Przede wszystkim przez kilka dni panował chaos informacyjny. Gdy w mediach pojawiły się przecieki, część polityków koalicji natychmiast je dementowała, cześć zaś unikała odpowiedzi. Gdyby oficjalną informację przekazano szybciej i uczyniłby to osobiście premier, wrażenie byłoby nieporównanie lepsze. Zabrakło także jasnego przekazu, na co pójdą pieniądze z wyższych podatków.
Jest to tym ważniejsze, że przez ostatnie miesiące rząd podkreślał, iż Polska jest krajem o najlepszej w Europie kondycji ekonomicznej. Dlatego Polacy mogą powątpiewać albo w te zapewnienia, albo w argumentację, że wyższy VAT jest konieczny. Wreszcie termin – ogłoszenie planów podwyżki niecały miesiąc po wyborach prezydenckich robi wrażenie, że decydenci czekali tylko na pełnię władzy, a faktycznie zdecydowano o podwyżkach znacznie wcześniej.
Trzeba jednak oddać rządowi sprawiedliwość: nie jest łatwo podejmować podobnych sytuacji. Samo to, że dla domknięcia budżetu zdecydowano się na podwyżkę podstawowej stawki VAT, ryzykując ostre ataki ze strony opozycji, świadczy o poczuciu odpowiedzialności za państwo. A to mocna podstawa do budowy dobrego wizerunku.
Źródło: Puls Biznesu, Jak (nie) informować, Arkadiusz Bińczyk, 10.08.10, s.210-08-2010