Wydrukuj tę stronę
środa, 26 luty 2014 13:18

Wyklęci, Niezłomni, Niepokonani Wyróżniony

Napisane przez Tadeusz Płużański
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

1. marca 1951 r. – 63 lata temu – po brutalnym śledztwie zakończonym wyrokami śmierci, komunistyczne władze zamordowały członków IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość z jego prezesem płk Łukaszem Cieplińskim.

W jednym z ostatnich grypsów z celi śmierci napisał: „Zrobili ze mnie zbrodniarza. Prawda jednak wkrótce zwycięży. Nad światem zapanuje idea Chrystusowa, Polska niepodległość – a człowiek pohańbioną godność ludzką – odzyska".

Ciepliński wiedział, że nie będzie miał pogrzebu, tylko zostanie wrzucony pod osłoną nocy do jakiegoś bezimiennego dołu. Dlatego 1. marca 1951 r., tuż przed śmiercią połknął medalik z Matką Boską. To jak dotąd nie wystarczyło do identyfikacji jego szczątków na „Łączce" Powązek Wojskowych w Warszawie.

Walczyli od 1939 roku

Dziś na pamiątkę tych tragicznych wydarzeń 1. marca – dzięki śp. prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i śp. prezesowi IPN Januszowi Kurtyce - możemy obchodzić Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Janusz Kurtyka mówił o święcie: „To data symboliczna, tym bardziej że wszyscy ci ludzie, z prezesem WiN płk Cieplińskim na czele, byli w konspiracji niepodległościowej od 1939 lub 1940 roku. Walczyli przeciwko Niemcom, przeciwko Sowietom, a ze strony komunistycznej Polski doczekali się podziękowania w postaci strzałów w tył głowy w więzieniu na Mokotowie. Łukasz Ciepliński zaczynał wojnę jako młody podporucznik. W bitwie nad Bzurą, dowodząc jedną z baterii, zniszczył sześć niemieckich czołgów. Został za to odznaczony na polu bitwy przez generała Kutrzebę Krzyżem Virtuti Militari. Odznaczeniem, które generał zdjął z własnej piersi. Później było AK i właśnie WiN. Bohater, który świadomie ryzykował wszystko, żeby walczyć o niepodległość. Po wojnie był katowany w śledztwie, w chwili śmierci był już głuchy. Na salę sądową przynoszono go na noszach. To był los symboliczny, równie tragiczny jak Traugutta".
Żołnierze Wyklęci to ci, którzy często złożyli przysięgę we wrześniu 1939 r. i pozostali jej wierni aż do końca. O Polskę, w zorganizowanych jednostkach samoobrony przeciw czerwonej zarazie, walczyli aż do połowy lat 50.

Podziemna armia powróci

Prócz ogólnopolskiej organizacji WiN, będącej największą kontynuatorką Armii Krajowej, w latach 1944 – 1956 o wolną Polskę walczyło ok. 180 – 200 tys. żołnierzy II Rzeczpospolitej w różnych formacjach niepodległościowego podziemia – głównie zbrojnego. Do największych należały:
Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, operujące na wschodzie Polski i na Mazowszu, Oddział Józefa Kurasia ps. „Ogień" na Podhalu, V (VI) Brygada Wileńska AK mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki" na Białostocczyźnie, a następnie Pomorzu, Konspiracyjne Wojsko Polskie mjr Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca", głównie w Łódzkiem.
Ponad 20 tys. Żołnierzy Wyklętych zginęło z bronią w ręku. Kolejne setki tysięcy trafiały do katowni NKWD, UB, Informacji Wojskowej, czy obozów pracy. Tych, którzy nie poddali się drugiemu, sowieckiemu okupantowi - dowódców i żołnierzy, kapłanów, działaczy politycznych, a także harcerzy i uczniów - czekały represje, wieloletnie wyroki i śmierć. Do 1955 roku spośród ponad 8 tys. orzeczonych kar śmierci wykonano ok. 4,5 tys.
Zamordowani polscy patrioci byli haniebnie grzebani w dołach śmierci na terenie całego kraju. Na terenie więzień NKWD/UB, gdzieś w rowie, pod płotem. Do dziś nie mają grobów. Ich zwłoki często służyły eksperymentom medycznym.

{gallery}16759{/gallery}
Miejscem najbardziej symbolicznym jest warszawska „Łączka". Podczas dotychczasowych prac Instytut Pamięci Narodowej wydobył z ziemi szczątki 200 polskich patriotów. Do dziś zidentyfikowano 16 z nich - zamordowanych przez komunistów i wrzuconych jak worki na śmieci do bezimiennych dołów. Wśród nich nie ma jak dotąd płk Cieplińskiego i innych członków IV Zarządu WiN. Nie ma też gen. Fieldorfa, czy rotmistrza Pileckiego. Tak samo jak ok. 300 innych żołnierzy i dowódców, przedstawicieli polskiej inteligencji, elity II RP. Wspaniałych ludzi. Czekamy, aż cała podziemna armia do nas powróci.

AK kontra UB

Ten dzień – 1. marca - symbolizuje niezłomną postawę bohaterów, a także hańbę ich oprawców, którzy mordowali polskich patriotów, a potem przez lata zabijali pamięć o nich, nazywając zdrajcami i bandytami, wyrzucając na śmietnik historii. Dziś walczymy o to, aby w końcu przestali być wyklęci. Aby przywrócić im należne miejsce w świadomości następnych pokoleń. Aby mogli spoczywać otoczeni czcią żołnierzy antykomunistycznego podziemia, żołnierzy II konspiracji niepodległościowej.
Tę walkę – walkę trzeciego pokolenia AK, największej podziemnej armii świata, z trzecim pokoleniem UB - wygrywamy. To także walka trzeciego pokolenia patriotów z WiN i licznych formacji narodowych z potomkami zdrajców z KBW, czy Informacji Wojskowej/WSI. Tę walkę wygrywamy przede wszystkim dzięki polskiej młodzieży, która widzi w Wyklętych/Niezłomnych wzór do naśladowania. Co roku jest nas więcej.
Dla nas bohaterem jest „Olech", „Krysia", „Ogień", „Łupaszka", „Młot", „Huzar", „Zapora", a także ostatni wyklęty – Ryszard Kukliński, a nie Bauman, Michnik, Jaruzelski, czy Kiszczak.

Oni - Niezłomni oddawali za nas życie.
My oddajmy im honor.
Chwała Bohaterom!

 

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL