11 lipca do kin trafi komedia „Frank" z Michaelem Fassbenderem w roli charyzmatycznego lidera awangardowego zespołu muzycznego; 8 sierpnia zapraszamy na drugi w historii polskiego kina film o siatkówce, czyli „Drużynę"; a 22 sierpnia w kinach hipnotyczny, trzymający w napięciu „Blue Ruin", wpisujący się w tradycję najlepszych amerykańskich thrillerów.
"Frank" - w kinach od 11 lipca. Michael Fassbender - po wielkich kreacjach we „Wstydzie", „Bękartach wojny", czy „Zniewolonym" - po raz pierwszy występuje w komediowej roli, która udowadnia jego niebywały talent i wszechstronność. Tym razem Fassbender wciela się w postać tytułowego Franka, charyzmatycznego lidera muzycznego zespołu. Każdy chciałby go bliżej poznać, jednak nie jest to takie proste. Frank chowa bowiem, zarówno przed fanami, jak i najbliższymi, twarz pod wielką maską, której nigdy nie zdejmuje. Co chce ukryć ten niezwykły człowiek i genialny muzyk? Czy komuś uda się odkryć jego tajemnicę i prawdziwe oblicze? Pewnego dnia Frank i jego zespół przyjeżdżają zagrać koncert w małym nadmorskim mieście, gdzie mieszka Jon (Domhall Gleeson). Ten trzydziestolatek ma śmiertelnie nudną pracę i wciąż mieszka z rodzicami, jednak nie pogodził się jeszcze z losem - w każdej wolnej chwili próbuje komponować piosenki i pielęgnuje marzenie o muzycznej karierze. Szczęście uśmiecha się do niego w najmniej spodziewanym momencie, gdy na skutek przypadku Frank proponuje mu, by dołączył do ich zespołu. Warunek jest tylko jeden: Jon musi porzucić wszystko i zaszyć się z nimi na pustkowiu, by wspólnie nagrać najbardziej szalony i bezkompromisowy album w historii muzyki. Wygląda na to, że spełnienie marzeń chłopaka jest na wyciągnięcie ręki, ale nie przypuszcza on nawet jak ciężką walkę przyjdzie mu o nie stoczyć.
"Drużyna" - w kinach od 8 sierpnia. Drugi w historii polskiego kina film o siatkówce. Premiera poprzedzi rozgrywane w Polsce po raz pierwszy Mistrzostwa Świata w piłce siatkowej mężczyzn. Polski volleyland. Współcześni gladiatorzy, wylewający na treningach hektolitry potu, przez kilka miesięcy w roku oddaleni od najbliższych. Po drugiej stronie sponsorzy, działacze, komentatorzy, cheerleaderki, duet Kułaga-Magiera, hale pełne wiernych kibiców polskiej drużyny; gotowych przejechać setki kilometrów za swoimi idolami. Wspólna radość po wygranych, smutek po porażkach. Każdy sezon to nowe cele, nowe perspektywy, kolejne mistrzostwa do zdobycia. Co przyniesie ten sezon? Za czym tęskni Michał Winiarski? Jak Michał Kubiak w dzieciństwie reagował na porażki? Co na bezludnej wyspie zrobiłby Krzysztof Ignaczak? Jak wolny czas spędza Marcin Możdżonek? Co po zakończeniu kariery będzie robił Łukasz Żygadło? Jakich cech u innych ludzi szuka Bartosz Kurek? Jak z grupy indywidualności i niezwykłych charakterów stworzyć DRUŻYNĘ?
"Blue Ruin" - w kinach od 22 sierpnia. Dwight Evans (Macon Blair) mieszka na plaży w swoim starym samochodzie i jest samotnikiem z wyboru. Jego spokojne życie z dala od cywilizacji zostaje jednak brutalnie zakłócone. Pod wpływem szokującej informacji będzie musiał wrócić do domu swojego dzieciństwa, by chronić bliskich przed śmiertelnym zagrożeniem. Demony mrocznej przeszłości zmienią tego na co dzień delikatnego człowieka w mściciela, dokonującego aktu zemsty za zbrodnię, która rozbiła jego rodzinę... „Blue Ruin" to dzieło dwóch szkolnych przyjaciół, którzy pieniądze na produkcję zebrali dzięki portalowi Kickstarter, gdzie zachwyceni pomysłem internauci zrzucili się na budżet. Jego światowa premiera miała natomiast miejsce w oficjalnej selekcji festiwalu w Cannes, skąd film wyjechał z nagrodą przyznaną przez międzynarodową krytykę. Opowiedziany za pomocą hipnotycznych obrazów, trzymający w napięciu, które chwilami trudno znieść, „Blue Ruin" wpisuje się w tradycje najlepszych amerykańskich thrillerów, takich jak „Nędzne psy" Sama Peckinpaha, czy „Pojedynek na szosie" Stevena Spielberga. Film wprowadziła do amerykańskich kin legendarna firma braci Weinstein, a w recenzjach towarzyszących premierze nie szczędzono słów uznania młodemu reżyserowi Jeremiemu Saulnier, podkreślając, że jego film łączy „humor rodem z kina braci Coen z wystylizowaną przemocą z filmów Tarantino".