poniedziałek, marzec 27, 2023
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/20785.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/20785

Nawrocki

piątek, 17 kwiecień 2015 15:33

Epopeja z teatrem Wyróżniony

Napisane przez Tomasz Zapert
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Można odnieść wrażenie, że recenzja jako gatunek dziennikarski, prawie zupełnie zaniknęła. Okazuje się, że to nieprawda. Przykładem jest twórczość Piotra Kitrasiewicza, krytyka teatralnego i poety. Właśnie wydawnictwo Biblioteka Analiz zebrała jego teksty i opublikowała je w książce „Apetyt na Melpomenę". Publikacja jest ilustracją wieloletniej przygody, a może nawet epopei, Piotra Kitrasiewicza z teatrem!

„Apetyt na Melpomenę" to zbiór recenzji teatralnych, gatunku bardzo trudnego, zwłaszcza, że nawiązującego do szkoły recenzenckiej wypracowanej przez takich mistrzów jak Karol Irzykowski, Antoni Słonimski, Jan Parandowski, a przede wszystkim – wielki Tadeusz Boy-Żeleński, wydający w latach 20. i 30. tomy obszernych „wrażeń teatralnych" ujętych w cyklu „Flirt z Melpomeną" (dziesięć „wieczorów" czyli książek) oraz w osobnych edycjach, już pod innymi tytułami, jak „Perfumy i krew", „Krótkie spięcia", „Murzyn zrobił" czy „Tysiąc i jedna noc teatru". Mistrzowie ci pokazali czym jest rozumienie i odbiór spektaklu w sposób bliski czytelnikowi. Pisali posługując się konwencją gawędy, oddawania odczuć i refleksji z przedstawienia, szarpiąc się, a niekiedy ostro polemizując z podmiotami swych ocen, pozostając w dystansie do różnego rodzaju układów i układzików koteryjnych. Ich artykuły były zaprzeczeniem dominującej dzisiaj powierzchowności i niechlujstwa wynikającego z pisania na jednej nodze, zwykle z pozycji „szkiełka i oka" internetowego filozofa. Pokazywali w swoich recenzjach co znaczy kochać i rozumieć Melpomenę w sposób autentyczny, pozbawiony hipokryzji i dwulicowości.

Do tych wartości nawiązuje właśnie Piotr Kitrasiewicz, na przekór szybkim i tanim rytuałom, jakie zdominowały dzisiejszą sprawozdawczość teatralną, którą trafnie nazywa – „relacją z takiej czy innej imprezy". W tych „tanich rytuałach" dnia dzisiejszego czasem po prostu nie wiadomo nawet o co chodzi w opisywanym przedstawieniu, bo niektórzy recenzenci nie rozumieją tego o czym piszą, a przy tym posługują się nierzadko ubogą polszczyzną, sprowadzoną niemal do esemesowych skrótów lub mailowych wynurzeń. „Siema" zdają się mówić do czytelnika na początku swoich pseudowywodów, żeby zakończyć je jakimś dźwiękiem w stylu „Nara". A nawet jak wiadomo, o czym jest spektakl i język tekstu jest w miarę cywilizowany, to nie ma w nim chęci pogłębienia tematu, wejścia w zagadnienie czy problem, pokuszenia się o dotarcie do jądra. Nie ma obiektywizmu – przecież koteria patrzy!

Piotr Kitrasiewicz pisze lekko i z wdziękiem. Jego recenzje – niektóre krótkie i lapidarne, inne dłuższe, nasycone refleksją i zadumą – zawierają nostalgię za dawnym teatrem, tym, który przeszedł do lamusa, a kiedyś ściągał na widownie tłumy. Na kanwie recenzowanych spektakli, z rozrzewnieniem wspomina inscenizacje tych samych dramatów widziane oczyma młodzieńca, ucznia. Na przykład, pisząc o „Ślubach panieńskich" w reżyserii Jana Englerta w Narodowym w roku 2007, powraca wspomnieniem do tej samej komedii Fredry wystawionej w latach 70. w Ateneum przez Jana Świderskiego z obsadą – ho, ho, - młodziutka Janda, jej dopiero co poślubiony mąż Seweryn, majestatyczna Aleksandra Śląska, sam Świderski w roli Radosta... Na scenie żadnych ekstrawagancji, tylko prosta, schludna scenografia i czysta gra aktorska. Podobnie pisząc o „Królu Learze" Williama Szekspira w Teatrze Na Woli w inscenizacji Andrieja Konchalovsky'ego, sięga pamięcią do obejrzanych przed laty na warszawskich scenach inscenizacjach tej tragedii (np. Gustawa Holoubka w Dramatycznym, Piotra Cieplaka w Powszechnym). Zestawia, porównuje, wyłapuje podobieństwa i różnice. Ocenia – od tego jest. Wszystko to służy zachęcie do obcowania ze sztuką Muzy teatru, Melpomeny właśnie, która potrafi irytować, nudzić i złościć, ale również kusić, zaciekawiać, intrygować, współprzeżywać, skłaniać do refleksji, zadumy, a także do przyjrzenia się z bliska drugiemu człowiekowi. Czasem też, na zasadzie lustrzanego odbicia, do przyjrzenia się samemu sobie. Wszystko zależy od tego jacy „kapłani" (czyli twórcy przedstawienia) akurat „obsługują" Melpomenę. Mogą zepsuć i zniechęcić, albo – dzięki wewnętrznej kulturze, szacunkowi i własnym predyspozycjom – pokazać wielkość i siłę oddziaływania utworu. I zdobyć nowych wyznawców: ludzi teatru, miłośników sceny, widza przedkładającego tę formę spędzania wolnego czasu nad inne możliwości.

Są w tej książce „wrażenia" ze spektakli tuzinkowych, które szybko zeszły z afisza i mało kto o nich dzisiaj pamięta. Są również recenzje z teatralnych wydarzeń, jakimi były – przykładowo – „Peer Gynt" w Montowni, „Czaszka z Connemary" w Ateneum, „Dotyk" w Powszechnym, „Kobieta z morza" w Dramatycznym, „Udając ofiarę" we Współczesnym, „Irydion" w Polskim. W książce są również wywiady z aktorami – szkoda, że tylko trzy – nawiązujące do ich ról w omawianych przedstawieniach. Rozmówcami Kitrasiewicza są: Edyta Olszówka (grająca w „Dotyku"), Michał Żebrowski („Fredro dla dorosłych mężów i żon"), Ewa Wencel („Przez park na bosaka"). Są także interesujące reportażowe migawki ukazujące incydenty w czasie przedstawień: widz krzyczący na aktora podczas pokazu „Wujaszka Wani" w Polskim czy kobieta, która zemdlała w czasie premiery „Sonaty jesiennej", zdążywszy krzyknąć – „Ludzie, pomóżcie!"

{gallery}20785{/gallery}

Piotr Kitrasiewicz: Apetyt na Melpomenę. Biblioteka Analiz, Warszawa 2015.

a