środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
wtorek, 26 listopad 2019 19:30

Warszawa: wystawa – Zdzisław Lachur – Pro Memoria Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Jak mi opowiadał – przyjaźniliśmy się przez ostatnie kilkanaście lat jego życia – powoli zmagał się z twórczą materią, stopniowo zwiększał rozmiary prac. Chociaż poza nielicznymi stosunkowo dużych formatów, blisko 100 x ponad 120 cm, preferował, średnie. Doskonalił też technikę tempery, łącząc ją z czarnym tuszem i akrylowym złotem Jak mi opowiadał – przyjaźniliśmy się przez ostatnie kilkanaście lat jego życia – powoli zmagał się z twórczą materią, stopniowo zwiększał rozmiary prac. Chociaż poza nielicznymi stosunkowo dużych formatów, blisko 100 x ponad 120 cm, preferował, średnie. Doskonalił też technikę tempery, łącząc ją z czarnym tuszem i akrylowym złotem Cezary Rudziński

W galerii „Lufcik” otwarto wystawę obrazów i rysunków „Zdzisław Lachur – pro memoria”. Picasso pobladł z wrażenia gdy zobaczył konie Lachura. Artysty uważanego za najwybitniejszego i najbardziej „płodnego” polskiego malarza judaików.

Zdzisław Lachur do malarstwa II połowy XX w. wniósł zwłaszcza doskonaloną przez niego technikę „starej” ikony. Wystawa w galerii „Lufcik” w siedzibie Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków przy ul. Mazowieckiej 11a z wstępem wolnym, potrwa do 11 grudnia br, przypomina dorobek artysty, którego setna rocznica urodzin przypada za niewiele ponad pół roku.

Zdzisław Roman Lachur syn burmistrza

Zdzisław Roman Lachur urodził się 14 lipca 1920 roku w Zagórzu, obecnie dzielnicy Sosnowca, jako syn tamtejszego burmistrza. Był bratem młodszego o 7 lat Macieja Lachura, również artysty malarza, miał też dwie siostry. Zdolności artystyczne ujawnił już w okresie szkolnym. W roku 1938 otrzymał I nagrodę, z której był dumny do końca życia, w konkursie miesięcznika „LOT POLSKI” na projekt nowego modelu popularnych wówczas polskich samolotów R.W.D. I specjalne wyróżnienie, z opublikowaniem tego rysunku, za nadesłany poza konkursem, projekt „Latającej fortecy WZL-023”.

Dwukadłubowego, potężnego samolotu wojskowego, z przewidywanymi jego danymi technicznymi, jakiego wówczas nie było nawet na deskach projektantów najbardziej rozwiniętych w tej dziedzinie krajów. Drugą nagrodą, którą cenił najwyżej spośród ponad 50, jakie w życiu otrzymał, był medal i dyplom jerozolimskiego Instytutu Yad Vashem „W uznaniu za twórczość poświęconą narodowi żydowskiemu”. Jego zagłada przez Niemców w okresie II wojny światowej, Holokaust, który m.in. obserwował z „aryjskiej” strony drutów, wstrząsnęła nim.

Tym bardziej, że jego rodzinne miasteczko było mozaiką kultur i społeczności, a wśród ofiar także jego żydowscy koledzy i przyjaciele. W latach okupacji był redaktorem graficznym konspiracyjnego pisma „Odwet”. A w latach 1945-50 studiował w krakowskiej ASP, m.in. pod kierunkiem prof. Eugeniusza Eibischa. Jeszcze w okresie studiów, w 1947 r., założył wraz z kilkoma kolegami Eksperymentalne Studio Filmów Rysunkowych w Katowicach, które zapoczątkowało istnienie słynnej ich wytworni w Bielsku Białej. Twórczość rozpoczynał od rysunków i małych formatów.

Ważny format

Jak mi opowiadał – przyjaźniliśmy się przez ostatnie kilkanaście lat jego życia – powoli zmagał się z twórczą materią, stopniowo zwiększał rozmiary prac. Chociaż poza nielicznymi stosunkowo dużych formatów, blisko 100 x ponad 120 cm, preferował, średnie. Doskonalił też technikę tempery, łącząc ją z czarnym tuszem i akrylowym złotem. Nieliczne obrazy o tematyce żydowskiej uzupełniał, głównie na obrzeżach, ziemią, którą wykopywał na terenie warszawskiego getta, łączoną z syntetycznym utrwalaczem. Malował niemal wyłącznie na płytach, sklejce oraz deskach.

