Wydrukuj tę stronę
poniedziałek, 18 listopad 2013 14:40

Polski celebryta, który podbił Amerykę Wyróżniony

Napisane przez Małgorzata Kostro-Olechowska
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

„Wielki Liberace" to prawdziwa historia ukochanego przez publiczność, bajecznie bogatego amerykańskiego celebryty polskiego pochodzenia. Uwielbiał przepych, biżuterię, futra i cekiny, na scenę z tryskającą fontanną wjeżdżał kilkumetrowym Rolls-Roycem z kierowcą w liberii, w trakcie występów przebierał się kilkanaście razy, a w domowym zaciszu relaksował się w basenie w kształcie fortepianu.

Miał na imię Władziu, ale świat znał go jako Valentino Liberace, synonim kiczu i nie znającej granic czy dobrego smaku ekstrawagancji. Nikt lepiej niż on nie uosabiał pragnień, aspiracji – oraz hipokryzji – XX-wiecznej Ameryki.

Fragment filmu – Michael Douglas jako Władzio Liberace:

Władziu Liberace urodził się w 1919 roku w amerykańskim Milwaukee w robotniczej, polsko-włoskiej rodzinie. Całe życie z dumą podkreślał swoje polskie korzenie oraz miłość do matki, z pochodzenia Polki, czym zaskarbił sobie uwielbienie kobiet. Utalentowany pianista z biednej rodziny zaczął zarabiać grając w klubach i striptizach Nowego Jorku, jednak szybko zrozumiał, że muzyka klasyczna nie przyniesie mu sławy ani pieniędzy. Tak Liberace trafił do Las Vegas, centrum amerykańskiej rozrywki i hazardu, do którego pasował idealnie. Do przystępnych klasycznych utworów dodał trochę amerykańskich standardów i filmowych szlagierów, zgodnie z hasłem „zostawiłem tylko tyle nut, ile publiczność jest w stanie znieść", co w połączeniu z charyzmą, osobistym urokiem, fantazyjnymi kostiumami i nieodłącznym uśmiechem dało mu uwielbienie publiczności. Na scenie, przy wielkim, fantazyjnie zdobionym fortepianie ze stojącym na nim kandelabrem, nieśmiały chłopiec z wadą wymowy stawał się czarujący i uwodzicielski, flirtując z widownią i żartując z własnego bogactwa. Jego sukces w latach 50. był tak wielki, że przez prawie dwie dekady Liberce był najlepiej opłacanym artystą świata, a popularnością przewyższał takie gwiazdy jak Frank Sinatra czy Elvis Presley. Pieniądze wydawał na luksusowe rezydencje, sprowadzane z Europy antyki, samochody, futra i srebrne fortepiany, których miał ponad 200, w późniejszych latach również na operacje plastyczne i obrazy z własną podobizną. Król kiczu i nieokiełznanego luksusu wypełniał największe sale koncertowe Ameryki, a gdy dorobił się własnego programu w telewizji jego fenomen osiągnął skalę ogólnokrajową. Jego program był emitowany w 217. amerykańskich stacjach telewizyjnych oraz 20. krajach. Kochały się w nim miliony kobiet, dostawał przynajmniej 50 propozycji matrymonialnych i kilkadziesiąt tysięcy listów od fanek miesięcznie, z prezentami i biżuterią włącznie. Był laureatem licznych nagród i rekordów, od „najszybszego pianisty na świecie" za zagranie 6 tys. nut w 2 minuty, po wielokrotne tytuły najlepiej ubranego artysty estradowego roku". Jego książka kucharska z polskimi i włoskimi przepisami była siedmiokrotnie wznawiana.

Fragment filmu – Michael Douglas i Matt Damon:

Melomani i krytyka nienawidzili Liberace, uważając, że uosabia on pusty blichtr i hipokryzję show biznesu, bezczeszcząc dzieła wielkich mistrzów. Jego muzyczna spuścizna nie jest zbyt imponująca, gdyż nie był ani kompozytorem, ani nie śpiewał zbyt dobrze. Ale nikt tak jak on nie poznał zasad jakimi rządzi się prawdziwy show. Reprezentował wszystko co najlepsze i najgorsze w hiper celebryckim stylu życia, ale bez niego nie pojawiłyby się takie gwiazdy jak Elton John, Freddie Merkury, David Bowie czy Prince. Jego scenicznym entouragem inspirowali się Michael Jackson oraz Lady Gaga, dzięki niemu całe pokolenie artystów zrozumiało, że „co za dużo to...wspaniale", a przepych, ekstrawagancja i autoironia na scenie – są w cenie.
Nagrodzony 11 statuetkami Emmy film Stevena Soderbergha opowiadający historię Liberace wejdzie na ekrany polskich kin 29 listopada.

Proszę Państwa – oto Wielki Liberace!:

{jumi [*7]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL