogłem wrócić dopiero w poniedziałek 1 września.

Po zobaczeniu i napisaniu, że stoczniowcy i inni szczecińscy pracownicy rzeczywiście wracają do pracy. Zmęczenie i straty finansowe, bo przecież diety delegacyjne nie wystarczały na żywienie się poza domem, jakoś wynagrodziła mi szybko przyznana Nagroda Prezesa RSW „Prasa” „Za działalność publicystyczną – obsługę prasową strajków w Szczecinie”. Kilka dni po moim powrocie do Warszawy zadzwoniła do mnie sekretarz zaprzyjaźnionej redakcji, z która współpracowałem. Przygotowywana jest – usłyszałem – edycja specjalna Expresu Reporterów, bardzo popularnej wówczas serii książek.

Niewyobrażalne wówczas przemiany

Potrzebne są relacje ze Szczecina. Tylko na razie nie wiadomo, czy cenzura to „puści”, a więc czy autorzy otrzymają za swoją pracę pieniądze. Wchodzisz w to? Wszedłem. I szybko ukazał się, w 100-tysięcznym nakładzie, który rozszedł się błyskawicznie, tomik „Osiemnaście długich dni”. Z mojej relacji wycięto to, co działo się w stoczni, bo znalazł się autor, który siedział tam cały czas i nagrywał dyskusje, a nie tylko notował z przerwami. Ale to, co w czasie strajków działo się w Komitecie Wojewódzkim rządzącej partii, okazało się interesujące…
Dlatego strajki sierpniowe 1980 r. są mi bardzo bliskie. Pozostały mi po ich nie tylko wspomnienia, ale również zdjęcia, dokumenty – m. in. przepustka do stoczni z podpisem szefa strajku Mariana Jurczyka, notesy z notatkami, pełny komplet w idealnym stanie biuletynów komitetu strajkowego. Zaś zwiedzenie ekspozycji w ECS pozwoliło na świeżo uzmysłowić, jak gigantyczne, wówczas wręcz niewyobrażalne zmiany (ustroju, upadek i rozpad ZSRR oraz „obozu pokoju i socjalizmu”, radykalna poprawa poziomu życia społeczeństwa, chociaż, niestety tak nierówna), w kraju i świecie zapoczątkowały m.in. strajki sierpniowe na polskim Wybrzeżu.


Autor przebywał w Gdańsku w ramach dziennikarskiego wyjazdu studyjnego SD-P „Globtroter” na zaproszenie hotelu „Amber”.

a