Przy czym najchętniej na starych denkach szuflad, „plecach” szaf itp. Tłumacząc, że w nich tkwią już losy innych ludzi. Do bardzo nielicznych należą jego obrazy namalowane na płótnie. Ważnym etapem we wczesnym okresie jego twórczości był udział i wyróżnienie otrzymane na historycznej Wystawie Młodej Plastyki w warszawskim Arsenale. Poza tematyką żydowską, w której Holocaust stanowił tylko jego niewielką część, gdyż dominowały sceny z życia „zamordowanego narodu” – święta, sceny ślubów czy szabasowe, ulubieni przez Zdzisława muzycy i orkiestry.

100.000 Twarzy, Lachura

Zwłaszcza skrzypkowie i skrzypaczki, kontrabasiści, fleciści i flecistki, orkiestry klezmerskie, ale także z polskimi krakowskimi czy góralskimi. Był też autorem bardzo licznych portretów rabinów, cadyków, starców i młodych Żydów i Żydówek. Malowanych, lub częściej rysowanych, z pamięci i wyobraźni. To one zapoczątkowały drugi, chociaż w twórczej kolejności trzeci cykl i nurt jego twórczości: „100.000 Twarzy”. Który, w zamierzeniu artysty, mieli kontynuować inni. Drugim cyklem stały się słynne lachurowskie konie, dla którego inspiracją stała się obserwacja znęcania się nad nimi wozaków węgla.

Picasso pobladł z wrażenia

Mieszkający i tworzący w Anglii polski rysownik Feliks Topolski opowiadał, jak Pablo Picasso, gdy zobaczył niesłychanie skrótowe rysunki koni Zdzisława Lachura, zbladł i zaniemówił z wrażenia. Temat ten później, do końca życia, artysta rozwijał w setkach, nie powtarzających się rysunków i temper.

Szalonych koni z rozwianymi grzywami, czy stającymi dęba. Koni Apokalipsy, czy jednorożców. Niekiedy ciągnących chłopskie wozy z jadącymi nimi orkiestrami klezmerskimi. Ale i konia umierającego przy ceglanym murze getta.

Kozy, prostytucja i alkoholizm

Na wielu obrazach przedstawiał, przeważnie gdzieś koło nóg ludzi, najbardziej popularne wśród biednych Żydów zwierzęta domowe – kozy. Niekiedy jednak również jako jeden z głównych tematów, powtórzonych co najmniej trzykrotnie – tyle znam – „Starca z kozą”. Czy osobne rysunki i tempery kóz i kózek, lub łbów kozłów. Poruszające są, nieliczne obrazy Lachura, z cykli „Prostytucja” oraz „Alkoholizm” jako tragedie ludzkości. Z tych ostatnich, nierzadko plakatowych, nie był jednak zadowolony i, jak mi opowiadał, po prostu zniszczył je. Niewielki jest też jego cykl pejzaży.

Czerwony kur, Jagiełło i husarz grający z Salomonem

Te, które znam, przeważnie połączone są, gdzieś na dole lub marginesie, z tematyką judaistyczną lub judeo-chrześcijańską. Wspaniałe jest też jego „Drzewo Życia” z 2007 roku. W dorobku ma też około 20 „kogutów”. Pysznych, barwnych, ale i przekształcających się w „czerwonego kura” – pożar. Malował również, chociaż rzadko, postaci historyczne. Władysława Jagiełłę ze sceną z matejkowskiego „Grunwaldu”. Króla Salomona grającego w szachy z polskim husarzem. Mikołaja Kopernika otoczonego gwiazdami i planetami. Adama Mickiewicza w jednej z dwu znanych mi wersji „Koncertu Jankiela” oraz w dwu obrazach bez tytułu, z poetą wśród Żydów.

