wtorek, kwiecień 16, 2024
Follow Us
piątek, 07 sierpień 2020 11:40

Damian Kuraś: Ekologia, to inwestycja, wreszcie trzeba to zrozumieć Wyróżniony

Napisane przez Michał Szczygielski
Oceń ten artykuł
(1 głos)
To trochę przewrotne, ale największym wsparciem dla środowiska są technologie - to kompromis między wygodą a odpowiedzialnością za naturę To trochę przewrotne, ale największym wsparciem dla środowiska są technologie - to kompromis między wygodą a odpowiedzialnością za naturę Photo by Victor Garcia on Unsplash

Jeszcze jakiś czas temu wśród nas pokutowało przeświadczenie, że wszystko, co ma znamiona proekologiczne musi być kosztowne. Dotyczyło to zarówno żywności, motoryzacji a także mieszkań i domów. To na szczęście się zmienia.

Stopa życia się zwiększa, a co za tym idzie, świadomość, że nie należy zbyt mocno ingerować w środowisko, bo to zwyczajnie się nie opłaca – przekonuje Damian Kuraś, dyrektor Instytutu Społecznej Odpowiedzialności Biznesu i Zrównoważonego Rozwoju.

Czy to właśnie ta zmiana optyki pozwoliła nam postrzegać środowisko naturalne w kontekście długofalowej inwestycji?

Dokładnie, a jak wiemy, taka forma inwestowania, czyli długofalowe zaangażowanie, przynosi największe korzyści. Przykładem najprostszej formy inwestycji są codzienne zakupy, i nie myślę tu tylko o zakupie zdrowej, nieprzetworzonej żywności, ale też o tym w jaki sposób trafi do naszego domu – w koszyku, kartonie czy może w lnianej torbie. Kiedyś popularna plastikowa reklamówka była symbolem luksusu, dziś jest synonimem obciachu.

Podobnie jeśli chodzi o poważniejsze wybory, takie jak własny dom czy mieszkanie. Planując taką inwestycję zwracamy uwagę na sąsiedztwo parków, skwerów i zastosowane rozwiązania proekologiczne. Co ciekawe „zielone zachęty” są bardzo często głównymi punktami strategii reklamowej deweloperów, którzy wiedzą czego szukają ich klienci.

Oczywiście, często dochodzi do sytuacji, gdy podczas naszej wizyty na placu budowy okazuje się, że tzw. ekologiczne osiedle jest ekologiczne tylko z nazwy – i na przykład „zielony zakątek” tak naprawdę okazuje się blokowiskiem z kilkoma drzewami. Na szczęście takich deweloperów szybko weryfikuje rynek.

Środowisko można chronić z ustawy, ograniczając dostęp dla ludzi, ale są też inne, bardziej przyjazne sposoby?

To trochę przewrotne, ale największym wsparciem dla środowiska są technologie - to kompromis między wygodą a odpowiedzialnością za naturę. Przykładem są osiedla budowane z nietoksycznych materiałów, przy zastosowaniu bezpiecznych klejów czy farb. Standardem ekologicznych inwestycji stają się dziś fotowoltaika, zielone ściany czy energooszczędne oświetlenie. Coraz częściej spotykamy takie rozwiązania jak windy z technologią odzyskiwania energii lub stacje uzdatniania, które zmiękczają wodę i poprawiają jej jakość, co m.in. przekłada się na dłuższą żywotność sprzętów AGD.

Coraz większą popularnością cieszą się projekty, których cele jest przywrócenie dawnej świetności miejsc, wykorzystywanych w przeszłości przez człowieka, a dziś zapomnianych.

Tak, i chodzi tu o rewitalizacje, ale nie taką którą znamy z centrów dużych miast, które wraz ze swoim rozwojem wchłaniały obszary o dawnym, przemysłowym charakterze i zmieniały ich oblicze i przeznaczenie. Mam na myśli rewitalizacje terenów na obrzeżach metropolii, które pełniły funkcje użyteczności publicznej, ale są położone w otulinach parków czy w lasach, Przykładem jest była baza marynarki wojennej w Lorient we Francji. Budynki zwolnione przez wojsko, w tym również bunkry dla okrętów podwodnych, wyremontowano i przystosowano na potrzeby mieszkalne i usługowe, oczywiście z zachowanie infrastruktury i w zgodzie z ich naturalnym otoczeniem.

Innym przykładem jest dawna wioska olimpijska w Wustermark w Niemczech, wybudowana dla sportowców biorących udział w igrzyskach w Berlinie w 1936 r. Dziś projekt rewitalizacji tego terenu jest w trakcie realizacji, i jeśli wierzyć wizualizacjom, to będzie jedna z popisowych inwestycji.

A jeśli chodzi o Polskę?

Jeśli chodzi o nasze podwórko, to w tym zakresie nie mamy spektakularnych sukcesów. Możemy oczywiście wymienić dawną radziecką bazę wojskową w Bornem Sulinowie, której zabudowania zostały zagospodarowane przez obiekty użyteczności publicznej, ale wciąż znaczna część nieruchomości jest niewykorzystana. W Mrągowie, w XIX-wiecznych koszarach, służących żołnierzom do 2002 r. jednostka została przystosowana do celów edukacyjno-kulturalnych. Budynki zachowały oczywiście swój oryginalny, neogotycki styl.

Co ważne, pole do popisu jest ogromne. W Polsce mamy do dyspozycji wiele miejsc, które można zagospodarować. Dawne bazy i jednostki wojskowe, które z racji swojego charakteru było lokalizowane w miejscach trudno dostępnych, przede wszystkim w lasach, wciąż dysponują infrastrukturą odpowiednią dla osiedli mieszkaniowych. Przykładem niech będzie Mazowsze, m.in. dawna jednostka w Teresinie, koło Sochaczewa, gdzie wciąż istnieją budynki sztabu, garaże i schrony przeciwlotnicze, czy Beniaminów, gdzie wciąż pozostały liczne budynki i schrony zbudowane jeszcze na początku XX wieku.

Uważa pan, że te miejsca można uratować na wzór podobnych rewitalizacji w miastach?

Oczywiście, to jednak wyzwanie dla deweloperów i architektów. Osiedle mieszkaniowe kojarzy się z ogromną ingerencją w środowisko naturalne, ale dysponujemy już na tyle zaawansowaną technologią i co najważniejsze; pomysłami i doświadczeniem. Znów posłużę się przykładem – w Krakowie na niemal dwóch hektarach dawnej jednostki wojskowej powstał teatr. To miejsce w którym natura łączy się z kulturą to przykład udanej rewitalizacji, uważam to za dobry kierunek dla deweloperów.

a