Jana Sebastiana Bacha oraz Johanna Wolfganga Goethego. Co najmniej dwa Janusza Korczaka. Kilkanaście autoportretów, do kilku tylko szkice, w tym także podwójne, z przyjacielem. I bardzo nieliczne portrety ludzi żyjących. Ogromna spuścizna artystyczna Zdzisława znajduje się w muzeach, w tym bardzo sławnych, w wielu krajach świata. Ale najliczniej w kolekcjach prywatnych, również chyba na wszystkich kontynentach, w zbiorach m.in. brytyjskiej rodziny królewskiej, Jacqueline Kennedy, Georga Harrisona, Barbry Streisand.

Kolekcje Lachura

Największą kolekcję obrazów Lachura poza Polską zgromadził, zmarły niedawno przyjaciel artysty i autor poświęconej mu obszernej, przebogato ilustrowanej, monografii wydanej w Niemczech, Dieter Kauffmann, deponując ją w muzeum w Esslingen koło Stuttgartu.

Niestety, mimo starań autora, nie udało mu się znaleźć, także w ministerstwie Kultury, pieniędzy, aby ją przetłumaczyć i wydać po polsku. Również w Polsce jest kilka znaczących kolekcji dzieł Zdzisława Lachura. Z jednej z nich, Ewy i Pawła Bogutów, pochodzą wystawione obecnie w warszawskim „Lufciku”.

Na ścianach wisi ich 111, w tym ponad 20 wielobarwnych temper malowanych na deskach lub płytach. Podzielone zostały na cztery cykle tematyczne. Pierwszy to, nazwany na wystawie „Tysiąc twarzy”, chociaż sam autor nazwał go „100.000 twarzy”. Drugą jest cykl o tematyce religijnej – chrześcijaństwa i jego łączności z judaizmem. Trzecm słynne, symboliczne konie. Czwartą zaś sceny i portrety społeczności żydowskiej w przedwojennej Polsce. Znajduje się na tej wystawie sporo znakomitych dzieł. Uwagę zwracają również rysunki i małe formaty z różnych okresów twórczości artysty, także wczesnego, z lat 50-60 – tych.

Lachur pół wieku braku obecności w Polsce

Wystawa, druga już w br. o tematyce lachurowskiej – wcześniej, w lecie, odbyła się inna w Sopocie, „odświeża” niejako pamięć o tym twórcy. Tak się mu bowiem ułożyło życie, że przez ostatnie ponad pół wieku twórczości nie był w Polsce wystawiany. Nie miał bowiem okazji aby zgromadzić przynajmniej kilkudziesiąt prac niezbędnych do ekspozycji. To, co namalował, niemal natychmiast sprzedawał. Potrzeby licznej rodziny były wielkie…Dwie znaczące wystawy odbyły się w Niemczech. W 1985 r. w Esslingen zbioru wspomnianego Dietera Kauffmana.

Natomiast w 2004 r. w Erfurcie innego niemieckiego kolekcjonera, Jűrgena Dawo. Plus co najmniej dwie mniejsze. Zapraszał mnie na nie ich organizator, Dieter Kauffmann, ale nie mogłem w tych terminach pojechać. Należy mieć nadzieję, że ogromny dorobek twórczy Zdzisława Lachura przypomniany zostanie jeszcze, może na większej wystawie, w jubileuszowym roku stulecia jego urodzin. Czynną obecnie wystawę przygotowała jej kuratorka, historyczka sztuki, Blanka Wyszyńska – Walczak. We współpracy z ZPAP oraz Fundacją Skarbnica Sztuki. Uroczystego otwarcia dokonały: prezeska Oddziału ZPAP, Bożena Leszczyńska i kuratorka, która przypomniała życie oraz twórczość artysty.

Uczestniczył w nim także, oprócz sporego grona gości zaproszonych na wernisaż, właściciel prezentowanej kolekcji, a zarazem prezes Fundacji Skarbnica Sztuki, Paweł Boguta. Z okazji tej wystawy wydrukowano plakat oraz zaproszenie na otwarcie. Ukazał się również, starannie wydany, katalog z reprodukcjami wystawionych prac oraz ciekawym, obszernym wstępem Blanki Wyszyńskiej – Walczak, poświęconym artyście, który zmarł w Warszawie 29 grudnia 2007 roku. Katalog, a zapewne i pozostałe wydawnictwa, zaprojektował Piotr Gil, a zredagował Jan Kerden.

Zdjęcia autora

a